Roger Zelazny „Kroniki Amberu” tom 2 - recenzja

Autor: Łukasz Kaszkowiak Redaktor: Motyl

Dodane: 02-10-2015 06:39 ()


Przyznam, że mam zawsze mieszane uczucia w stosunku do twórczości Rogera Zelaznego. To wulkan pomysłów posuwający swoją narrację zgodnie z rytmem zepsutego parowozu. Błyskotliwość utopi w banale, żeby zaraz wyciągnąć z niego coś genialnego, co zabije nadmierne tempo lub zbytnia powolność. Nie każdy utwór Zelaznego choruje na to w tym samym stopniu, niemniej Amber, sztandarowy cykl Rogera, cierpi na nią najbardziej.

Zresztą, może niepotrzebnie odwołuję się zaraz do choroby, bo ta przecież kojarzy się z dysfunkcją, a nie o to mi chodzi. Zelazny to świetny, pomysłowy i zabawny opowiadacz, którego kreatywnością można obdarzyć trzech innych pisarzy i jeszcze by zostało, ale niekoniecznie najlepszy literat. Nie można mu miejscami odmówić plastycznego języka, lecz próżno tu szukać ekwilibrystyki stylistycznej. Co prawda, Zelazny napisał kilka dużo bardziej „typowych” i poukładanych historii, ale Amber do nich nie należy.

Opowieść zaczyna się w momencie, kiedy Merle Corey, to znaczy Merlin, czyli główny bohater tej części cyklu, czarodziej, informatyk i potomek Corwina z Amberu i Dary z Dworców Chaosu w jednej osobie, unika corocznego zamachu w dniu trzydziestego kwietnia. Dalej następuje zakręcona jak ruski słoik fabuła, której Merlin, wzorem taty, wędruje poprzez różne rzeczywistości, uczestnicząc w dziwnych wydarzeniach i spotykając nie mniej dziwacznych typów, z czego część to jego liczni krewni. Narracja, tak jak w poprzedniej część cyklu, prowadzona jest od strony głównego bohatera, co sprzyja gawędziarstwu Zelaznego i pozwala mu łatwiej postawić emocje ponad logiką. Historia powstaje w miarę opowiadania, Autor rzutem na taśmę wprowadza nowe motywy, a potem, wedle uznania, kontynuuje je lub porzuca. Czasem miałem wrażenie, że czytam raczej strumień świadomości, niż typową powieść. Odbija się to zwłaszcza na zakończeniu, które po prostu jest i zlepia, lepiej lub gorzej, pokręcone wątki cyklu.

Amber, to napisany subiektywnym stylem chaos (nomen omen). Zasadniczo mamy tu do czynienia z klasycznym, hollywoodzkim sequelem – jeszcze więcej tego samego. Na dobre i złe. Jeżeli męczyło was to już w pierwszej części, to w tej może być nie do wytrzymania. Z drugiej strony, jeżeli podobał się wam ten twórczy nieporządek, to tutaj otrzymacie go jeszcze więcej. Tak czy inaczej, to klasyka fantastyki.

Może się wydawać, że nadmiernie krytykuję Zelaznego, lecz wszystkie jego, w mojej opinii, wady, bledną przy najważniejszej zalecie – oryginalności, czyli rzeczy, której najbardziej brakuje współczesnej fantastyce. To jest właśnie powód, dla którego ten cykl jest tak ważny dla gatunku; wychowuje czytelników i przyszłych pisarzy do odwagi pisania w sposób niestandardowy. A przecież niestandardowe pisanie, to również niestandardowe myślenie, prawda?

 

„Kroniki Amberu” tom 2
  • Autor: Roger Zelazny
  • Wydawca: Zysk
  • Przekład: Piotr W. Cholewa, Blanka Kwiecińska-Kuczborska
  • Gatunek: fantasy
  • Okładka: twarda z obwolutą
  • Ilość stron: 764
  • Data wydania: 06.2015
  • Format: 155x235 mm
  • Cena: 49 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za przesłanie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus