Roger Zelazny "Kroniki Amberu" tom I - recenzja
Dodane: 25-02-2015 13:03 ()
Roger Zelazny to pisarz dobrze znany polskiemu czytelnikowi. Rzadko się zdarza, by tak płodny zagraniczny twórca doczekał się niemal całkowitego przełożenia na języki polski. Recenzowany Amber wyszedł u nas w całości i to w kilku wydaniach, ostatnio w 2010 r., czyli nie tak całkiem dawno temu. W najnowszej edycji, tak jak i poprzednio, otrzymujemy dwa omnibusy, jeden dla „Kronik Corwina”, drugi dla „Kronik Merlina”. Dziś zajmiemy się tym pierwszym.
Poprzednie wydanie mogło się poszczycić niesamowicie wręcz kiczowatymi okładkami. Jednorożec, kolory gumy balonowej i zameczek w tle, cóż za okropieństwo, prawda? Tym razem otrzymujemy ilustrację przedstawiającą Corwina, czyli głównego bohatera, trzymającego płonące karty tarota, rekwizyt ważny w związku z pozostałymi książętami Amberu. Niby jest to w lepszym guście i nie odstaje od okładek innych książek dostępnych na rynku, ale z drugiej strony to jest niesamowicie wręcz nudne i niepasujące do chaotycznej twórczości Zelaznego. „Amber” to ramotka stworzona przez dość specyficznego autora, Czytelnik powinien mieć świadomość, że zaraz skonfrontuje się z czymś dziwnym; to nie jest fantasy jakie zazwyczaj ląduje w naszych księgarniach.
Pierwsze dziwactwo polega na tym, że właściwie nie ma sensu recenzowanie czy referowanie fabuły. Zasadnicza idea jest taka, że cała rzeczywistość rozciąga się pomiędzy miastem Amber a Dworcami Chaosu. Pierwszy z nich posiada Wzorzec, ostoję ładu, drugi – Lorgus, przeciwieństwo Wzorca. Istnieją też odbicia Amberu, Cienie, a nasz świat jest jednym z nich. One również rządzą się swoimi prawami, co działa w jednym nie musi działać w drugim, a przedmioty przechodzące pomiędzy wymiarami mogą ulegać transformacji dostosowując się do lokalnych warunków, na przykład garnitur zmieni się w średniowieczną szatę. Między Cieniami oraz prawdziwymi światami mogą podróżować książęta Amberu, wiecznie skłócone ze sobą rodzeństwo walczące między sobą o dominację. Oczywiście, wkrótce się okazuje, że światu grozi znacznie większe niebezpieczeństwo. Będą więc intrygi, przygody, walki i romanse.
Być może powyższy opis mógłby prowadzić do względne zwyczajnej sagi fantasy, ale na szczęście (lub nieszczęście, to już zależy od Waszych preferencji) świat Amberu to zabawka Rogera Zelaznego. Opisy są proste, a fabuła gna na złamanie karku, nie ma tu miejsca na wymyślną literaturę czy psychologię, liczy się fantazja Autora. Niektóre z jego pomysłów są dość szalone i zakrawają miejscami bardziej o surrealizm niż tradycyjnie pojętą fabułę. Na przykład w jednej chwili bohaterowie ratują niewiastę przytwierdzoną do pala, a w drugiej uciekają przed konnym pościgiem po podwodnych schodach prowadzących do miasta-odbicia Amberu. A wszystko to na niecałych dziesięciu stronach.
Dlatego też nie widzę sensu w streszczaniu Amberu – nie o to tutaj chodzi. To pewna wizja, którą się albo kupuje, albo nie. Nie ma stanów pośrednich. To raczej taki nieustanny eksperyment z fantastyką, niż fabuła, którą moglibyście się pasjonować. Jeżeli ktoś boi się mierzyć od razu z omnibusem, a nie zna Zelaznego, powinien sięgnąć po jakąś inną jego powieść (one zawsze są krótkie), a dopiero potem, ewentualnie, wrócić do Amberu. Oczywiście, cykl warto przeczytać również ze względu na jego znaczenie w historii fantastyki, jak i po to, by przypomnieć sobie, że książka, zwłaszcza z naszego ulubionego działu literatury, nie musi być nieustannym klepaniem tych samych wzorców. Zelazny jest oryginalny i nie zatrzymuje się nad zastanymi regułami, możemy za nim próbować nadążyć lub odpuścić, ale nie wolno go nie doceniać.
Tytuł: „Kroniki Amberu” tom 1
- Autor: Roger Zelazny
- Wydawca: Zysk
- Przekład: Piotr W. Cholewa, Blanka Kwiecińska-Kuczborska
- Gatunek: fantasy
- Okładka: twarda z obwolutą
- Ilość stron: 640
- Data wydania: 02.2015
- Format: 155x235 mm
- Cena: 49 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za przesłanie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus