„Iron Man 2” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 03-05-2010 20:05 ()


Tony Stark powrócił, a wraz z nim możemy podziwiać nowe zabawki, nowych przyjaciół, a także duet niebezpiecznych przeciwników. Czy trzeba czegoś więcej? It’s showtime!!!

Dwa lata po niespodziewanym zdemolowaniu amerykańskiego box office’u Iron Man ponownie zawitał na ekrany kin. Jednak przed sequelem poprzeczka została postawiona wysoko. W założeniach włodarzy Marvela produkcja powinna przewyższyć pierwowzór, a przynajmniej być tak samo dobra. Innymi słowy, liczono na powtórkę z rozrywki, jak w przypadku udanych kontynuacji przygód mutantów i Spider-Mana. Czy podobnie możemy mówić o „Iron Manie 2”? Niezupełnie.

W trybiki naoliwionej machiny dostały się drobiny piasku, które uszkodziły jej sprawnie pracujące do tej pory serce. Twórcy postawili na sprawdzone patenty – wszystkiego miało być więcej. Jednak wysokooktanowa akcja nie wylewa się z ekranu, a ustępuje miejsca dylematom Starka i rewii drugoplanowych postaci. Wprowadzenie do fabuły dwóch szwarccharakterów zawsze wiąże się z ryzykiem, ale w przypadku „Irona Mana 2” należy uznać za trafne rozwiązanie. Natomiast nachalne podkreślanie na każdym kroku o niechybnie zbliżającym się „Avengers” działa na niekorzyść filmu (smaczki typu tarcza Kapitana Ameryki - tak, więcej poprzebieranych herosów – zdecydowanie nie).

Akcja rozpoczyna się pół roku po pierwszej części. Tony Stark ujawnił światu, że jest Iron Manem – herosem, zbawcą ludzkości, równym niemal bogom. Jednak stał się egoistyczny, narcystyczny, a jego sukces zaczął doskwierać innym, wywołując zazdrość konkurencji. Każdy chce swój kawałek Iron Mana. Justin Hammer, przemysłowiec i zaopatrzeniowiec amerykańskiej armii ostrzy sobie pazury na nową technologię. Nie jest osamotniony w tych dążeniach, bowiem ma silne wsparcie komisji senackiej. Dokąd zmierzasz Stark? - takie pytanie stawiają autorzy najnowszej odsłony przygód „blaszaka Marvela”. Jak dużo trzeba, aby zachłysnąć się popularnością i z impetem spaść z piedestału? Dla osoby pokroju Tony’ego wystarczy naprawdę niewiele. 

Multimilioner, megaloman, a czasami po prostu narcystyczny dupek, poza stalowym garniturem nadal pozostaje tylko człowiekiem. Favreau postanowił skupić się na problemach nieomijających nikogo, nawet Iron Mana. Nawiązując luźno do historii „Demon w butelce”, wprawdzie odrzucił alkoholowe ekscesy bohatera, ale w zamian położył nacisk na rozbuchane superego herosa, jego wyniosłość i zarozumiałość. Tony Stark to rozchwiany emocjonalnie bogacz, który posiadając jedyną w swoim rodzaju zabawkę, zaczyna zatracać się we własnym samouwielbieniu. I taki stan najwyraźniej mu się podoba. Wpływ na wspomniane zachowanie ma kilka czynników, począwszy od braku w słowniku Tony’ego słowa skromności, odgrzebanych relacji na linii ojciec-syn, na destrukcyjnym wpływie zbroi kończąc.

Ukazanie bohatera na krawędzi sprawdza się dzięki fantastycznej kreacji Roberta Downeya Jr. Chyba nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że od czasu wyboru Christophera Reeve’a na Supermana jest on najlepiej dobranym aktorem do komiksowego charakteru. Bez niego obraz przepadłby w otchłani przeciętności. Robertowi dzielnie sekunduje Gwyneth Paltrow, której rola w porównaniu do pierwszej części uległa znaczącej zmianie. Z „Alfreda w spódnicy” zmieniła się w businesswoman. Między Pepper i Starkiem iskrzy na ekranie, a każda chwila z ich udziałem jest warta obejrzenia. Naprawdę szkoda wyciętej sceny, w której Potts całuje hełm swojego szefa.

Z przeciwników najkorzystniej prezentuje się Sam Rockwell – odmłodzony Justin Hammer to strzał w dziesiątkę. W dodatku aktor dał popis swoich umiejętności, starając się grać luzaka podobnego do Starka, zawsze osiągając przeciwny efekt. O roli Rourke’a nie można wiele powiedzieć - miał groźnie wyglądać i stanowić głównego oponenta dla Iron Mana. Jednak w tym zamyśle nie wszystko zagrało, jak trzeba. Dwie krótkie potyczki pokazały, kto jest prawdziwym showmanem tego widowiska. Niejasny wydaje się wątek Czarnej Wdowy, która pojawia się tylko po to, aby zaistnieć na ekranie i pokazać swoje akrobatyczne zdolności. Nawet Scarlett Johansson ubrana w lateks nie rekompensuje miałkiego występu. Aktorka lepiej wypada w roli asystentki niż bohaterki.

Patrząc na obraz z odmiennej perspektywy, można wywnioskować, że największym przeciwnikiem Tony’ego Starka jest on sam. Przechadzając się w blasku fleszy, jest w swoim żywiole, bez trudu przychodzi mu zgrywanie playboya i bożyszcza milionów, ale w głębi duszy jest skrytym człowiekiem nękanym przez demony przeszłości. Nie potrafi wyrazić uczuć ani otworzyć się przed najbliższymi. Izolując się, powoduje coraz większe zniechęcenie do własnej osoby. Iron Man to nie tylko super zbroja, to również człowiek, który na równi z innymi odczuwa strach, zagubienie, a w kiepskiej formie psychicznej nie będzie w stanie stawić czoła zagrożeniu. Widmo stoczenia się na samo dno coraz mocniej puka do drzwi rezydencji genialnego konstruktora.   

Wizualnie obraz nie zawodzi, jednakże pozostawia pewien niedosyt. Sceny walk zarówno na ziemi, jak i w powietrzu są spektakularne, ale nie zaskakują niczym nowym w porównaniu do pierwszej odsłony. Niepotrzebnych analogii jest więcej, jak chociażby ostateczne wcielenie Whiplasha przywodzi na myśl Iron Mongera. Trudno uwierzyć, że twórcom zabrakło pomysłów. W dwóch miejscach akcja wgniata w fotel – pojawienie się Vanko na torze wyścigowym w tle rozgrywającego się turnieju Gran Prix (zbroja w walizce po prostu cudo) oraz konfrontacja Starka z Rhodesem – która wygląda o niebo lepiej niż finał (pomijając fakt, że biegłe obsługiwanie zbroi zajmuje trochę czasu, jak pamiętamy z pierwszej części).

Najwyraźniej, obawiając się zawodu, twórcy postanowili trzymać się kurczowo rozwiązań z powodzeniem zastosowanych poprzednio. Aż prosiło się nadać obrazowi mroczniejszego charakteru, na co nadarzyła się okazja. Jednak czy taki film przypadłby do gustu najmłodszej widowni? Można się zastanawiać jak wielki wpływ na decyzję w tym przedmiocie miał Marvel. Upadek bohatera? Niestety, to już nie kino familijne.

„Iron Man 2” to sprawnie opowiedziana historia z domieszką humoru i aktorstwem na wysokim poziomie, dostarczająca niezapomnianej rozrywki, jednak pozostająca w cieniu pierwowzoru. Co dalej, panie Stark? Po drugiej części chyba każdy chciałby zobaczyć więcej solowych występów „żelaznego Tony’ego” – bez zbędnych dodatków. Może właśnie tym tropem podążą autorzy kolejnego epizodu. Tylko czy z Jonem Favreau na pokładzie? Jak pokazuje historia, nakręcenie trzeciej części często przerasta wyobraźnię twórców. Czy podobna przypadłość dotknie Iron Mana? Przekonamy się za dwa, a może nawet trzy lata. Na razie w kolejce do ekranizacji oczekują pozostali herosi.

6/10

                                                                                               Korekta: Ania Stańczyk

Tytuł: "Iron Man 2"

Reżyseria: Jon Favreau    

Scenariusz: Justin Theroux    

Obsada:

  • Robert Downey Jr.
  • Gwyneth Paltrow
  • Don Cheadle
  • Scarlett Johansson
  • Sam Rockwell
  • Mickey Rourke
  • Samuel L. Jackson
  • Clark Gregg
  • Leslie Bibb
  • Stan Lee
  • Jon Favreau
  • Paul Bettany

Muzyka: John Debney    

Zdjęcia: Matthew Libatique   

Montaż: Richard Pearson, Dan Lebental    

Kostiumy: Mary Zophres    

Czas trwania: 124 minuty

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...