„Nigdy nie jest za późno” - recenzja

Autor: Ania Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 01-10-2015 11:44 ()


Droga artysty nie jest łatwa. Pasja i pogoń za uczuciem spełnienia swoich pragnień potrafi przesłonić wszystko. Nawet szczęście własnej rodziny, bo nie zawsze jest się w stanie utrzymać oba marzenia.

„Nigdy nie jest za późno” (oryg. Ricki and the Flash) to opowieść o matce, która podążając za muzyką utraciła kontakt ze swoją rodziną. Po latach staje w sytuacji, gdy wsparcia potrzebuje jej córka, po zdradzie męża. Tylko czy przyjmie je od kogoś, z kim straciła więź dawno temu, kto ją zawiódł i zostawił? Czy stracone relacje można naprawić lub zbudować na nowo? Jak wskazuje polska wersja tytułu (bo do tłumaczenia jest mu daleko) czasami tak.

Ricki, grywająca w barze rockowe piosenki, a w dzień pracująca w supermarkecie przyjeżdża do rodzinnego miasteczka, na prośbę byłego męża, aby pomóc córce przejść przez trudny dla niej okres. Spotkanie z rodziną nie należy do łatwych, Ricki uzmysławia sobie jak wiele straciła i jak trudno będzie znaleźć miejsce w życiu dorosłych już dzieci. Usłyszy słowa pełne goryczy i będzie musiała zdobyć się na wiele poświęceń, aby uzyskać wybaczenie.

Autorką scenariusza jest Diablo Cody („Juno”). Po raz kolejny sięgnęła ona po dość interesujący temat, opierając fabułę na życiowym dylemacie, jakim jest postawienie swojej kariery ponad rodzinę i wynikające z tego konsekwencje. Zwłaszcza dla kobiety. Opuszczenie przez matkę nie jest czymś, co łatwo dzieciom zrozumieć i wybaczyć. Czy warto ponieść taką ceną dla swoich ambicji, tym bardziej, jeśli nie zostają one spełnione?

Diablo Cody kinową opowieść częściowo oparła na życiu Terry Cieri, swojej teściowej, która przez lata prowadziła zespół w New Jersey. Miłość do muzyki, występów na scenie przeplotła z odzyskiwaniem straconych, rodzinnych relacji oraz budowaniem nowego życia. Próbowała pokazać, że nigdy nie jest za późno na próbę uzyskania wybaczenia, na miłość, że dzieci kocha się zawsze, nawet, gdy nas odtrącają.  Poruszyła wiele wątków, ale nie do końca wykorzystała ich potencjał. Ze szczyptą ironii potrafiła pokazać pracę w supermarkecie, przestrzegane tam zasady, jak i przejaskrawić zamiłowanie do ekologii ukazane na weselu.  Jakby bawiła się różnymi motywami, każdy lekko akcentując, ale nie rozwijając do końca. Wszystko dzieje się szybko, oprawione muzyką i humorem, jednakże pozostaje pewien niedosyt. Można było wyciągnąć więcej emocji, ukazać głębiej problemy, które tylko zostały zarysowane. I pomimo, że w tym komediodramacie jest więcej zabawy niż smutku, nie braknie momentów do refleksji i po prostu film ogląda się świetnie. Dlaczego? Za sprawą aktorów. Ricki and the Flash to ten z nielicznych przykładów, kiedy odtwórcy ról z przyzwoitej historii robią prawdziwe widowisko.

Przede wszystkim film należy do Meryl Streep. Po raz kolejny pokazuje ona swój kunszt i to, że jest w stanie sprostać każdemu wyzwaniu. Równie świetnie wczuwa się zarówno w elegancką bizneswoman, jak i w podstarzałą rockmenkę. Ricki w jej wykonaniu to zastrzyk pozytywnej energii, postać barwna i nietuzinkowa. Zaskarbia sobą prawie całą uwagę. Meryl w tym filmie prezentuje nie tylko swój talent aktorski, ale kolejny już raz także muzyczny. Specjalnie do tego filmu nauczyła się również grać na gitarze. 

Bardzo dobrze w roli córki Ricki – Julie – wypadła Mamie Gummer, rodzona córka Meryl Streep. Chociaż już zdarzyło się jej występować z matką (jako małe dziecko w filmie „Zgaga” z 1986 r. oraz „Wieczór” z 2007 r., gdzie grała młodszą wersję postaci, w którą wcielała się Meryl), to w tym obrazie stworzyły wspaniały duet ukazując trudne relacje między matką a córką. Mamie Gummer przekonywująco wcieliła się w rolę porzuconej przez męża dziewczyny, zmagającej się z depresją, zmiennymi nastrojami i przyjazdem dawno nie obecnej w życiu rodzicielki. Duże brawa należą się również dla charakteryzatorów obu postaci, którym udało się podkreślić odpowiednim wyglądem naturę zarówno przesiąkniętej życiem scenicznym Ricki, jak i pogrążonej w rozterkach Julie (ta fryzura!).

Chociaż obie panie wysuwają się tutaj na pierwszy plan, nie sposób nie wspomnieć o jakże ważnych męskich rolach. Kevin Kline jako Pete - były mąż Ricki, wspaniale lawiruje między sztywnym człowiekiem sukcesu, kochającym ojcem i jednocześnie wyrozumiałym dla wyborów byłej partnerki mężczyzną. Nie brak w nim też nutki humoru i tęsknoty za przeszłością. Drugą postacią wartą uwagi jest Greg – sceniczny i życiowy partner Ricki, przyjaciel wspierający ją w trudnym momencie, znoszący jej nastroje i służący dobrą radą. Zgrany nie tylko w wykonywaniu piosenek duet ukazuje dojrzałą miłość, po przejściach. W tej roli Rick Springfield, dający popis swoich muzycznych (przebój "Jessie's Girl" z 1981 r., za który otrzymał nagrodę Grammy w kategorii dla najlepszego wokalisty rockowego), jak i aktorskich zdolności (ostatnio występujący w drugim sezonie serialu „Detektyw”).

Na uwagę zasługują również Sebastian Stan i Nick Westrate jako synowie Ricki. Niestety ich role nie zdążyły się rozwinąć, chociaż rozpoczęte wątki, ukazujące trudne relacje z matką,  mogłyby zostać bardziej rozbudowane, nadając dramaturgii i wyrazistości obrazowi. Jako ciekawostkę należy wspomnieć, że w rolę Maureen – drugiej żony Pete’a, wcieliła się Audra McDonald, aktorka i piosenkarka, chociaż w tym filmie nie miała okazji prezentować swojego muzycznego talentu. Pomimo zaledwie kilku scen stworzyła wyrazistą postać, wspaniałą matkę - przeciwieństwo Ricki.

Czy warto iść na ten film? Jeśli chce się posłuchać dobrej muzyki (wszyscy członkowie zespołu Flash, to muzycy), trochę pośmiać się i powzruszać, a może i skłonić do refleksji, to warto. A dla tych, którzy uważają, że temat został za płytko potraktowany przez Diablo Cody, to zdecydowanie ten film trzeba obejrzeć ze względu na Meryl Streep. Jest jak wino, im starsza, tym lepsza. Swoimi kreacjami zaskakuje i zachwyca za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie. Czas poświęcony na obejrzenie tego filmu na pewno nie będzie stracony.

Ocena: 6/10

Tytuł: „Nigdy nie jest za późno” 

Reżyseria: Jonathan Demme

Scenariusz: Diablo Cody

Obsada:

  • Meryl Streep
  • Rick Springfield
  • Kevin Kline
  • Mamie Gummer
  • Audra McDonald
  • Sebastian Stan
  • Ben Platt

Muzyka: Mark Wolfson

Zdjęcia: Declan Quinn

Montaż: Wyatt Smith

Scenograf: George DeTitta Jr.

Kostiumy: Ann Roth

Czas trwania 101 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus