"Kriss de Valnor" tom 1: "Nie zapominam o niczym!" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 22-11-2010 09:12 ()


Długo twórcy „Thorgala” wzbraniali się przed rozdrobnieniem swojego najsłynniejszego dzieła. W czasach, kiedy w telewizji królują seriale, w kinie sequele, a w komiksowym światku najróżniejsze cykle poboczne, trend ten nie mógł ominąć również perypetii „gwiezdnego dziecka” i jego rodziny.

Chyba nikt nie miał wątpliwości, że jeżeli kiedykolwiek pojawi się spin-off to będzie traktował o Kriss de Valnor. Nieustępliwa heroina przewija się na kartach oryginalnej serii wielokrotnie, skutecznie zatruwając życie bohaterów, ale również będąc motorem napędowym niezliczonych wydarzeń. Trudno sobie wyobrazić cykl bez barwnej wojowniczki, konkurującej z Aaricią o względy Thorgala.

Żywot Kriss, jak mogło się wydawać w dwudziestym ósmym albumie serii, ostatnim rysowanym przez Grzegorza Rosińskiego w starym stylu, dobiegł końca. Yves Sente uznał jednak, że pospolita śmierć jest niegodna postaci tej wielkości. Złodziejce, morderczyni, a także ponętnej kusicielce warto poświęcić oddzielny album.

Po pamiętnych wydarzeniach podczas ucieczki z Ravinum, Kriss budzi się w pałacu Walkirii, nie będąc w pełni świadoma czy widok przed jej oczyma to jawa czy sen. Szybko dowiaduje się, że czeka ją sąd bogini Freyji, która ważąc dotychczasowe uczynki wojowniczki zadecyduje o jej ostatecznym losie. Wprowadzenie do mini-serii okazuje się sprytnym zabiegiem fabularnym, odkrywającym nie tylko nieznane dotąd obrazy z młodości Kriss, ale także innych postaci. Sente zdecydował się przybliżyć okoliczności, które odegrały istotne znacznie przy kształtowaniu się charakteru dziecka, przyszłej heroiny. Bezbronna dziewczyna została pozostawiona przez zastraszaną i uległą matkę na łasce bezlitosnego i okrutnego ojczyma. Wychowana w domu bez rodzicielskiej miłości, dręczona i upodlana, przerodziła się w nieufną dzikuskę. Jej system wartość uległ zmianie, a górę nad emocjami wziął instynkt samozachowawczy. Mimo tej metamorfozy Sente daje wyraźnie do zrozumienia, że dziecko, mimo iż skażone pierwiastkiem zła, nie zawaha się pomóc innym w potrzebie.

Między skrawki z życia Kriss, scenarzysta wplótł oraz rozbudował nieznane karty z przeszłości Sigwalda Akrobaty, którego poznaliśmy w „Łucznikach”. Niezwykle płynnie przeszedł z jednej opowieści do drugiej, odsłaniając tylko namiastkę potencjału drzemiącego w thorgalowym uniwersum. Fabularna konstrukcja zaproponowana przez niego, pozwoliła po mistrzowsku przybliżyć znajdujące się w ścisłej korelacji postaci. Nie dał przy tym odczuć, że któryś wątek jest uzupełniający. Wprost przeciwnie, oba w równym stopniu absorbują uwagę widza, aż chce się chłonąć więcej opowieści wychodzących spod jego ręki. 

Byłoby krzywdzące wszystkie zasługi przypisać wyłącznie Sente’owi, zapominając o ilustracjach Giulio De Vity. Rysunki są olśniewające, barwne, a Kriss de Valnor dawno nie prezentowała się tak wyśmienicie. Graficznie album sprawia wrażenie perfekcyjnie dopracowanego, oko cieszy zarówno pałac Walkirii, jak również wspomnienia z młodości bohaterki. Duża w tym zasługa żywych, mocno nasyconych kolorów, podkreślających wyjątkowość fantastycznego świata. De Vita poczyna sobie dość odważnie, bezbłędnie ujmując za pomocą grafiki kwintesencję i osobowość Kriss. Rozbudza tylko apetyt przed kolejnym albumem.  

Bogactwo świata wykreowanego przez Jeana Van Hamme’a, a ukazanego dotychczas oczami wyobraźni Grzegorza Rosińskiego maluje się niczym bezkresna kraina, w której losy bohaterów splatają się, rodząc kolejne, niesamowite opowieści. Pierwszy tom „Kriss de Valnor” jest tego idealnym przykładem. Udziela odpowiedzi na dręczące miłośników serii pytanie - co się stało z Kriss, a nadto autorzy raczą nas dwoma zajmującymi historiami. Sente udowadnia przy tym, że jest utalentowanym i pomysłowym scenarzystą. Niniejszym albumem chyba na dobre zamknie usta malkontentom krytykującym jego poczynania w macierzystej serii. Należy bowiem pamiętać, że świat Thorgala odziedziczył niejako w spadku po Van Hamme, w dość trudnym okresie, kiedy cykl potrzebowała silnego wstrząsu i zastrzyku świeżości. Natomiast w „Kriss de Valnor” otrzymał niemal nieograniczone pole działania, może snuć swoje opowiastki o pobocznych postaciach, do każdej z nich doprawiając fascynującą historię i nie tylko.

„Kriss de Valnor”: „Niczego nie zapominam!” to miłe zaskoczenie, nawiązanie do najlepszych opowieści ze świata Thorgala. Autorzy serii stanęli na wysokości zadania, a myślę, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i czeka nas jeszcze sporo dobrej przygody. Gorąco polecam, naprawdę warto poznać bliżej młodość intrygującej Kriss de Valnor.

 

Tytuł: "Kriss de Valnor": "Nie zapominam o niczym!"

Scenariusz: Yves Sente

Rysunek: Giulio De Vita

Wydawca: Egmont

Data publikacji: 29.11.2010 r.

Format: A4

Druk: kolor

Stron: 56

Papier: kredowy

Oprawa: miękka/twarda

Cena: 22,99 zł/29,99 zł

 

     


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...