„Wonder Woman” tom 3: „Żelazo” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 12-07-2015 20:00 ()


Kłótnie w rodzinie najwyraźniej nie są domeną tylko i wyłącznie śmiertelników. A przynajmniej tak można mniemać po kolejnych odsłonach rewitalizowanej serii o Amazonce Dianie. Bogowie drą z sobą przysłowiowe koty i nawet chwilowa stabilizacja, do której doszło po wydarzeniach przybliżonych w albumie „Trzewia” nie zmienia faktu, że żyją oni w ciągłym napięciu. Wszak przepowiednia o potomku Zeusa, który wytępi lokatorów Olimpu wciąż pozostaje aktualna.

Tak się bowiem złożyło, że kolejny „produkt” miłosnych podbojów Zeusa, porwana przez Hermesa córeczka Zoli, może w przyszłości wypełnić feralne proroctwo. Stąd zasiadający na tronie swego ojca Apollo, jak i ci spośród bogów, którzy uznali jego supremację, nie ustają w poszukiwaniach nowego członka rodziny. Z wysiłków na rzecz odnalezienia boskiego maleństwa nie rezygnuje również Diana. Co więcej, zainteresowanie wobec zjawiskowego dziecka wykazują także Nowi Bogowie, rasa nadistot zamieszkujących planetę New Genezis. Jakby tego było mało po siedmiu tysiącach lat wymuszonej izolacji z podziemnych otchłani powraca bezimienny, pierworodny syn Zeusa. Jak nie trudno się domyślić gigant łaknie zemsty i przy wsparciu tych, którzy umożliwili mu opuszczenie miejsca odosobnienia, nie kryje zamiaru jej osiągnięcia. Toteż już teraz można śmiało rzec, że będzie gorąco.

W trakcie lektury trzeciego już wydania zbiorczego serii „Wonder Woman” widać wyraźnie, że Brian Azzarello coraz pewniej czuje się w roli kreatora jej przypadków. Całość sprawia wrażenie starannie zaplanowanej intrygi z wyważeniem ról odgrywanych przez głównych uczestników tego dramatu. Linie dialogowe są zwięzłe i konkretne, a nawiązania do antycznych tradycji mitologicznych częste i właściwie dobrane. Natłok udzielających się tu postaci zdaje się być pod pełną kontrolą scenarzysty (nawet jeśli – tak jak w przypadku Lennoxa – poświecono im minimalną ilość „czasu antenowego”). Oś fabularna, choć w gruncie rzeczy nieco zbyt schematyczna, generuje emocje, za sprawą których ma się poczucie uczestniczenia w przełomowych wydarzeniach. Przenikanie rzeczywistości boskiej i ludzkiej nie „gryzie” się z sobą. Zapewne dlatego, że mieszkańcy Olimpu kierują się dość przyziemnymi imperatywami i niejednokrotnie przejawiają zachowanie charakterystyczne raczej dla rozkapryszonych nastolatków. Azzarello nadal chętnie korzysta z antycznego bestiariusza i konsekwentnie trzyma Wonder Woman z dala od reszty uniwersum DC.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„Żelazo” to również uzupełnienie biografii tytułowej bohaterki z okresu jej dojrzewania do roli walecznej Amazonki. Traktuje o tym wprowadzający do tegoż albumu epizod „zerowy”. Owa zwięzła, acz wyjątkowo udana fabuła, ma szansę okazać się dla czytelników nielichym zaskoczeniem. Poznajemy w niej bowiem nauczyciela Diany w zakresie sztuki walki. Nie zdradzając więcej szczegółów wypada jedynie nadmienić, że wielbiciele tej postaci w jej wersji sprzed jesieni 2011 r. nieprzypadkowo obruszyli się na takie właśnie przekształcenie mitologii Wonder Woman.

Rozczarowuje natomiast udział Oriona, jednego z najbardziej popularnych przedstawicieli Nowych Bogów. Syn posępnego władcy Apokalips, zwykle wyniosły i narwany (czemu dał wyraz m.in. w opublikowanej również u nas „Panice na Niebie”  - „Superman” nr 7-10/1994) w tym przypadku jakby zagubił gdzieś osobistą charakterność, cechę której zawdzięczał swoją popularność przejawiającą się m.in. w poświęconym mu solowym tytule. Niewykluczone, że w obawie przed silną osobowością Oriona (a w konsekwencji zmarginalizowania przezeń Diany) Azzarello zdecydował się okiełznać nieco temperament syna Darkseida. Niestety efekt jest taki, że ze starego, dobrego Oriona uczynił on nawet nie  tyle postać drugoplanową co wręcz incydentalnie zabierający głos element tła. Wielka szkoda.

Równie mocno wypada ubolewać nad nieco mniejszym niż w poprzednich tomach udziałem w ilustrowaniu tej opowieści przez Cliffa W. Chianga, a zatem artysty, który swoim wyrazistym stylem walnie przyczynił się do popularności restartowanej serii o Wonder Woman. Z drugiej strony zdecydowanie poprawił się Tony Akins, który jakby nieco stonował swoją skłonność ku stylistyce groteskizującej. Toteż efekt jego pracy sprawia wrażenie znacznie bardziej adekwatnego do ogólnego tonu opowieści niż miało to miejsce w albumie „Krew”. Owa ewolucja jego stylistyki nie przekreśla jednak artystycznego indywidualizmu tego twórcy, bowiem pomimo prób zachowania przezeń graficznej spójności ze stylem głównego rysownika tej serii Akins nie tylko pozostaje w pełni rozpoznawalny, ale też pozwala sobie na odrobinę plastycznej żywiołowości (sceny z udziałem Siracci, jeszcze jednej potomkini Zeusa). Podobnie rzecz się ma w przypadku reszty zespołu odpowiedzialnego za wizualną stronę tego przedsięwzięcia. To z kolei pozwala wysoko ocenić ów cykl także pod tym względem. Bez nadmiernych szaleństw i eksperymentatorstwa, ale za to solidnie i z duszą.

Seria o przygodach Diany ponoć nie zdobyła sobie takiej popularności wśród polskich czytelników jak się tego spodziewano. Wygląda jednak na to, że doczekamy się pełnej prezentacji stażu Azzarello i wspierających go plastyków przy tworzeniu „Wonder Woman”. Kolejny tom trafi do dystrybucji już w grudniu.

 

Tytuł: „Wonder Woman” tom 3: „Żelazo” 

  • Scenariusz: Brian Azzarello
  • Szkic: Cliff Wu Chiang, Tony Akins, Amilcar Pinna, Goran Sudzuka
  • Tusz: Cliff Wu Chiang, Dan Green, Rick Burchett
  • Kolor:  Matthew Wilson i Nick Filardi
  • Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
  • Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca: Egmont Polska 
  • Data premiery: 15 czerwca 2015 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17 x 26 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 176
  • Cena: 75 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Wonder Woman vol.4” nr 0 oraz 13-18 (listopad 2012-maj 2013 r.) 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus