„Więzień labiryntu”: „Próby ognia” - recenzja
Dodane: 20-09-2015 17:24 ()
Wielki labirynt z licznymi pułapkami oraz potworami żywcem wyjętymi z horrorów i garstka dzieciaków, która odważyła się wejść w paszczę lwa, zwycięsko wychodząc z tej śmiertelnie niebezpiecznej próby. Pierwsza część „Więźnia labiryntu” trzymała w napięciu do samego końca. Niewiadome mnożyły się, a młodzi bohaterowie nie wiedzieli czy mogą sobie nawzajem zaufać. Kresu ich ucieczki jednak nie widać…
W „Próbach ognia” otrzymujemy powtórkę z rozrywki, jednak utrzymaną w nie tak mrocznym klimacie, ani w tak minimalistycznym gronie bohaterów. Thomas, zmagający się z amnezją oraz garstka jego kompanów tym razem muszą uciekać z siedziby swoich wybawicieli, którzy nie mają tak szlachetnych zamiarów jak się początkowo wydawało. Wybór jednak nie należy do tych z rodzaju łatwych i przyjemnych. Albo poddanie się eksperymentom, albo ucieczka na spalone słońcem pustkowie, zniszczone miasta, gdzie grasują hordy Poparzeńców (całkiem przyjemna odmiana zombiaków). Młodzi decydują się odnaleźć ruch oporu i dotrzeć do bezpiecznej przystani, gdzie będą mogli spotkać innych odpornych na tajemniczego wirusa.
Sprawdza się stare porzekadło, że im większy budżet do dyspozycji, tym mniej fabuły w zamian za generowane komputerowo efekty. To jeden z mankamentów drugiej części. Więcej biegania, wybuchów i strzelanin, a mniej inteligentnej rozrywki. Oczywiście, całość w ryzach nadal trzyma główna tajemnica, kim tak naprawdę jest Thomas, czym jest wirus i poszukiwanie leku na niego. Na razie wraz z bohaterami zaliczamy kolejne przystanki ucieczki, spotykamy przyjaciół, jak i kolejnych wrogów. Gdzieś nad wyprawą wybrańców kładzie się cień pościgu agentów i machinacji organizacji ochrzczonej DRESZCZem, ale wszystko jest skrojone na modłę emocjonującej, lecz niezwykle banalnej rozwałki. To, co było świeże za pierwszym razem, teraz wydaje się niepotrzebną kalką. Reżyser Wes Ball buduje napięcie, ale nie za pomocą niedopowiedzeń, sztuczek czy blefu, tylko pościgów i chaotycznej, finałowej konfrontacji. A początek jest całkiem obiecujący, kiedy Thomas popada w paranoję, a reszta chłopaków nie chce mu wierzyć. Szkoda, że takiej atmosfery nie udało się utrzymać nieco dłużej.
Podróż przez wyjałowione pustkowia, kanały pełne Poparzeńców czy miasta zasiedlone przez resztę zdegenerowanej ludzkości nie poruszają już tak bardzo jak klaustrofobiczny nastrój pierwszej części. Twórcom przydarzają się też błędy logiczne, jak np. ucieczka od podnóża gór prowadzi do miasta, którego wcześniej nie było widać, a poprzednia metropolia została daleko w tyle. Niektóre zmiany względem pierwowzoru również mogą dziwić, bo telepatyczne porozumiewanie się między postaciami na pewno urozmaiciłoby fabułę filmu. Nie mówiąc już o zminimalizowaniu poszczególnych ról lub zmian dokonanych względem niektórych postaci, np. Brendy. Razi też nieprecyzyjny polski tytuł, bo prób ognia w tej produkcji nie uświadczymy.
Dopóki Thomas nie odzyska pamięci jego misja przypomina walkę z wiatrakami, bo mimo heroicznych zmagań i poświęceń, akcja obrazu nie poruszyła się ani na chwilę do przodu. Wiemy tyle samo, co na początku. Jedyna różnica to nowe lokacje i nowe postacie. Należy mieć nadzieję, że zamknięcie trylogii okaże się dużo mocniejsze i warte przemęczenia się przez dwie godziny „Prób ognia”. „Lek na śmierć” trafi do kin w 2017 roku, zatem miejmy nadzieję, że finał osłodzi rozczarowującą drugą odsłonę serii.
Ocena: 5/10
Tytuł: Więzień labiryntu: Próby ognia
Reżyseria: Wes Ball
Scenariusz: Noah Oppenheim, T.S. Nowlin, Grant Pierce Myers
Obsada:
- Dylan O'Brien
- Ki Hong Lee
- Giancarlo Esposito
- Aidan Gillen
- Thomas Brodie-Sangster
- Barry Pepper
- Lili Taylor
- Kaya Scodelario
- Rosa Salazar
- Nathalie Emmanuel
Muzyka: John Paesano
Zdjęcia: Gyula Pados
Montaż: Dan Zimmerman
Scenograf: Kelly Berry
Kostiumy: Sanja Milkovic Hays
Czas trwania 132 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus