"Ksionz - 34 Zera" część 1 i 2 - recenzja
Dodane: 08-12-2015 16:33 ()
Kiedy krzyżują się drogi dwóch nietuzinkowych autorów można być pewnym, że z ich kolaboracji powstanie dzieło, co najmniej intrygujące. W ten oto sposób, w bólach i niebywałym szale twórczym, powstał „Ksionz”. Utwór łączący osobliwy styl graficzny Marcina Rusteckiego z szerokim zasobem kreatywnych myśli Dominika Szcześniaka. Jak każdy artystyczny mariaż, obaj artyści potrzebowali chwili, aby się dotrzeć, zrozumieć, skumać czaczę. Fabularne ekscesy Szczezza, Rust starał się oswoić i ująć w ramy przygodowo-awanturniczej wyprawy z udziałem potworów różnej maści, a wszystko to ku chwale Naboga.
W oczekiwaniu na kontynuację tego swoistego miszmaszu gatunków („Era Muriel” nawiedzi wybrane sklepy i stacje kosmiczne już niebawem), żądni wrażeń, sławy i galaktycznej waluty, bezwartościowej na trzeciej planecie od Słońca, autorzy postanowili nie zasypiać gruszek w popiele, tylko pójść za ciosem i rozwinąć piekielne uniwersum. W ten sposób światło dzienne ujrzały kolejne spin-offy. Pierwszy, jakżeby inaczej, traktował o narodzinach istoty znanej, w niektórych kręgach, pod pseudonimem bojowym Diablo Boy, drugi z kolei jest konsekwencją egzystencji tego szatańskiego pomiotu.
„34 Zera” – wzorem wielkich, hollywoodzkich produkcji, podzielono na dwie części – różnią się od dotychczasowych dokonań Szczezza i Rusta. O ile „Diablo Boy” przybrał formę gawędy, upiornej opowieści na dobranoc, w tym przypadku mamy do czynienia z historią niby rozbitą na dwie połówki, jednakże będące jakby swym lustrzanym odbiciem, pokazane z odmiennej perspektywy. Niesforny Diablo Boy przysparza coraz więcej kłopotów, więc jedyną sensowną formą jego oswojenia jest powierzenie mu w opiekę 34 stworzeń o radosnej aparycji wczesnej formy obcego. Plan z gatunku tych ambitnych, niemniej dla mocno zdeprawowanego bytu staje się doskonałą okazją do uwolnienia się spod naboskiego pręgierza.
Mimo że „34 Zera” rozbudowują uniwersum, misternie utkane przez Rusteckiego i Szcześniaka, to jednak nie pozostawiają tak mocnego i bezkompromisowego wrażenia jak „Ksionz”. Widać, że niniejszy spin-off nie manifestuje spektrum mocy kreatywnego duetu, wciąż będąc poligonem doświadczalnym, na którym ścierają się pomysły utytułowanych autorów. Z jednej strony to dobrze, mamy szansę podziwiać ich zapał, burze mózgów, z drugiej szkoda, że opowieść nie została skierowana na tory pokrewne „Diablo Boya”. Eksperymenty są mile widziane, nawet jeżeli ich końcowy rezultat nie zawsze sprosta naszym oczekiwaniom. Niewątpliwie „34 Zera” są warte uwagi dla wytworów wyobraźni Dominika Szcześniaka wizualizowanych przez Marcina Rusteckiego, który świetnie sprawdziłby się jako ilustrator grozy wszelakiej. Okrasą wydania są również gościnne wyczyny niezapomnianego Arka Wróblewskiego, legendarnego opiekuna kultowych stron klubowych nieodżałowanego wydawnictwa TM-Semic. W przypadku „34 Zer”, niegdysiejszy Wszystko-Arek, z wrodzoną gracją i elegancją radzi sobie z przytłaczającym naporem zatroskanych fanów, udanie ripostując każdy przejaw ich epistolograficznej biegłości. Występ godny mistrza!
Dla zapaleńców, pragnących poznać kolejne dokonania duetu Szczezz / Rust, „34 Zera” będą niezapomnianą jazdą, eksplozją nieokiełznanych pomysłów, w końcu graficzną maestrią z pogranicza fantazji i grozy. A to tylko kolejny przystanek przed daniem finałowym, które, miejmy nadzieję, zadziwi nas wszystkich i nada trzecie dno poczynaniom wysłannika Naboga. Co tu dużo mówić – Era Muriel się zbliża, i nic już w tym wszechświecie nie będzie wyglądało tak samo.
Tytuł: "Ksionz - 34 Zera" część 1 i 2.
- Scenariusz: Dominik Szcześniak
- Rysunek: Marcin Rustecki
- Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
- Data publikacji: 05 i 10/2015
- Liczba stron: 24 i 28
- Format: 160x230 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: kreda
- Druk: cz.-b.
- Wydanie: I
- Cena: 25 zł i 19,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus