„Wonder Woman” tom 4: „Wojna” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 25-12-2015 23:15 ()


Angaż Briana Azzarello do realizacji serii o Amazonce Dianie już na starcie wróżył wielkie zmiany. Nieprzypadkowo, bo znany z zamiłowania do gangsterskich klimatów scenarzysta gruntownie przeorientował powierzoną mu postać. Przejawiło się to nie tylko w zmianie ogólnego usposobienia tej bohaterki, ale też skoncentrowaniu jej przygód na problemach natury rodzinnej. 

Tak się bowiem złożyło, że za sprawą inwencji wspomnianego scenarzysty Diana dołączyła do grona nieśmiertelnych mieszkańców Olimpu. Owszem, już w klasycznej wersji tej postaci jej antyczne koneksje nie podlegały dyskusji. Stąd jako przedstawicielka plemienia Amazonek niejednokrotnie zmuszona była borykać się z intrygami bóstw czczonych niegdyś przez starożytnych Hellenów. Szczególnych trosk zwykł przysparzać jej Ares, bóg wojny. Można wręcz rzec, że ów łatwo ulegający skłonności do sadyzmu syn Dzeusa i Hery stanowił niejako lustrzane odbicie wartości reprezentowanych przez Dianę. Nic zatem dziwnego, że wielokrotnie zmuszona była ona stawiać mu czoła zarówno w bezpośredniej walce jak i reminiscencjom jego złowrogich machinacji. 

Jedną z najistotniejszych innowacji zaistniałych za sprawą Azzarello było odwrócenie tego porządku poprzez nadanie mu formuły uczennica-mistrz. Jak bowiem wynika z nowelki zawartej w albumie „Żelazo”, Diana swoje umiejętności hartowała pod czujnym okiem właśnie Aresa. Jak by tego było mało ów osobnik jawi się w wersji wspomnianego scenarzysty jako postać co prawda z lekka zblazowana, ale zarazem rozsądna, a nawet charakterologicznie stonowana. I to do tego stopnia, że zdarzyło mu się wręcz powściągać nadmiar agresji Diany. O dziwo (a może nawet „o zgrozo!”), bo w klasycznych opowieściach z udziałem Wonder Woman tego typu bieg wypadków byłby nie do pomyślenia. Dlatego można zrozumieć fanów dogmatycznej wersji tej postaci, bo w istocie Azzarello pozbawił Diany jej zasadniczych cech charakterologicznych czyniąc z niej bezwzględną, nie przebierającą w środkach heroinę. Nic to jednak w porównaniu z pewnym istotnym wydarzeniem w jej życiu, które ma miejsce na kartach niniejszego, czwartego już wydania zbiorczego poświęconej Wonder Woman serii. Wygląda bowiem na to, że status ontologiczny tytułowej bohaterki ulegnie fundamentalnej zmianie. Pytanie tylko czy forsowane przez wspomnianego scenarzystę rozwiązania nie są przypadkiem – proszę wybaczyć kolokwializm – brutalnym gwałtem na pierwowzorze…

Okazuje się, że zbliżonych wątpliwości nie przejawiali czytelnicy po drugiej stronie Atlantyku z entuzjazmem odnosząc się do propozycji Azzarello i wspierającego go zespołu plastyków. Widać zatem, że istniało zapotrzebowanie na tego typu inwersję znaczeniową. Biorąc pod uwagę współczesne tendencje w komiksie superbohaterskim ani trochę to nie zaskakuje, zwłaszcza że na tle opowieści takich jak „Wieczne zło” czy „Green Lantern: Sinestro” wersja twórcy „100 naboi” wypada jako umiarkowanie radykalna. Mimo to waleczna Amazonka nie tyle zyskuje na krewkości - wszak tej nigdy jej nie brakowało - co na radykalności stosowanych przez nią metod (czym zresztą nie omieszkała się chełpić na kartach albumu ”Liga Sprawiedliwości: Trójka”). Trudno jednak nie dostrzec, że tym sposobem Diana upodobniła się do drapieżnie usposobionej Artemidy, z którą swego czasu zmagała się o prawo do zachowania rangi ambasadora pomiędzy społecznością Amazonek a światem ludzi (zob. „Wonder Woman: The Contest”). Nomen omen również i w tym albumie dochodzi do zwarcia między wspomnianymi damami. Tym razem jednak mamy do czynienia ze znacznie mniej wyrozumiałą Dianą, która ani myśli dawać pardonu swojej przeciwniczce. Zwłaszcza, że stawką w tej rozgrywce jest życie świeżo powitego kolejnego już potomka Gromowładnego. Co więcej według prastarej przepowiedni może się ono walnie przyczynić do zgładzenia mieszkańców Olimpu. Jednakowoż Wonder Woman ani myśli dopuścić do skrzywdzenia niemowlęcia. Sęk w tym, że w obliczu furii Bezimiennego (pierworodnego syna Dzeusa) jej determinacja może okazać się niewystarczająca. Kłótnia w rodzinie trwa zatem na dobre.

