„Królewska Krew" tom 1: „Świętokradcze zaślubiny” - recenzja
Dodane: 07-06-2016 09:33 ()
Niemal perwersyjne uwielbienie Alejandro Jodorowsky’ego do portretowania zdegenerowanych władców i arystokratów można śmiało uznać za jeden ze znaków rozpoznawczych tego autora. Tak się sprawy miały m.in. w tytułach uniwersum Incala, jak również inspirowanej twórczością Mario Puzo serii „Borgia”. Nie inaczej rzecz się ma na kartach „Królewskiej Krwi”, kolejnego cyklu sygnowanego przez pomysłodawcę „Kasty Metabaronów”.
Tym razem jednak, miast w podróż ku odległej, w równym stopniu stechnicyzowanej co zdeprawowanej przyszłości, Jodorowsky zabiera swoich czytelników w świat kreowany, który pod względem ogólnej kultury materialnej wzbudzać może skojarzenia z dojrzałym średniowieczem. I zaiste przyznać trzeba, że całość rozpoczyna się jak przystało na czas wzmagających się konfrontacji zbrojnych. Alvar, władca niewymienionego z nazwy królestwa, wraz z fanatycznie oddaną mu armią stawia czoła najeźdźcom odzianym na podobieństwo bliskowschodnich wojowników. W chwili, gdy szala zwycięstwa bitwy na Czarnym Moście przechyla się na stronę obrońców, a wraży wódz pada od miecza Alvara, wielbiony monarcha zostaje ugodzony strzałą zdradzieckiego łucznika. Szyk armii rannego władcy ulega zachwianiu, z czego nie omieszkują korzystać groźni przybysze. W przypływie desperacji Alvar nakazuje podobnemu doń kuzynowi by ten przywdział jego zbroje, a następnie poprowadził królewskie roty do zwycięstwa. Z założenia zamiana miała potrwać jedynie na czas mającej się ku końcowi bitwy. Sęk w tym, że Alfred, wzmiankowany kuzyn władcy, ma zupełnie inne plany i – parafrazując niesławnego klasyka – raz zdobytej władzy nie zamierza już się zrzekać. Tym samym dogorywający Alvar zostaje pozostawiony swemu losowi.
Gdyby nie przypadek prawdopodobnie na tym skończyłaby się jego historia, a zdradziecki Alfred na zawsze posiadłby nie tylko pełnię władzy, ale też królewską małżonkę. To jednak zaledwie początek dramatu rozgrywanego według dobrze znanych z wcześniejszych przejawów twórczości Jodorowsky’ego schematów. Co nie oznacza, że mamy do czynienia z utworem całkowicie wtórnym i wyzbytym emocji. Tych bowiem na kartach „Świętokradczych zaślubin” nie brakuje, choć trzeba przyznać, że nie wszystkie z zaangażowanych do tej historii osobowości zyskały stosowną ilość „czasu antenowego”. Autor skoncentrował się bowiem na Alvarze, a nade wszystko reinterpretacji cenionego niegdyś nad Loarą charyzmatu władzy królewskiej w jej wymiarze sakralnym. Rzecz jasna uczynił to po swojemu i tym samym, datująca się co najmniej od czasów wczesnych Merowingów ideologia monarchiczna, czyniąca z króla boskiego pomazańca, została sprowadzony na przysłowiowe dno. Toteż fabuła pierwszego tomu „Królewskiej Krwi” wręcz ocieka krwią i nasieniem, a królestwo Alvara znamionuje nędza i aura posępności. W sumie nic w tym zaskakującego, bo tego typu nastrojowość zdaje się niejako standardowo przeważać w utworach Jodorowsky’ego. Można śmiało rzec, że tym sposobem ów twórca realizuje się podwójnie. Wszak nie tylko zgłębia z dawna go fascynujące obszary tematyczne, ale też wpisuje się w nurt ideologiczny trawiący Francję co najmniej od czasów wywlekania doczesnych szczątków jej władców z katakumb klasztoru w Saint-Denis. Poklask postępowej publiki ma zatem gwarantowany.
Do rozrysowania skryptu chilijskiego scenarzysty zdecydowano się zaangażować plastyka rodem z nieco „bliższych” Chin. Mowa tu o Dongzi Liu, który obok znanego z cyklu „Konungowie” Juzhena jest już drugim autorem ze wspomnianego kraju, którego efekt kooperacji z europejskimi wydawcami jest prezentowany polskim czytelnikom. Trzeba przyznać, że plansze w jego wykonaniu – przesycone patosem, naturalistycznie ujmowanym okrucieństwem oraz wszechogarniającym przygnębieniem (do czego przyczyniają się często użytkowane przezeń ziemiste odcienie barw) – trafnie oddają naturę scenariuszy Jodorowsky’ego. Niezgorzej prezentują się w jego wykonaniu pociągające niewiasty. Przy czym okazjonalnie znać na ich obliczach azjatyckie pochodzenie tego twórcy i tamtejsze tradycje ikonograficzne.
Patetyzm, perwersja oraz intymne zbliżenia w gronie bliskich krewnych – krótko pisząc crème de la crème dla wielbicieli talentu współtwórcy „Incala”. Przy pewnej dozie ostrożności można jednak zaryzykować twierdzenie, że „Świętokradcze zaślubiny” okażą się godną uwagi fabułą także dla czytelników gustujących w ogólnie mocnych historiach, a przy okazji opowieściach osadzonych w scenografii stylizowanej na wieki średnie.
Tytuł: „Królewska Krew" tom 1: „Świętokradcze zaślubiny"
- Tytuł oryginału: “Sang Royal 1: - Noces Sacrilèges”
- Scenariusz: Alejandro Jodorowsky
- Rysunki i kolory: Dongzi Liu
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
- Wydawca wersji oryginalnej: Glénat
- Wydawca wersji polskiej: Scream Comics
- Data premiery wersji oryginalnej: 26 maja 2010 r.
- Data premiery wersji polskiej: 31 marca 2016 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 24 x 32 cm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 56
- Cena: 49 zł
Dziękujemy wydawnictwu Scream Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus