„Nemo” tom 3: „Rzeka duchów” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 22-12-2015 07:47 ()


Od chwili, gdy ścięta przez Nemo głowa Aiszy potoczyła się po bruku Metropolis, upłynęło przeszło trzydzieści lat. Tym samym zdawać by się mogło, że niebezpieczeństwo ze strony długowiecznej monarchini zostało trwale zażegnane. Cóż jednak począć, gdy według sprawdzonych źródeł cała i zdrowa Aisza przemierza Atlantyk kierując się ku ujściu Amazonki… Tytułowa bohaterka nie zamierza ignorować tego faktu, co staje się zaczątkiem kolejnej, emocjonującej intrygi.

Jak się jednak okaże odrodzona (?) Aisza może liczyć na wsparcie niegdyś wpływowych sojuszników, którzy, pomimo konieczności skrywania się w tropikalnej gęstwinie, dysponują jeszcze resztkami dawnej potęgi. Szczęśliwie dla potomkini oryginalnego Kapitana Nemo również ona wyrusza na prewencyjną wyprawę w towarzystwie osobników, spośród których przynajmniej jeden z powodzeniem odnalazłby się w dowolnej inkarnacji Ligi Niezwykłych Dżentelmenów.

Zgodnie z przyjętą dla tej serii konwencją nie mogło zabraknąć obfitych zapożyczeń z literatury groszowej i ogólnie kształtującej się na przełomie XIX i XX w. kultury popularnej. Stąd odniesienia do „Zaginionego świata” pióra Artura Conan Doyle’a, literackiego dorobku H. Ridera Haggarda, a nade wszystko niemal zapomnianych humoresek z udziałem Hugo Herculesa. Zwłaszcza, że to właśnie ów nadzwyczaj krzepki jegomość odgrywa jedną z istotniejszych ról tej opowieści. Dość wspomnieć, że jego osobliwemu urokowi osobistemu z trudem oparła się tytułowa bohaterka serii, bądź co bądź niewiasta nie pierwszej młodości. Dodajmy do tego być może ostatnią kolenię pobratymców osławionego Potwora z Laguny i nawiązania do kina typu nazi-exploitation, a otrzymamy kolejną popkulturową układankę, w których Alan Moore zwykł się lubować.

 Nie da się ukryć, że publikacja konkluzji sagi o Janni Dakkar jeszcze w roku 2015 jest miłą niespodzianką. Tym bardziej, że poprzednie dwa tomy doczekały się polskich edycji w odstępie przeszło roku. Nieco gorzej natomiast z ogólną jakością fabularną tego tytułu. Co prawda „Rzeka duchów” jest utworem rozpisanym płynnie i bez znamion przesycenia nadmierną zbieraniną postaci. Tych bowiem – jak zwykle w przypadku tytułów z rodziny Ligi Niezwykłych Dżentelmenów” – tutaj nie brakuje. Widać przy tym, że „montowanie” tego typu amalgamatu nie sprawia wspomnianemu scenarzyście większych problemów. Przy czym daje się zauważyć mniejszy niż w przypadku sagi wiodącej (tj. traktującej o kolejnych inkarnacjach tzw. drużyny Murray) stopień komplikacji intrygi oraz deficyt charyzmy w profilu osobowościowym centralnej postaci tej opowieści.

Następczyni „jedynego, prawdziwego” Kapitana Nemo nie zdołała podźwignąć brzemienia solowego cyklu i tym samym to nie ona stanowi o atrakcyjności tej serii. Również czytelnicy odnieśli się wobec jej wyczynów raczej sceptycznie, o czym świadczą umiarkowane wyniki sprzedaży oryginalnej wersji tego tytułu. Myliłby się jednak ten, kto uznałby ów komiks za nieudany. Tak jak wzmiankowano przy okazji refleksji na temat „Serca z lodu”, scenarzysta „Prosto z piekła” za sprawą dzieł takich jak chociażby wymienione stał się zakładnikiem własnego nazwiska. Uznanie czytelników zobowiązuje i stąd nic dziwnego, że potencjalni odbiorcy zwykli się spodziewać więcej niż poprawnie napisanej żonglerki popkulturowymi zapożyczeniami. Z drugiej strony Alan Moore proponuje przysłowiową prostą opowieść (choć nie wyzbytą znamion ekscentryczności) stylizowaną na utwory rodem z groszowych magazynów doby lat dwudziestych i trzydziestych minionego wieku. Owa konwencja miała swój urok (nawet jeśli częstokroć oparty na niezbyt wyszukanych środkach formalnych) i do dziś dnia cieszy się uznaniem całkiem pokaźnego grona wielbicieli. Stąd również „Rzeka duchów” skierowana jest przede wszystkim do tej właśnie grupy odbiorców.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Gwoli ścisłości warto nadmienić, że Moore nie omieszkał pozostawić sobie fabularnej furtki, za sprawą której z łatwością byłby w stanie kontynuować losy spadkobierców Kapitana Nemo. Wydaje się jednak, że jeżeli zdecyduje się on na dalszą rozbudowę uniwersum Niezwykłych Dżentelmenów to spodziewać się możemy podejścia do tematu z perspektywy innej postaci. Bowiem według wcześniejszych deklaracji tego autora (zob. B. Baker, Alan Moore. Wywiady, Wrocław 2010), w dalszej kolejności zamierza on przybliżyć przynajmniej część epizodów z burzliwego żywota Orlanda. Można pokusić się o przypuszczenie, że nawet jeśli zmieni on zdanie to nad wizualizacją jego pomysłów zapewne nadal czuwać będzie Kevin O’Neill. Z równie dużym prawdopodobieństwem można założyć, że o ile dojdzie do kontynuacji tego projektu rzeczony plastyk po raz kolejny nie zawiedzie. Widać to zresztą również na przykładzie niniejszego tomu „Nemo”. Skłonność do geometryzacji przy równoczesnym rozbuchaniu scen naturalistycznie drastycznych nadal pozostaje immanentną cechą stylistyki tego twórcy. Z równą wprawą rozrysowuje on zarówno prehistoryczne monstra, zaawansowane technicznie pojazdy, jak i skryte pośród równikowych puszcz pozostałości indiańskich miast. Dotyczy to zresztą także koniunkturalnych reprodukcyjnie niewiast, których obecność w niniejszym tomie zasygnalizowano już na jego okładce. O’Neill to sprawdzony plastyk o dojrzałym, trudnym do podrobienia stylu, a przy tym gwarant wysokiej jakości realizowanych przezeń prac. Stąd tym bardziej byłoby wskazane, aby saga o Lidze Niezwykłych Dżentelmenów doczekała się jeszcze niejednej odsłony. Nawet jeśli będą one nieco ustępować (tak jak ma to miejsce w przypadku mini-serii „Nemo”) Sadze 1898 r. i „Stuleciu”.

 

Tytuł: „Nemo: Rzeka duchów”

  • Tytuł oryginału: “Nemo: River of Ghosts”
  • Scenariusz: Alan Moore
  • Rysunki: Kevin O’Neill
  • Przekład z języka angielskiego: Paulina Braiter
  • Redaktor merytoryczny: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: Top Shelf (USA) i Knockabout (Wielka Brytania)
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data premiery wersji oryginalnej: 9 kwietnia 2015r.
  • Data premiery wersji polskiej: 7 grudnia 2015 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17 x 26 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 56
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. 


comments powered by Disqus