„Batman”: „Mroczne zwycięstwo” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 20-10-2014 10:20 ()


Spolszczona wersja „Batman": „Długie Halloween” okazała się jedną z najchętniej nabywanych komiksowych propozycji 2013 roku. Biorąc pod uwagę klasę tego tytułu ta okoliczność ani trochę nie dziwi. Nic również dziwnego, że wydawca tego komiksu zdecydował się na prezentację pozostałych odsłon „batmanicznej” trylogii Jepha Loeba i Tima Sale’a. Stąd po „Rzymskich wakacjach” z udziałem Seliny Kyle polscy czytelnicy doczekali się „Mrocznego zwycięstwa”.

Zdawałoby się, że po gwałtownym zgonie Carmine Falcone (w niektórych środowiskach znany również jako „Rzymianin”) oraz zdemaskowaniu przestępcy ochrzczonego mianem Holidaya sytuacja w Gotham City ulegnie stabilizacji. Oczywiście nic bardziej mylnego. Następczyni bossa pięciu głównych rodzin mafijnych – jego córka Sofia – ani myśli rezygnować z hegemonii w przestępczym półświatku. Pech w tym, że ród Falcone stopniowo zdaje się ustępować pola marginalizowanym dotąd dziwolągom pokroju Poison Ivy, Jokera i Mr. Freeze’a. Zwłaszcza, że w efekcie ataku na Arkham większość ekscentrycznych szaleńców ponownie trafia na wolność. Wśród nich również były prokurator okręgowy Harvey Dent, okaleczony na ciele, a nade wszystko na duszy.

Niewiele później w mieście pojawia się kolejny seryjny zabójca. Tak jak wcześniej Holiday, tak teraz tajemniczy Wisielec, na czas łowów obrał sobie kolejne święta. Jednak tym razem ofiarami mordercy padają przedstawiciele miejskiej policji. Przy czym w miejscach egzekucji odnajdywane są dokumenty należące niegdyś do Harveya Denta z naniesioną grą w wisielca. Wariant, iż to właśnie były prokurator (obecnie znany jako Two-Face) stoi za wspomnianymi morderstwami wydaje się zbyt oczywisty. Niemniej Detektyw w Pelerynie nie zaprzestaje poszukiwań dawnego przyjaciela. W międzyczasie lista podejrzanych ulega poszerzeniu o coraz to nowe osoby. Nie wyłączając nie tak dawnej prawie-sojuszniczki jaką była dlań Catwoman. Stąd przed Mrocznym Rycerzem nie lada wyzwanie. Być może o jeszcze większym stopniu komplikacji niż miało to miejsce w przypadku Holidaya.

Podobnie jak przy okazji intrygi zawartej w „Długim Halloween”, tak również tutaj Jeph Loeb skorzystał z wzorców z powodzeniem przetestowanych w literaturze i kinie gangsterskim. Tyle, że wzbogaconych o superbohaterską domieszkę oraz tradycje zaistniałe w dwóch poprzednich tomach tej sagi. Stąd reguły rządzące narracją „Mrocznego zwycięstwa” mogą sprawiać wrażenie nieco zbliżonych do tego z czym mieliśmy już wcześniej do czynienia. Scenarzysta zadbał jednak o stosowne zawikłanie przewodniej intrygi oraz wkomponowanie co najmniej kilku mylnych tropów. Stąd rozszyfrowanie tożsamości Wisielca może okazać się wcale niełatwym zadaniem. Bywają zresztą momenty, że zarówno Batman jak i permanentnie strapiony James Gordon (świeżo awansowany na komisarza miejskiej policji) zdają się bliscy kapitulacji. A to tylko pogłębia atmosferę zagubienia towarzyszącą zmaganiom z nieuchwytnym wrogiem.

„Mroczne zwycięstwo” to jednak przede wszystkim opowieść o niepowetowanej stracie jaką okazało się dla grona prawych miasta Gotham przejście Harveya Denta na przysłowiową ciemną stronę mocy. Brak przejawianej przezeń swego czasu determinacji w zwalczaniu zbrodniczych procederów boleśnie odczuwa przede wszystkim komisarz Gordon. Zwłaszcza, że jego współpraca z nowym prokuratorem – Janice Porter – układa się znacznie gorzej. Podobnie rzecz się ma w przypadku Mrocznego Rycerza. Bo jak pamiętają czytelnicy zaznajomieni z „Długim Halloween”, Bruce Wayne de facto był już zdecydowany ujawnić Dentowi swoją podwójną tożsamość. Niestety feralne zdarzenie podczas rozprawy Salvatore Maroniego na dobre wyeliminowało wspomnianego prokuratora spośród przeciwników przestępczości.

Niewiele tylko mniej istotny wątek dotyczy początków współpracy Batmana z jego nastoletnim sojusznikiem. Stąd też po raz kolejny ukazano tragiczną historię rodziny Graysonów oraz dojrzewania Dicka do roli Robina. Ów wątek, wbrew ilustracji na okładce, nie stanowi sedna tej epopei. Jednak ze względu na jego znaczenie dla dalszych dziejów Zamaskowanego Krzyżowca trudno uznać go za trzeciorzędny. Nie zmienia to faktu, że proces upadku rodziny Falcone oraz udziału w tych wydarzeniach odmienionego Harveya Denta zdaje się dominować w „Mrocznym zwycięstwie”. Tym samym doczekaliśmy się fabuły, za sprawą której Two-Face przestaje być jedynie podrzędnym elementem w szerszym planie podobnych mu dziwolągów („Joker”) bądź też biernym tłem dla ich poczynań („Trybunał Sów”). Owszem, także i u nas zaprezentowano niegdyś dwie opowieści, w których z powodzeniem uchwycono drzemiący w tej postaci potencjał („Faces” i „Schismed Faces” w „Batman & Superman” nr 4-5/1998 oraz 9/1998). Przynajmniej u piszącego te słowa poczucie niedosytu jednak pozostało. Można śmiało rzec, że za sprawą „Mrocznego zwycięstwa” zwrócono honor tej aż nazbyt często niedocenianej postaci.

Jakość ilustracji zaproponowanych przez Tima Sale’a po prostu ścina z nóg. Już tylko kompozycje zdobiące okładki poszczególnych rozdziałów tej opowieści stanowią galerię brawurowo sportretowanych oponentów Mrocznego Rycerza. Być może nie wszyscy czytelnicy akceptują specyficzną manierę tego plastyka, który już na wczesnym etapie swojej kariery zdołał wykształcić z miejsca rozpoznawalny, trudny do podrobienia styl. Wszak charakterystyczne dlań odkształcenia znamionujące zamiłowanie ku karykaturze mogą okazać się dla przynajmniej części z nich nie do przebrnięcia. Niemniej chyba próżno szukać wśród osób chociaż pobieżnie zaznajomionych ze sztuką komiksu (i plastyką w sensie ogólnym) śmiałków kwestionujących talent Sale’a i unikalny charakter jego stylistyki. Nie nadużywając emfazy wypada podsumować, że podziwianie twórczości tego autora to radość w najczystszej postaci. Plansze jego autorstwa można oglądać po wielokroć za każdym razem odkrywając kolejne walory warsztatu Sale’a. Dotyczy to zwłaszcza całostronicowych kompozycji, które subtelnie uchwyconą nastrojowością niekiedy kondensują więcej ładunku dramaturgii niż stronice po brzegi upchane kadrami i tekstem.

Warstwą kolorystyczną, tak jak miało to miejsce w pierwszej części tej sagi, ponownie zajął się Gregory Wright. Jego wizję charakteryzują nieco przygaszone barwy, odmienne od tych zastosowanych w „Rzymskich wakacjach” przez Dave’a Stewarta. Przy czym hierarchizowanie obu wspomnianych twórców byłoby niczym nieuzasadnione. Chociażby ze względu na odmienną lokalizację miejsca akcji w solowej opowieści z udziałem Catwoman i pozostałymi odsłonami tej sagi. Obaj panowie znakomicie odnaleźli się w powierzonym im zadaniu i trzeba wprost stwierdzić, że artystyczny sukces trylogii jest w niemal tym samym stopniu ich zasługą co scenarzysty i rysownika.

Autentycznie żal, że wraz z „Mrocznym zwycięstwem” trylogia Loeba i Sale’a dobiegła końca. Cząstkowym, acz istotnym pocieszeniem może być zapowiedź albumu zbierającego krótsze formy w wykonaniu wspomnianego rysownika. Wśród nich znajdzie się również prezentowana już polskiemu czytelnikowi opowieść „Blades” („Batman & Superman” nr 5-6/1998) do scenariusza Jamesa Robinsona („Starman vol.2”, „JSA”). Miało to jednak miejsce przed kilkunastu laty, a zatem w formule poligraficznej charakterystycznej dla owych czasów. Zapowiedziany na luty 2015 r. album, zachowując pod tym względem współczesne standardy, z pewnością nada tej opowieści nowego blasku. Póki co pozostaje sycić się wizualną warstwą (fabularną zresztą też) „Mrocznego zwycięstwa”, dzieła które nieprzypadkowo znalazło dla siebie stałe miejsce w ścisłym kanonie klasyki komiksu superbohaterskiego.

 

Tytuł: „Batman": Mroczne zwycięstwo

  • Tytuł oryginału: „Batman: Dark Victory”
  • Scenariusz: Jeph Loeb
  • Szkic i tusz: Tim Sale
  • Kolor: Gregory Wright
  • Liternictwo: Marcin Samojłowicz
  • Przedmowa: David S. Goyer
  • Przekład: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Mucha Comics
  • Data premiery wersji oryginalnej: 24 października 2001 r.
  • Data premiery wersji polskiej: 4 października 2014 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,5 x 26,5 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 392
  • Cena: 149 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie na kartach mini-serii „Batman: Dark Victory” nr 0-13 (grudzień 1999 - grudzień 2000 r.)

 

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

 


comments powered by Disqus