"Swamp Thing" vol 1. - część trzecia

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 17-01-2011 20:23 ()


Anton Arcane runął w otchłań fosy swego zamku, a wraz z nim jego kreatury. Jak się jednak okazuje nie wszystkie. Oto bowiem podczas wędrówki po przepastnych komnatach siedziby czarownika Alec napotyka jeszcze jedno monstrum – smukłą, pokraczną istotę, której wygląd na pierwszy rzut oka wzbudza skojarzenia z istotą powołaną do życia przez Victora Frankensteina. Niebawem okazuje się, że ów „Patchwork-Man” to nieszczęsny brat Arcane’a, Grigori, którego ten wskrzesił w nowej postaci, po tym jak rzeczony zmarł na atak serca. Zdeformowany, pokraczny stwór zachował wspomnienia swej dawnej egzystencji, a jego głównym imperatywem jest pragnienie ponownego ujrzenia córki ...

W tym samym czasie na Bałkany przybywa agent rządowy Matt Cable. Przekonany o odpowiedzialności Swamp Thinga za śmierć Aleca Hollanda nosi się z zamiarem pochwycenia rzeczonej istoty. Nie wie, że każdy jego ruch jest monitorowany przez Mister E, przedstawiciela enigmatycznego stowarzyszenia określanego przezeń jako Conclave. Tym samym akcja stopniowo nabiera tempa, a na scenę wkracza kolejna, kluczowa postać w mitologii „Potwora z Bagien”: Abigail Arcane. To właśnie wzmiankowana córka Grigoria, a równocześnie bratanica czarownika, z którym dopiero co zmierzył się Alec.

W niniejszym odcinku nie zabrakło wszystkich elementów budujących specyficzny „gotycyzujący” klimat tej serii. Nawiązania do najsłynniejszej powieści Mary Shiley skutecznie podkreślają tę tendencje. Sztafaż pozornie wyświechtanych środków w ujęciu ekspresyjnej stylistyki Berniego Wrightsona nabiera przekonującej wymowy, tworząc ponurą, przekonującą rzeczywistość górskiego miasteczka gdzieś na Bałkanach. Mimo, że wizerunek Grigori’ego „Patchwork-Man” Arcane’a nawiązuje do najbardziej znanego wyobrażenia „Frankensteina”, brawurowo ukazanego przez Borisa Karloffa, to jednak trudno posądzić wspomnianego plastyka o wtórność. Scenie konfrontacji, w trakcie której Swamp Thing usiłuje powstrzymać swego oponenta, nie brak trafnie ujętej dynamiki ukazanej ze zróżnicowanych perspektyw – „żabiej” czy „lotu ptaka”. A wszystko to Wrigtson ukazał tradycyjną dlań bogatą kreską podkreślającą grę światła i cieni niczym w drzeworytach.. Świetna robota autentycznego artysty.

Chciałoby się rzec, że aż nazbyt wiele w tym cyklu świetnie znanych nam „klisz” fabularnych. – ileż można „wałkować” ograne motywy pokroju mrocznych zamczysk, czy monstr spreparowanych za sprawą złowieszczych magików. Wein to zbyt sprawny scenarzysta by popaść w pułapkę wtórności; dlatego też z wprawą żongluję on konwencją opowieści grozy konsekwentnie rozbudowując realia mini-universum „Potwora z Bagien”. Niejednoznaczność i odpychająca powierzchowność to tylko część z oryginalnych cech tej zaiste wyjątkowej w skali całego ówczesnego DC postaci.

Powrót z bałkańskich rejonów Europy zaiste nie należał do łatwych, a przynajmniej w swej części finalnej. Oto samolot z Abigail Arcane, Mattem Cable oraz Swamp Thingiem na pokładzie uległ poważnej katastrofie i chyba tylko cud sprawił, że załoganci wyszli z niej bez większego uszczerbku. Niestety... Nie byłoby dobre fabuły superbohaterskiej bez odrobiny problemów. A tych zaiste tu nie brak. Oto nasi bohaterowie trafiają do ponurej posiadłości, jakiej nie powstydziłby się sam Edgara Allan Poe, czy Stefan Grabiński. Podejrzanie zachowujący się mieszkańcy to jedynie preludium do tego co czeka „Człowieka-Roślinę”, bo wraz z rozwojem toku fabuły na jego drodze staje śmiertelnie niebezpieczny wilkołak-albinos. Jak łatwo przewidzieć nie obyło się bez brutalnej w swej formule konfrontacji.

Scenarzysta niniejszej serii konsekwentnie generuje jej klimat charakterystyczny dla horrorów retro. „Frankensteina” (czy może „Patchwork-Mana”) zastąpił wilkołak, czyli kolejna standardowa postać z panteonu filmów grozy. Podobnie, jak w przypadku nieszczęsnego ojca, Abigail także i tu główny oponent tytułowego bohatera to również postać niejednoznacznie interpretowana, w gruncie rzeczy ofiara swego losu – podobnie zresztą jak i przeistoczony Alec Holland. Tym samym Len Wein zrywa z dualnym, czasami wręcz naiwnie westernowym podziałem na tzw. złych i dobrych. W niniejszej serii nie ma miejsca na tak sztuczne rozgraniczenie; ci, którzy swą powierzchownością mogą przyprawiać o dreszcze częstokroć noszą w sobie znacznie więcej człowieczeństwa niż da się to dostrzec gołym okiem. Mimo, że scenarzysta z definicji nie planował szczególnie ambitnych fabuł (na co zresztą ówczesny rynek nie był gotowy); a jednak udało mu się wytworzyć nastrój osamotnienie i zagubienia zarówno Aleca Hollanda, jak i chłopaka obarczonego klątwą przeistaczania się w wilkołaka. Tym samym już u swego zarania „Swamp Thing vol. 1” znacznie wyrastał ponad standard horrorystycznego produkcyjniaka.

Ilustracyjnie Berni Wrightson spisał się z charakterystyczną dlań perfekcją. Klimatyczna, nastrojowa scenografia, napawający pesymizmem wystrój wnętrz, mięsiście wyraziste rysy zaistniałych tu postaci – niby ograne chwyty widziane już wielokrotnie wcześniej. A jednak w wykonaniu wspomnianego – nie bójmy się tego słowa – artysty przekonująco wpływa na efekt końcowy opowieści. Także wizerunek.

 

Zobacz także:

 

„Swamp Thing vol. 1” nr 3

  • Tytuł historii: “The Patchwork Man”
  • Czas publikacji: luty 1973 roku
  • Scenariusz: Len Wein
  • Ilustracje i okładka: Berni Wrightson
  • Kolory: Tatjana Wood
  • Liternictwo: Ben Oda i Gaspar Saladino
  • Liczba stron: 32

„Swamp Thing vol. 1” nr 4

  • Tytuł historii: “Monster on the Moors”
  • Czas publikacji: kwiecień 1973 roku
  • Scenariusz: Len Wein
  • Ilustracje i okładka: Berni Wrightson
  • Kolory: Tatjana Wood
  • Liternictwo: Ben Oda i Gaspar Saladino
  • Liczba stron: 32

Reedycja m.in. na łamach wydania zbiorczego „Secret of the Swamp Thing” we wrześniu 2005 roku

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...