"Stalowe Szczury" tom 2: „Chwała” - recenzja
Dodane: 23-09-2015 07:44 ()
Pisząc o którejś z wojen światowych zazwyczaj relacjonuje się wydarzenia – prawdziwe lub zmyślone – z punktu widzenia „tych dobrych” czy aliantów walczących z niemieckimi wojskami. Trudno, aby było inaczej, skoro są to książki głównie o bohaterach walczących z wielkim złem. Nawet w książkach, przedstawiających partyzantów lub wojsko alianckie jako zwykłych ludzi (czasem nawet zbyt zwykłych, bo zdegenerowanych przez wojnę), milczy się zazwyczaj o drugiej stronie wojennego medalu. Mimo upływu kilku dekad wciąż nie umiemy spojrzeć na żołnierza niemieckiego jak na człowieka. Jest to uzasadnione, ale mimo wszystko nie jest logiczne. Michał Gołkowski w swym cyklu „Stalowe Szczury” postanowił zagrać niezwykłymi kartami. Jego bohaterami są członkowie niemieckiego oddziału podczas I wojny światowej. Droga część serii, „Chwała”, w piątek ma mieć swą premierę.
Oddział kapitana Reinhardta nie jest już karną kompanią, a jej dowódca ma znowu swój stopień, choć nie odzyskał jeszcze ukochanego sterowca. Obecnie dowodzi ekipą wykonującą zadanie w rodzaju „mission impossible”, czyli w sumie nie zmieniło się tak wiele. Nadal stanowią zespół przeznaczony na rozkurz, tyle że teraz ich zadanie nie polega na czołganiu się w błocie, a jest operacją prowadzoną na tyłach armii. Podkomendni Reinhardta doskonale wiedzą, że mają znacznie więcej szans na śmierć niż na wykonanie zadania. Są też świadomi tego, że dla ich przełożonych, życie oddziału żołnierzy pod dowództwem niepokornego kapitana nie znaczy nic w wielkich planach, znanych może kilku osobom na całym świecie – a może tylko jednej? Czy jest nią generał von Ludendorff? A może za jego plecami kryje się ktoś znacznie potężniejszy? Wielka Wojna toczy się o znacznie istotniejsze sprawy niż to, co zaprząta głowę kapitana Reinhardta. Jakie dla wyniku ośmioletnich zmagań tylu armii ma znaczenie Marlene, czymkolwiek lub kimkolwiek jest? A może jednak ma? To wie tylko sam kapitan, walczący w imię własnych planów, dawno wyzbyty jakichkolwiek złudzeń i nie wierzący już w nic...
Przywykliśmy, jako odbiorcy, dostrzegać po przeciwnej stronie barykady samych złych ludzi. Pewien wyłom w tym murze uczynił Julian Siemionow, wprowadzając do akcji słynnej powieści „Siedemnaście mgnień wiosny” postać Helmutha Kaldera, niemieckiego szeregowca ratującego radziecką telegrafistkę i jej dziecko z rąk SS. Bardzo rzadko jednak myślimy o żołnierzach niemieckich armii, walczących w imię swoich wodzów, jak o ludziach. W czasie wojny takie myślenie jest w ogóle niemożliwe – mamy jednak pokój, i to od bardzo wielu lat. A jednak wciąż trudno nam uwierzyć, że „po drugiej stronie” też byli ludzie, zazwyczaj nie lepsi i nie gorsi od „naszych”. Właśnie na to położył nacisk autor „Stalowych Szczurów”, tworząc swój oddział niemieckich straceńców. To w ich rolę czytelnik ma się wczuwać, ich polubić, im kibicować. To bardzo trudna sztuka, szczególnie gdy tym czytelnikiem jest Polak. Tymczasem oddział stworzony przez Gołkowskiego naprawdę daje się lubić i w tym tkwi problem, bo jak tu lubić wroga?
Nie znam autora na tyle, by zgłębić jego pobudki. Dlaczego akurat Niemcy? Czy to ironiczna złośliwość wobec powszechnej w naszym kraju martyrologii, zakreślającej jasne granice: my biali, oni czarni? Czy też chęć eksplorowania niemal dziewiczego terenu literackiego? Obie odpowiedzi mogą być słuszne. Inteligencja i literacki instynkt Gołkowskiego pozwalają mu na eksperymenty. I choć nadal za najlepsze uważam jego książki utrzymane w klimacie STALKERa, nie mogę przecież zaprzeczyć, że „Stalowe Szczury” to świetny cykl. „Chwała” jest nawet lepsza niż „Błoto”, a może to ja zdążyłam przywyknąć do bohaterów, od których początkowo odrzucało mnie na wspomnianej wyżej zasadzie „to przecież wrogowie”. Trudno oderwać się od tej powieści, co w moich ustach ma swoją wartość, gdyż nie przepadam za książkami o wojnie. Nawet mnie trudno się jednak oprzeć urokowi literackiego stylu i polotowi Michała Gołkowskiego. Można by rzec, że choć przystępowałam do lektury najeżona obronnie, rozbroił mnie już na pierwszych stronach. Z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu poszukiwaczowi mocnych wrażeń.
Tytuł: „Chwała”
- Autor: Michał Gołkowski
- Cykl: „Stalowe szczury”
- Tom: 2
- Okładka: miękka
- Ilość stron: 380
- Format: 125 x 205
- Data premiery: 25.09.2015 r.
- Wydawca: Fabryka Słów
- ISBN: 978-83-7964-090-4
- Cena: 39,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus