Recenzja książki "Zaginiona Flota. Odważny" Jacka Campbella
Dodane: 04-05-2009 18:08 ()
Już trzeci tom trwa podróż floty Sojuszu do bezpiecznych rejonów domu. Wprawdzie ze zrozumiałego powodu książka nie jest tak dobra jak tom pierwszy, który zawsze jest ciekawszy ze względu na poznawanie nowego wszechświata, to jednak część ta nie rozczarowuje.
John „Black Jack” Geary walczy i nie poddaje się. Walczy przede wszystkim z siłami Syndyków, którzy z wielkim zapamiętaniem tropią flotę Sojuszu na swoim terytorium. Wiadomo, że jeśli Geary'emu uda się wrócić do domu, siły wciąż będą wyrównane, a walki trwające już ponad sto lat znów przeniosą się na pas graniczny. Łatwiej jest zniszczyć uciekającą flotę na swoim terenie - przynajmniej teoretycznie. Poza tym liczy się też wartość propagandowa pogromu, jakiego dokonali Syndycy na flocie Sojuszu. To było w pierwszym tomie, a nawet przed nim. Pułapka, w którą dała się wciągnąć flota Sojuszu, polegała na przekazaniu przez szpiega klucza do hipernetu, czyli sieci portali umieszczonych wśród układów należących do Syndyków. Jednak szpieg grał na dwie strony i na flotę Sojuszu czekała po drugiej stronie flota Syndyków. Statki kosmiczne zostały przetrzebione, wysłani na negocjacje dowódcy Sojuszu - zabici. Cała flota spadła na barki rozhibernowanego po stu latach bohatera. Od tego czasu John Geary walczy.
Walczy też ze swoimi oficerami. Przez czas nieobecności Geary'ego, sposób walki zmienił się. Zamiast stosować taktykę wszyscy po prostu szarżują na siebie, licząc na to, że komuś przecież się uda, a śmierć na polu bitwy przynosi chwałę. Geary, który doskonale wie, co to taktyka, przekonuje dowódców do sposobu walki, który nie powoduje, że kwiat marynarzy po prostu ginie. W trzecim tomie statki słuchają się Geary'ego - prawie, tylko jeden się wyłamał. Dodatkowo władza Johna nad flotą wciąż jest kwestionowana na odprawach. Cóż z tego, że w poprzednim tomie udało mu się pozbyć dwójki najważniejszych oponentów? W przyrodzie nic nie ginie i na odprawach głowy podnoszą inni oficerowie, którym nie podoba się władza. Jakby tego było mało, okazuje się, że za krnąbrnymi oficerami stoi ktoś jeszcze, nie tylko aresztowani dowódcy. A na dokładkę Geary otrzymuje kuszącą ofertę od grupy oficerów, którzy mu sprzyjają.
Kolejną walkę Geary toczy ze swoimi kobietami. Tak naprawdę jest nią tylko Wiktoria Rione (współprezydent Republiki Callas i senator Sojuszu), ale plotki głoszą, że Geary zaspokaja też kapitan liniowca flagowego, Tanię Desjani. Póki on sam nie dowiaduje się o tych plotkach, nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego obie kobiety przy każdym spotkaniu zabijają się wzrokiem, a wymiana zdań między nimi zamienia wszystko po drodze w bryły lodu.
Do walki wkracza też trzecia strona konfliktu. Robi to jednak w tak niezrozumiały sposób, że nie wiadomo, czy rzeczywiście włącza się do walki, czy tylko manifestuje swoje istnienie.
Moja teoria na temat tytułów kolejnych tomów wziętych od nazw statków floty padła. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo dobrze wypada tłumaczenie nazw na polski. Poza tym ze spraw technicznych trafia się w książce kilka literówek, ale jest to ilość tak niewielka w stosunku do tego, co kiedyś potrafiła przepuścić Fabryka Słów, że można uznać te literówki za niebyłe. Format książki wciąż zadziwia. Wydaje się wąska, chociaż tak naprawdę jest po prostu wysoka.
W zapowiedziach na ten miesiąc pojawił się następny tom tej powieści „Zaginiona flota: Waleczny”. Wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale po coś ona jest, pomijając fakt, że chroni zawartość. W takim razie miło, że zmienia się kolorystyka serii. Pierwsze dwa tomy są niebieskie, trzeci zielony, czwarty czerwony lub pomarańczowy. Przez tą niebieskość mam problem ze stwierdzeniem, który tom jest pierwszy. I niech rysunki nie zmylą czytelnika. Jeśli na nich ma być John „Black Jack” Geary, to informuję, że on nie biega z takimi spluwami. On nimi dowodzi.
Uważam, że nie ma potrzeby zachwalać tego tomu serii czytelnikom, którzy poprzednie dwa przeczytali z zainteresowaniem. Jeśli ktoś uznaje, że zapowiada się ciekawie, niech sięgnie po początek cyklu. Warto. Ale nie zmienię przekonania, że jest to jedynie (albo aż) dobra rozrywka, która nie niesie ze sobą głębokich refleksji. Zresztą na wszystko jest miejsce w przyrodzie.
Tytuł: "Zaginiona Flota. Odważny"
Tytuł oryginału: "Lost Fleet: Courageous"
Autor: Jack Campbell
Przekład: Robert J. Szmidt
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: luty 2009
Wymiary: 125 x 205
Liczba stron: 480
Oprawa: miękka
Zobacz też:
Recenzja książki „Zaginiona Flota. Nieulękły”
Recenzja książki „Zaginiona Flota. Nieustraszony”
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...