„Liga Sprawiedliwości” tom 5: „Wieczni bohaterowie” - recenzja
Dodane: 23-02-2016 22:18 ()
Złowieszcze słowa („Ten świat jest nasz”) raz za razem rozbrzmiewają nad pogrążoną w ciemnościach Ziemią. Wywodzący się z równoległego wszechświata Syndykat Zbrodni nie zwalnia tempa w zaprowadzaniu nowych porządków, zwłaszcza że bezpardonowa pacyfikacja wszelkich ośrodków oporu zdaje się przebiegać bez większych komplikacji. Najgorsze, że według wszelkich przesłanek agresji swoich zwyrodniałych odpowiedników ulegli również członkowie Ligi Sprawiedliwości.
Nie dość na tym, bo ich los podzieliły również siostrzane formacje superbohaterów – Amerykańska oraz Mroczna Liga Sprawiedliwości. Nie zdołały one bowiem dotrzymać pola Syndykatowi. Do akcji wyruszają zatem kolejne drużyny metaludzi usiłujące powstrzymać brutalnych najeźdźców. Mało tego! Bezprecedensowa skala zagrożenia nie umknęła uwadze naczelnych antagonistów uniwersum DC, którzy w obliczu wszechobecnego zniewolenia zdecydowali się zawiązać taktyczny sojusz. Wydarzenia przybliżone na kartach najnowszego albumu o przygodach Ligi rozgrywają się przed kulminacją fabuły „Wiecznego zła”. Można je zatem uznać za uzupełnienie opowieści z udziałem Lexa Luthora oraz wspierających go superłotrów.
Jak już wyżej zasygnalizowano, zdawać by się mogło, że Liga Sprawiedliwości w drastycznych okolicznościach przeszła do historii. Mniej eksponowane oddziały superbohaterów nie zamierzają jednak składać broni. Tym samym zaistniała okazja do przekierowania uwagi czytelnika ku kolejnym obszarom i osobowościom uniwersum DC. Stąd epizodyczny udział w tej opowieści takich drużyn jak Nastoletni Tytani, Doom Patrol, a nade wszystko Metal Men. Zwłaszcza ostatnia ze wspomnianych odgrywa tu istotną rolę. I chociaż trudno przypuszczać, aby współczesny odbiorca komiksowych produkcji, w dużej mierze odchowany na fabułach naznaczonych piętnem Mrocznej Ery, byłby skłonny uznać się za fana trzecioligowych osobowości wykreowanych według standardów z początku lat sześćdziesiątych minionego wieku, to jednak trudno odmówić im znacznej dozy emanującego z nich uroku. Ich kwestie rozpisano ze swadą i wyraźną sympatią zarówno dla przedstawicieli Metal Men jak i konstruktora rzeczonych, Willa Magnusa. Tym samym po raz kolejny Geoff Johns dał się poznać jako scenarzysta z dużą sympatią odnoszący się do mniej popularnych, często wręcz zapomnianych postaci (vide Booster Gold i Starfire w serii „52”). Do tego władny przelać ową sympatię na odbiorców jego utworów.
Równocześnie nie zapomina on (a przy okazji również wspierający go Sterling Gates) o wiodących trendach we współczesnym komiksie superbohaterskim. Tym też wypada tłumaczyć opowieść z udziałem przebudzonego Czarnego Adama, kreowanego na ostatnią nadzieję jego ojczystego Kahndaqu. Przytrafia się również okazja do przybliżenia zwykle „pokręconych” początków poszczególnych członków Syndykatu Zbrodni. Przy czym przynajmniej częściowo można zrozumieć z jakich powodów wynikła znaczna popularność wchodzącego w skład tej organizacji Owlmana. Wracając na przeciwny biegun konwencji na ogólnym wizerunku zyskuje również Victor Stone alias Cyborg, którego aż chciałoby się (podobnie zresztą jak „Metalowych Ludzi”) ujrzeć w osobnej mini-serii.
Przy realizacji wizualnej strony tego przedsięwzięcia tradycyjnie zaangażowano cały batalion plastyków. Na szczęście większość z nich to doświadczeni fachowcy, dysponujący wypracowanym warsztatem oraz świadomością środków, za sprawą których raz za razem oczarowują oni odbiorców swych produkcji. Nie zabrakło zatem scen efektownych starć, ale też sekwencji refleksyjnych, pogłębiających rys psychologiczny co najmniej kilku postaci (m.in. Ultramana). Idealizacja w duchu maniery przypisanej większości superbohaterskich produkcji zapewne dla wielbicieli innych konwencji w ramach komiksowego medium będzie nie do przetrawienia. Edgar Salazar („Constantine”), Ivan Reis („Blackest Night”), Doug Mahnke („Justice League Elite”) oraz współpracujący z nimi artyści robią co w ich mocy, aby w przyjętej konwencji wykazać maksymalny profesjonalizm. Uczciwie trzeba przyznać, że ów zamiar udaje im się po raz kolejny osiągnąć, zapewniając efektywność warstwy plastycznej „Wiecznych bohaterów”, a zarazem udaną wizerunkową modernizację części spośród występujących tu postaci.
Zdawałoby się, że pojemność fabularna opowieści o inwazji Syndykatu Zbrodni została w „Trójce” i „Wiecznym źle” w pełni wyeksploatowana. Jak się jednak okazuje nic z tych rzeczy! W niniejszym albumie zainicjowano nowe wątki (zwłaszcza w kontekście dwuznacznych poczynań Owlmana), na tyle intrygujące, że przynajmniej piszący te słowa z niecierpliwością wypatruje ciągu dalszego tej epickiej opowieści.
Tytuł: „Liga Sprawiedliwości” tom 5: „Wieczni bohaterowie”
- Tytuł oryginał: „Justice League Volume 5: Forever Heroes”
- Scenariusz: Geoff Johns i Sterling Gates
- Szkic: Edgar Salazar, Ivan Reis, Doug Mahnke
- Tusz: Jay Leisten, Joe Prado, Oclair Albert, Eber Ferreira, Christian Alamy, Mark Irvin, Keith Champagne, Doug Mahnke, Rob Hunter, Andy Lanning, Jesus Merino, Vicente Cifuentes, Scott Hammai Christian Alamy
- Kolor: Red Reis, Gabe A. Eltaeb, Tony Avina I Tomeu Morey
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Krzysztof Uliszewski i Tomasz Kłoszewski (nowelka „Bojownik o wolność”)
- Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
- Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
- Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
- Data premiery wersji oryginalnej: 10 września 2014 r.
- Data premiery wersji polskiej:17 lutego 2016 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 17 x 26 cm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 192
- Cena: 75 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Justice League” nr 24-19 (grudzień 2013-maj 2014 r.) oraz „Justice League of America” nr 7.4 (listopad 2013 r.).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus