"Sandman: Senni łowcy" - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 27-09-2010 14:15 ()


Zjawiskowość Sandmana w wersji Neila Gaimana nie podlega dyskusji; podobnie zresztą jak dochody z tej szacownej serii, postrzeganej przez wielu jako najlepiej napisany cykl komiksowy wszech czasów. I trudno dziwić się podobnym opiniom, bowiem pomimo upływu kolejnych lat zdaje się nie tracić nic ze swej wymowy, a wręcz zyskiwać.

Nic zatem dziwnego, że pomimo definitywnego zamknięcia serii wraz z epizodem 75 (marzec 1996 r.) DC Comics raczy nas kolejnymi fabułami osadzonymi w realiach wykreowanych na potrzeby Władcy Snów. Stąd serie "odpryskowe" takie jak "Śnienie", "Lucyfer", „Śmierć” czy jednostkowe przedsięwzięcia pokroju "Furii" wypada uznać za swoiste dziedzictwo najbardziej udanego tworu Neila Gaimana, a zarazem okazję do "odcinania kuponów". Do tegoż grona zaliczają się również "Senni Łowcy", komiksowa adaptacji opowiadania stylizowanego na japońską przypowieść/legendę, w której Morfeusz odgrywa niebagatelną rolę. Opublikowany w 1999 roku literacki pierwowzór (który zresztą doczekał się polskiego przekładu) zaistniał z myślą o celebracji dziesiątej rocznicy premiery serii "Sandman". Z kolei jego komiksowa adaptacja trafiła na księgarskie półki kolejną dekadę później. Przełożeniem tej opowieści na język komiksu zajął się całkiem nieźle znany polskim czytelnikom P. Craig Russell. To właśnie on podejmował się już wcześniej podobnych zadań, również w kontekście prozy Gaimana (opublikowane przez Dark Horse "Morderstwa i tajemnice"; spolszczone przez Egmont wiosną 2003 roku).

Ponoć rzeczony grafik z dawna palił się do adaptowania tegoż utworu w komiksowej formie, a przynajmniej stara się to sugerować w posłowiu do tegoż albumu, zarówno on sam jak Neil Gaiman. Czy Russell to właściwa osoba do tej roli? Na pierwszy rzut oka efekt pracy tegoż grafika nosi znamiona pośpiechu przemieszanego z cartoonowymi uproszczeniami (zwłaszcza przy okazji sekwencji z udziałem zwierząt. Im dalej jednak tym więcej nawiązań do tradycyjnego malarstwa japońskiego, z dominacją przeradzającego się momentami w ornament linearyzmu oraz stonowanej kolorystki, przy równoczesnym zachowaniu niemal z miejsca rozpoznawalnej stylistyki Russella. Trudno o bardziej trafioną taktykę ilustracyjną, bowiem scenerią dla tej opowieści jest właśnie dawna Japonia. Zasadnicza intryga rozgrywa się na tle problemu trawiącego, praktykującego czarną magię, mieszkańca Kioto o imieniu Yin-Yang. Bo pomimo potęgi zaklęć, tabunu demonicznych istot poddanych jego woli, bogactwa i wysokiej pozycji społecznej trapi go odwieczna bolączka: niedefiniowalny lęk, którego w żaden sposób nie potrafi przytłumić. Za radą jednej z trzech wieszczek decyduje się podjąć starania na rzecz pozbawienia życia pewnego mnicha, sprawującego opiekę nad niewielką świątynią w celu pozyskania jego wewnętrznego spokoju ducha. Tymczasem ów mnich stał się kimś nad wyraz istotnym dla niezwykłej lisicy, która świadoma zakusów złowrogiego maga zwraca się o wparcie ze strony Władcy Śnienia. Ten z kolei, podobnie jak w przypadku licznych odsłon poświęconej mu serii, również i tu jest bohaterem epizodycznym ustępującym sceny głównym aktorom tegoż dramatu. Oczywiście to jedynie pozory...

Podobnie jak w przypadku wcześniej adaptowanej przezeń "Koraliny" i wzmiankowanych "Morderstw i tajemnic" również i tym razem Russell zachował niemal dosłowną wierność wobec pierwowzoru, wzbudzając u jednych odruchy znużenia; u innych zaś podziw dla szacunku tegoż autora wobec przenoszonego na język komiksu utworu. Pytanie, po co cały ten trud, gdy dostępne jest opowiadanie znakomicie przy tym zilustrowane? Z ekonomicznego punktu widzenia odpowiedź jest oczywista... Z drugiej strony, czystą przyjemnością wizualną jest podziwianie efektu twórczych wysiłków wybitnego grafika pokroju Russella. Równocześnie jest to kolejna okazja do ponownej wizyty w nieskończonym uniwersum Władcy Snów, których nigdy za wiele. A i Śnienie w sztafażu Kraju Kwitnącej Wiśni, choć jedynie zasygnalizowane w tle, przyczynia się do niecodziennego klimatu tej odsłony dziejów Sandmana.

Reasumując, "Senni Łowcy" to rzecz udanie ujmująca zjawiskowość miłości, siłę poświecenia i żądzę zemsty. Niby podobna tematykę poruszano po wielokroć w niezliczonej ilości utworów, a mimo to jej uniwersalizm również i tu jest na tyle nośny, że ma potencjał oddziaływania na czytelnika skłaniając go do chociaż chwilowej refleksji. W obecnym natłoku bodźców wygenerowanie takowej nie jest łatwym zadaniem. A jednak zarówno Gaimanowi, jak i Russellowi to się udaje.

Od strony edytorskiej rzecz jest dopracowana w każdym calu. Niestety ogromnym mankamentem tegoż, jak i wielu współcześnie wydawanych nad Wisłą komiksów jest cena, która jak możemy mniemać odstraszy niestety część potencjalnych nabywców i nie zapobiegnie temu nawet "chodliwe" nazwisko Neila Gaimana. Kolejny symptom postępującej tendencji przeobrażania się komiksowego hobby w swoisty "sport dla elit" z opasłym portfelem.

 

Tytuł: "Sandman: Senni Łowcy"

  • Scenariusz i rysunki: P. Craig Russell
  • Kolory: Lovern Kindzierski
  • Tłumaczenie: Paulina Braiter
  • Wydawca: Egmont Polska
  • Data publikacji: 13.09.2010 r.
  • Okładka: twarda lakierowana
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Format: 170x260 mm
  • Liczba stron: 144
  • Cena: 69 zł

Wydanie zbiorcze zawiera posłowia Neila Gaimana, P. Craiga Russella, Karen Berger oraz warianty okładek pierwotnej mini-serii. 

    


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...