"Zapaśnik" - recenzja druga
Dodane: 27-03-2009 07:24 ()
Zdaje się, że na samym początku nasuwa się pytanie, co tak właściwie chce nam opowiedzieć Darren Aronofsky w historii o podstarzałym gwiazdorze wrestlingu, Randym „The Ram” Robinsonie. Aronofsky niekonwencjonalnym twórcą jest na pewno. Sięgał już po różne motywy starając się omówić życie i obsesję pewnego matematyka, przybliżył nam syndrom heroinistów, a także w jakże niepokojący sposób ukazał nam historię miłosną rozgrywającą się w różnych przestrzeniach czasowych.
Zadajmy to pytanie jeszcze raz, czego szuka w opowieści o starym zapaśniku, w filmie podpisanym jako dramat sportowy? W tym temacie nie sposób pokazać cokolwiek nowego?
Okazuje się, że z tego, niby ogranego tematu wynieść można więcej niż nam się może wydawać. Widać to już przy pierwszym ujęciu. Poznajemy naszego bohatera Randy’ego „The Ram” Robinsona. Właśnie zszedł z ringu, stoczył kolejną walkę. Mamy typowy obrazek z szatni. Randy ociera pot, ściąga ochraniacze, opatruje sobie rany. Niby nic szczególnego, ale jak się przyjrzeć bliżej, to nic się nie zgadza. Potężnie zbudowany facet siedzi sam, nikt nie świętuje jego zwycięstwa, nie podchodzi i nie składa gratulacji, nie podbiega i nie ściska w geście triumfu. Reflektory zgasły, Randy zszedł ze sceny, po za nią jest właściwie nikim.
Największe sukcesy ma już za sobą, teraz jedynie zajmuje się głównie odcinaniem kuponów od wspaniałej kariery, startując w podrzędnych widowiskach. Pielęgnuje swoją blond plerezę uczęszcza na solarium, jego dieta składa się głównie z wielokolorowych plastikowych odżywek. W pewnym momencie jego nadmierne eksploatowane ciało daje o sobie znać. "The Ram" dostaje zawału, a lekarska diagnoza brzmi dla niego jak wyrok śmierci - koniec ze sportem. A przecież wrestling to jedyne, co Randy potrafi robić w życiu naprawdę dobrze. Co teraz ma ze sobą zrobić, jak się odnaleźć?
Kamera przez większość czasy skupia się na plecach ciężko oddychającego człowieka. Niejednokrotnie operator przesuwa ją obejmując pozornie nieważne przedmioty. Nieważne? Czy takie, które zdają się oddawać strach i niepewność bohatera przy podejmowaniu kolejnych życiowych decyzji. Po przebytym zawale, Randy stara się ponownie nawiązać relacje z córką, akceptacji i pocieszenia szuka w ramionach dziewczyny do wynajęcia (brawurowa, nominowana do Oscara Marisa Tomei), a na chleb zarabia, krojąc szynkę w supermarkecie, gdzie właściwie nikt go nie poznaje, a nawet jeśli, to z samego wstydu za to, co musi robić wyrzeka się samego siebie. Jednak nie można uciec od tego, kim się jest. Randy za wszelką cenę chcę wrócić na ring, tylko wtedy jest ważny, ktoś go dostrzega, tylko wtedy czuje, że żyje. Chce być znowu „pierwszy”. Drugich nikt nie pamięta.
Aronofsky w "Zapaśniku" oferuje nam pasjonujące studium człowieka upadłego. Próżno szukać tutaj typowego hollywoodzkiego efekciarstwa, nie ma też żadnych zabaw sportowym patosem. Film zaskakuje i porusza. Polecam obejrzeć go w ciszy i skupieniu, bez zniecierpliwienia dać się ponieść każdej scenie ku zakończeniu.
- Zobacz także: Pierwszą recenzję"Zapaśnika"
Tytuł: "Zapaśnik"
Reżyseria: Darren Aronofsky
Scenariusz: Robert D. Siegel
Obsada:
- Mickey Rourke
- Marisa Tomei
- Evan Rachel Wood
- Judah Friedlander
- Wass Stevens
- Todd Barry
Zdjęcia: Maryse Alberti
Muzyka: Clint Mansell
Montaż: Andrew Weisblum
Czas trwania: 115 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...