Analogicznie do poprzednich tomów także w tym przypadku zawrotną akcję urozmaicają sceny konszachtów i nierzadko dramatycznych negocjacji pomiędzy poszczególnymi frakcjami cwanych bóstw. Azzarello konsekwentnie izoluje powierzoną mu postać od uniwersum DC Comics. Poza jednym wyjątkiem, bowiem tym razem nieco więcej miejsca poświecono Orionowi, a częściowo również społeczności Nowych Bogów, z której rzeczony się wywodzi. Co prawda poza zbieżnościami wizerunkowymi trudno dopatrzeć się w tej postaci przypisanej jej przez Jacka Kirby’ego (a zatem pomysłodawcę Oriona) charakterności i zdecydowania. Ta okoliczność dodatkowo uwypukla modyfikacje poczynione przez Azzarello w profilu psychologicznym Diany skoro na jej tle Orion – niegdyś pomiatający nawet Supermanem – wypada niczym początkujący adept pięściarskiej szkółki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tymczasem od scen wzajemnego poniewierania się uczestników tej fabuły „Wojna” wręcz tętni. Ich dynamika jest zapewniona, jako że wszyscy trzej zaangażowani w ten projekt twórcy stanęli na wysokości zadania. Tradycyjnie prym wiedzie Cliff Wu Chiang, ale i obaj wspomagający go plastycy – Tony Akins i Goran Sudžuka – robią co w ich mocy, aby nadmiernie nie odstawać od poziomu swego kolegi. Dotyczy to zresztą nie tylko sekwencji konfrontacyjnych, ale też wzmiankowanych scen mniej żywiołowej interakcji pomiędzy bohaterami tej opowieści. Zgodnie z przyjętą taktyką graficzną dominuje czysta kreska z minimalnym użyciem światłocienia. Przy uzyskaniu stosownej nastrojowości dużą rolę odgrywa kolor, często przygaszony półcieniami.

„Wojna” to kolejny przejaw dobrej formy zespołu odpowiedzialnego za niniejszy tytuł. Nawet jeśli interpretacja wspomnianego scenarzysty nie w pełni oddaje ducha pierwowzoru (by nie rzec, że momentami drastycznie się z nią mija) to z pewnością warto ocenić ją osobiście. Zwłaszcza, że ta saga wciąga i nieprzypadkowo przez liczne grono czytelników została uznana za najbardziej udany tytuł w ofercie rewitalizowanego DC Comics.

 

Tytuł: „Wonder Woman” tom 4: „Wojna” 

  • Tytuł oryginał: „Wonder Woman  Volume 4: War”
  • Scenariusz: Brian Azzarello
  • Szkic: Cliff Wu Chiang, Goran Sudžuka, Tony Akins
  • Tusz: Dan Green
  • Kolor:  Matthew Wilson
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Krzysztof Uliszewski
  • Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska 
  • Data premiery wersji oryginalnej:  12 marca 2014 r.
  • Data premiery wersji polskiej: 7 grudnia 2015 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17 x 26 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 144
  • Cena: 75 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Wonder Woman vol.4” nr 19-23 (czerwiec 2013-październik 2013 r.). 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. 

 


comments powered by Disqus