"Ludzie gniewu" - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 27-04-2016 23:07 ()


Czy można mówić o klątwie w przypadku narastającej spirali przemocy i nienawiści? Pewnie tak, gdyby w grę wchodziła magia, a więc jakiś czar lub urok rzucony przez szamana albo czarownika. Tymczasem kiedy prowadzące do zabójstwa w afekcie nieporozumienie ma stać się piętnem dla kolejnych pokoleń, w głowie może zapalić się swego rodzaju lampka kontrolna, dlaczego w ogóle tłumaczyć temperament potomków następstwami nieprzemyślanej decyzji przodka. „Gniew nie oślepia: on rodzi się ze ślepoty”. Słowa, których autorem jest Antoine de Saint-Exupéry w jakiś sposób podważają daleko idące założenie, że gniew może być chorobą przenoszoną drogą płciową.

Sięgając po opatrzony sugestywnym tytułem komiks Jasona Aarona spodziewałem się dokładnie tego, co wychowany w Alabamie scenarzysta ma najlepszego do zaoferowania – brutalnej historii osadzonej w amerykańskiej scenerii, ciętych i soczystych dialogów oraz spójnej fabuły. Tym właśnie podbił serca poszukujących wrażeń czytelników „Skalpem”, najpierw w USA, a teraz również w Polsce. Faktycznie przemocy tu nie brakuje, a im dalej, tym bardziej komiks zieje pesymizmem. Tego można się było spodziewać. Kompozycja również jest przemyślana, także warsztatowo Aaron po prostu daje radę. Natomiast pięcioczęściowej mini-serii mimo wszystko daleko do „Skalpu” czy „Bękartów z południa”. Może to kwestia mniejszej złożoności fabuły, a może założenie, z którym nie do końca się zgadzam, co zaznaczyłem na początku.

Jak przyznaje we wstępie scenarzysta, do napisania komiksu, którego motywem przewodnim jest gniew towarzyszący męskiej linii rodziny Rathów była historia, która przytrafiła się jego dziadkowi. Dlatego skłaniałbym do traktowania „Ludzi gniewu” dosłownie jako próbę rozliczenia się z przeszłością – chociaż „rozliczenie” wydaje mi się trochę zbyt daleko idącym słowem na tę okazję. Po prostu wygląda na to, że Aaron żył z tą historią od dziecka i uznał, że to dobry punkt wyjścia do stworzenia literackiej fikcji. Jak sam przyznaje we wstępie, zależało mu na prawdziwości i może faktycznie emocje w niej zawarte są prawdziwe. Ja ich nie poczułem.

Nie będę ukrywał, że nie do końca przekonuje mnie ta opowieść, ale tak naprawdę trudno mi znaleźć dobry argument, żeby zakwestionować sens jej powstania. Wszystko bierze się chyba z kwestii uproszczenia, ponieważ w „Ludziach gniewu” nic mnie szczególnie nie zaskoczyło, nic mnie nie ujęło, nic nie zaiskrzyło w taki sposób, żebym zapamiętał przedstawione w nim wydarzenia na dłużej. Nawet pomimo dużej dawki brutalności, która może powinna zbudzać emocje, ale we mnie ich nie budzi, bo z góry wiadomo, że wszystko zostało pod nią niejako zaprogramowane. Z drugiej strony potrafię sobie wyobrazić film oparty o scenariusz Aarona, który w rękach dobrego reżysera mógłby mnie nawet zachwycić. Może wobec tego to kwestia medium? W każdym razie jeśli lubicie i cenicie Jasona Aarona oraz nastawione na przemoc fabuły, spróbujcie.

 

Tytuł: "Ludzie gniewu"

  • Scenariusz: Jason Aaron
  • Rysunki: Ron Garney
  • Kolor: Matt Milla
  • Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawnictwo: Mucha Comics
  • Data premiery: 11.04.2016 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,5 x 26,5 cm
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 136
  • Cena: 59 zł

  Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus