„Elryk” tom 2: „Zwiastun Burzy” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 23-02-2015 20:34 ()


We wstępie do drugiego tomu komiksowych perypetii Elryka z Melniboné wprost stwierdzono, że „(…) mamy do czynienia z reinterpretacją najbardziej udaną”. Brzmi jak typowy, marketingowy slogan? Sęk w tym, że autorem tych słów jest nie byle kto, bo sam Alan Moore, twórca którego wielbicielom komiksu przedstawiać raczej nie trzeba. Co sprawiło, że ów nierzadko uszczypliwy scenarzysta z pełnym przekonaniem wychwala frankofońską adaptację powieści z udziałem wspomnianego osobnika?

Wbrew pozorom autor m.in. „V jak Vendetta” w przedmowie do niniejszego komiksu nie poświęca temu zagadnieniu zbyt wiele miejsca. Daje się jednak poznać jako zagorzały wielbiciel opowieści powstałych dzięki wyobraźni jego rodaka, Michaela Moorcocka. Zresztą już tylko ów wstęp to rzecz sama w sobie godna uwagi, pełna trafnie wskazanych zbieżności pomiędzy wyspiarskim królestwem a podupadłym wskutek m.in. utraty kolonii i społecznego rozkładu Imperium Brytyjskim.

Tymczasem w „Zwiastunie Burzy” ponownie stajemy się świadkami intrygi na cesarskim dworze Melniboné. Jak zapewne pamiętają czytelnicy tomu inicjującego tę serię („Rubinowy tron”), owładnięty rządzą władzy Yyrkon nie wahał się uprowadzić własnej siostry, a zarazem ukochanej cesarza. Pomimo trawiącej Elryka słabości fizycznej mobilizuje on swoją gwardię i niezwłocznie wyrusza w pościg za zdradzieckim krewniakiem. Przy czym może on liczyć nie tylko na krewkich i bezwzględnie posłusznych gwardzistów, ale przede wszystkim Ariocha, bóstwa wywodzącego się z odległych dziedzin chaosu. Tak się bowiem złożyło, że już od zamierzchłych czasów Melniobonianie zwykli oddawać hołd nadistotom o tego typu podejrzanej proweniencji. Niestety owo wsparcie ma swoją cenę. I to wysoką. Bo jak zapewne nie trudno się domyślić dla „bogów” tego sortu co wzmiankowany Arioch altruizm i miłosierdzie to jakości skrajnie obce. Tym samym Elryk, zdawałoby się najpotężniejszy monarcha znanego świata, staje się pionkiem w rozrywce nieobliczalnego bóstwa.

Wraz z drugim tomem komiksowej adaptacji sagi o białowłosym władcy Melniboné akcja tej opowieści wyraźnie przyspiesza. I co więcej odpowiedzialny za jej skrypt Julien Blondel (wpierany przez Jeana Luca-Cano) uzyskuje ów efekt z dużym wyczuciem. Bowiem niuanse świata przedstawionego odsłania stopniowo, uzyskując tym samym patetyczną (w pozytywnym rozumieniu tego słowa) nastrojowość. Dotyczy to zarówno przekazów o dramatycznych wydarzeniach z przeszłości, natury despocji rządzonej przez tytułowego bohatera, reperkusji układu zawartego przed tysiącleciami pomiędzy Melnibonianami a bóstwami chaosu oraz statusu tzw. Młodszych Królestw, niegdyś bezpośrednio podlegających budzącemu grozę cesarstwu. Równocześnie duet scenarzystów zdołał trafnie ująć nie tylko dekadentyzm tej państwowości, ale też gorzką refleksję w kontekście postępującej degeneracji podległej mu elfiopodobnej rasy. Szczególnie udanemu rozwinięciu ulega profil psychologiczny tytułowego bohatera, który pomimo wpisanej w jego osobowość skłonności do okrucieństwa (determinizm społeczny najwyraźniej zrobił swoje) oraz typowego dla klasycznego wizerunku elfów zadufania, w gruncie rzeczy kieruje się szlachetnymi przesłankami. Bowiem w obliczu zagrożenia bytu kierowanej przezeń struktury politycznej potrafi podjąć zaskakująco niekonwencjonalne decyzje. Nawet jeśli kosztować go to będzie trwałą rozłąkę z najbliższymi. Owe pozorne sprzeczności w motywacji głównego bohatera zostają przekonująco uzasadnione. Wątek rodowego konfliktu, mimo przynależności do grupy aż nazbyt często eksploatowanych w literaturze fantasy poprowadzono na tyle umiejętnie, że ma on szansę zaangażować emocjonalnie także czytelników doskonale zaznajomionych z mitami arturiańskimi, „Pieśnią Lodu i Ognia” George’a R. R. Martina czy co bardziej fantastycznie brzmiącymi epizodami legendarnej historii Polski w wykonaniu mistrza Wincentego Kadłubka. Odległe w czasie tradycje, o niegdysiejszej walnej konfrontacji pomiędzy enigmatycznymi władcami ładu i bóstwami chaosu, udatnie wzbogacają mityczny kontekst tej opowieści. Ponadto – jakby na przekór swojej astenicznej fizyczności – Elryk daje się poznać jako osobnik przejawiający zaskakująco znaczną wolę mocy. Tym samym wiele wskazuje, że w perspektywie przeznaczonej mu roli marionetki mrocznych sił nie zamierza on pozostawać bierny. 

 

Ilustracje w wykonaniu Didiera Poli, Robina Rechta i Juliena Telo podkreślają mroczną aurę rzeczywistości kreowanej. Przejawia się to w poczuciu degeneracji zżerającej od środka Melnibonian, którzy pomimo militarnej potęgi i pozornych znamion chwały najlepsze czasy mają już za sobą. Owo zjawisko dotyczy zresztą nie tylko wyspiarskiego matecznika quasi-elfickiej społeczności, ale też dawnych zamorskich dominiów cesarstwa (wzmiankowanych Młodszych Królestw), gdzie tradycje o wzbudzanej niegdyś przez Melniboné grozie stopniowo grzęzną w otchłani zapomnienia. Słowa uznania należą się również zarówno w kontekście podkreślającego dramatyzm chwili kadrowania, trafnie ujętej mimiki uczestników tej fabuły jak i wizerunku prastarych monster przebudzonych mocą plugawych inkantacji. Za podstawę warstwy kolorystycznej posłużyły przyćmione, ziemiste barwy jak ulał podkreślające posępny nastrój dominujący w tej opowieści. Tym samym osiągnięto efekt zbliżony do formuły zaproponowanej w opublikowanej również u nas tetralogii „Trzeci Testament”, skrajnie odmiennej od radosnej palety barw stosowanej w części produkcji prezentowanych m.in. na łamach „Fantasy Komiks” czy zapowiedzianej przez polską filię Egmontu serii „Szklane Miecze”. Nie przekonuje natomiast pomysł na wizualne ujęcie „Zwiastuna Burzy”, znacznie odmienne w zestawieniu z wcześniejszymi komiksowymi adaptacjami monarchy Melniboné i chyba aż nazbyt udziwnione.

Wraz z drugą odsłoną tej ponoć najbardziej udanej adaptacji cyklu o Elryku seria  jakościowo wyraźnie zwyżkuje. Warto po nią sięgnąć, bo burzliwe dzieje tej inspirującej kreacji literackiej (pozdrawiamy Andrzeja Sapkowskiego i jego „Białego Wilka”) na dobrą sprawę dopiero się rozpoczynają.

 

Tytuł: „Elryk” tom 2: „Zwiastun Burzy”

  • Tytuł oryginału: „Elric –Stormbringer”
  • Scenariusz: Jean-Luc Cano i Julien Blondel
  • Rysunki: Julien Telo, Robin Recht, Didier Poli
  • Kolor: Scarlett Smulkowski, Robin Recht, Jean Bastide
  • Przedmowa: Alan Moore
  • Przekład z języka francuskiego: Jakub Syty
  • Redakcja merytoryczna: Krzysztof Janicz
  • Wydawca: Taurus Media
  • Data publikacji wersji polskiej: 20.01.2015 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 22 x 29,5 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 56
  • Cena: 47 zł

 

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.

 


comments powered by Disqus