„Iron Man: „Demon w butelce” - recenzja
Dodane: 09-08-2010 20:35 ()
W latach ’60 ubiegłego stulecia Stan Lee i spółka stworzyli nową generację bohaterów na potrzeby Marvel Comics. Nikomu chyba nie trzeba przybliżać postaci pokroju Spider-Mana, Fantastycznej Czwórki, X-Men, Hulka czy Iron Mana.
Przez lata zamaskowani herosi zmagali się z galerią przeróżnych przeciwników począwszy od nadludzi, mutantów, demonów, na nieproszonych gościach z sąsiedniej galaktyki kończąc. Reprezentujący dobro zawsze znajdowali sposób na pokonanie panoszącego się na Ziemi zła. Z czasem okazało się, że starcia trykociarzy stają się powszechne, monotonne, a garnitur oryginalnych schwarccharakterów kończy się w zastraszającym tempie. Przejawy posuchy doskonale obrazuje przypadek „X-Men”, kiedy to po 66 numerze zaprzestano publikacji kolejnych opowiastek posiłkując się jedynie reprintami dotychczasowych.
Zmiany musiały nastąpić z uwagi na słabnącą popularność zaproponowanej lata wcześniej konwencji. Losy uwielbianych bohaterów trafiły w ręce młodego pokolenia twórców-wizjonerów. Kiedy Chris Claremont i John Byrne tchnęli nowe życie w mutantów Xaviera, Frank Miller odrestaurował postać Daredevila, swoje pięć minut dostał także Iron Man.
Przeglądając epizody z tamtego okresu można odnieść wrażenie, że twórcy wykazali się nader bujną wyobraźnią tworząc kolejne indywidua mające zniszczyć stalowego herosa. W gruncie rzeczy poza Justinem Hammerem – dysponującym pokaźnym zapleczem finansowym oraz technologią nie gorszą niż Stark Industries, kolejni antagoniści stanowili jedynie przystawkę dla niepokonanego bohatera. David Michelinie postanowił skonfrontować Tony’ego z przeciwnikiem o całkiem odmiennym charakterze. Uwypuklił słabości ludzkiej natury, przywołując koszmar powracający częściej i ze zdwojoną siłą niż niejeden kolorowy opryszek.
Historia „Demon w butelce” rozpoczyna się od spięcia Iron Mana z Namorem - władcą podwodnego świata. Już na tym etapie zostaje zarysowana większa intryga, stopniowo odsłaniania przez kolejne detale. Do gry włącza się Hammer, a Iron Man zostaje posądzony o zabójstwo. Tony mając różne problemy na głowie musi stawić czoła kolejnym zakapiorom zawistnego przemysłowca, a także oczyścić dobre imię swojego ochroniarza (w przeciwieństwie do filmu i współczesnych historii tylko nieliczni wiedzą, że za pancerzem zbroi skrywa się miliarder).
Okres różnych zawirowań spowodował, że Tony częściej niż zwykle zaczął sięgać do kieliszka. Stres, brak możliwości uporania się z przeciwnościami losu i zwyczajny pech powodują, że alkoholowe problemy bohatera stają się normą. Warto przy tym zauważyć, że są one wplatane do kolejnych epizodów subtelnie, aby w krytycznym dla bohatera momencie, przyczynić się do jego upadku. Stark w bezmyślny sposób powoli traci swój autorytet, a później oddanych przyjaciół. Koniec superbohatera?
Dzieło Michelinie’a z całą stanowczością podkreśla, że za maską zawsze skrywa się osoba obdarzona nie tylko nadzwyczajnymi zdolnościami, ale także pełna ludzkich słabości i obaw. Osamotniona, czasami bezradna nie jest sobie w stanie poradzić z emocjami, które mogą dotknąć każdego z nas. Mimo upływu lat przesłanie zaproponowane przez autorów nie zdewaluowało się.
Trochę gorzej czas potraktował historię, która trąci już myszką. Pełno w niej znanych z tamtego okresu przemyśleń bohaterów, długich dialogów i opisów klarownych sytuacji. Graficznie album prezentuje klasyczną szkołę, charakteryzującą się naginaniem zasad proporcjonalności lub niewłaściwymi skrótami perspektywicznymi. Bawić może również sposób zakładania i zdejmowania przez Tony’ego fragmentów metalowej garderoby. Przypomina ona bardziej kostium Pajączka niż żelastwo umożliwiające skomplikowane akrobacje powietrzne. Niemniej jednak, wspomniane mankamenty stanowiły wówczas chleb powszedni rysowników.
Do plusów należy zaliczyć przypomniany w ramach retrospekcji origin bohatera oraz zbudowaną przez niego pierwszą zbroję. Autorzy pokazali też jak na przestrzeni lat zmieniał się wygląda Iron Mana - od zwalistego i nieforemnego stwora przypominającego robota z tandetnego obrazu s-f do gustownego uniformu złotego mściciela.
Mimo upływu trzydziestu lat „Demon w butelce” jest zjadliwym albumem, taką ciekawostką z bogatego uniwersum Marvela. Włodarze Marvela nie bali się w tamtym okresie pokazać ludzką twarz superbohaterstwa, podejmować istotne tematy, a zarazem edukować, czyniąc to w przystępnej i nienachalnej formie. Po niniejszą historię można sięgnąć, aby przekonać się, jak to drzewiej bywało.
Korekta: Ania Stańczyk
Tytuł: Iron Man: Demon w butelce
- Scenariusz: David Michelinie
- Rysunki: Bob Layton, John Romita Jr., Carmine Infantino
- Wydawca: Marvel
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Data publikacji: 2008
- Stron: 176
- Cena: 24,99 $
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...