Twórczość Zdzisława Beksińskiego

Autor: Iga Bińczyk Redaktor: Sienio

Dodane: 20-02-2009 12:56 ()


 

Zdzisław Beksiński swoją wędrówkę ze sztuką zaczął już w latach 50. Jego twórczość można podzielić na dwa okresy. Pierwszy trwający do lat 60., wyrażający się w fotografii eksperymentalnej oraz rzeźbie. Drugi etap rozpoczynający się od roku 1960 realizuje się już w rysunku i wizyjnym malarstwie, które w pełni ukształtuje się w latach 70., dając upust niezwykłej wyobraźni artysty. Od 1997 zaczyna tworzyć również komputerowe fotomontaże. Charakterystyczne dla prac jego autorstwa jest fascynacja ciałem ludzkim oraz śmiercią. Zachwyca bogactwo szczegółów, widzimy najdrobniejsze żyłki przecinające matową skórę, sylwetki są zdeformowane często nie posiadają twarzy lub są przykryte materiałem ściśle je okrywającym. Sceny w jakich są przedstawione tchną brutalnością, erotyzmem, ale również grozą i tajemniczością. Świat, który stworzył Beksiński jest nasycony destrukcją i przerażającymi wizjami, gdzie Bóg zdaje się nie istnieć. Wszystko to skłania widza do głębszych przemyśleń.

Patrząc na jego prace odnosi się wrażenie, że są one dokładnym lustrzanym odbiciem jego podświadomości, fotografiami wewnętrznej wizji, snów i marzeń, o czym świadczą słowa Beksińskiego: „ Jest to [...] z pozoru realna rzeczywistość, która jednak zawiera ogromną ilość fantastycznych szczegółów”. Starał się, więc abyśmy nie dostrzegli pociągnięć pędzla i procesu malarskiego. Swoim pracom nie nadał tytułów, aby nie zasugerować odbiorcy przesłania płynącego z nich ponieważ, jak twierdził sam autor, owego nie posiadają. Próbę ich nadawania podjął jedynie przy swych fotografiach, przy czym robił to w sposób ironiczny, wręcz drwiący. Przeważnie wymyślane dla zabawy bądź też dla zbicia z tropu odbiorcy. Np. „Archanioł i Entropia (żartem)”, „Mieszkańcy Monasteru Dereizujących Prawdolubów”, „Monophobia”. Do jednej z wystaw nadał obrazom tytuły, wszystkie nosiły nazwę „Oczekiwanie”.

Zależało mu natomiast na wywołaniu wstrząsu estetycznego. Swoją twórczością zwrócił uwagę masowego odbiorcy i zdobył uznanie, publiczność zainteresowała się nią ponieważ odzwierciedlała niepokoje epoki. Najobszerniejsza kolekcja jego prac znajduje się w Muzeum Historycznym w Sanoku oraz w posiadaniu Piotra Dmochowskiego w Paryżu.

Czarno białe fotografie, które znalazły się na jego pierwszej wystawie obudziły fascynacje wśród krytyków i masowego odbiorcy. Były to głównie akty, uwagę zwracała zwłaszcza fotografia nagiej kobiety stojącej tyłem do obiektywu, obwiązanej gęsto cieniutkim sznurkiem, której postać jest przysłonięta cieniem ramy okna. Wśród jego prac nie brakuje zaskakujących ujęć, które poruszają uczucia i wrażliwość odbiorcy, wywołują wstrząs emocjonalny i estetyczny. Przykładem może być fotografia zestawiająca twarz malutkiego dziecka i starej kobiety. Zderzone tu zostały ze sobą młodość i starość, istnienie dopiero rozpoczynające swój bieg, niedoświadczone, pozbawione trosk i zmartwień oraz istnienie kończące swoją podróż, poprzecinane zmarszczkami czasu, naznaczone cierpieniem i ciężarem życia. Jest to pewnego rodzaju szok, który uświadamia nam jak długa, a zarazem jak krótka i ciężka droga nas czeka. Artysta zaczyna tworzyć również montaże fotograficzne, które pozwalają na znacznie większe umieszczanie w nich treści odautorskich i zwiększenie ekspresji. Pojawiają się zatem zdeformowane własnym odbiciem w lustrze twarze, zbiegające się w linii nosa pozbawiając jej ust, a oczy łącząc w jedno ale również rozczłonkowane, zwielokrotnione połowy jednej strony. Modelki są zatem specyficznie skadrowane, tak by widać było tylko ich fragmenty. Przy fotomontażach wykorzystywał reprodukcje z czasopism (również pornograficznych), ale też zniszczone negatywy i zdjęcia amatorskie. Służyć to miało przekroczeniu istniejących kanonów fotografii artystycznej. W wyniku tych starań często określano jego prace jako antyfotografie. Faktem jest jednak, że fotografia była początkiem prowadzącym do wyzwolenia się od nakazów i zaleceń w dziedzinie sztuki.

 

Odpowiedzią na narzucony socrealizm był w 1956 r. wybuch sztuki abstrakcyjnej i malarstwa gestu, które było ekspresyjne. Sztuka wreszcie zaczęła wyzwalać się z okowów. Beksiński przedstawiał w swych obrazach marność materialnego świata i jednostki, który był skazany na rozpad i zagładę. Samo ciało będące źródłem zainteresowania artysty jest często przedstawiane jako truchło, bądź widmo człowieka, a więc w stanie rozkładu. Niejednokrotnie widzimy kości prześwitujące spod skóry cienkiej jak papier lub też tkankę odchodzącą od kości. Patrząc na jego twórczość nie można się oprzeć myśli, że na każdego z nas na końcu ścieżki życia czeka śmierć.

Ta apokaliptyczna wizja została umieszczona w odrealnionym świecie pełnym bezkresnych pustkowi, jest uzupełniana przez tajemnicze ruiny, kościoły zbudowane z poplątanych gałęzi lub narastających i piętrzących się kostnych elementów oraz rozpadające się budowle. Nocnej scenerii przydają niezwykłości skąpane w świetle księżyca wraki okrętów, kościotrupy, czaszki i cmentarze. Artysta nie chce, abyśmy dostrzegali w jego dziełach logikę, żebyśmy pojmowali je racjonalnie. Nazywa swoją twórczość malarską fotografowaniem snów, gdyż właśnie tak mamy ją widzieć. Jakbyśmy świat widzieli po raz pierwszy, bez zakładania z góry, że coś jest przerażające, czy niewłaściwe, bez popadania w schematy, bo przecież w snach wszystko jest możliwe.

Niezwykle ciekawa jest też głębia perspektywiczna, którą posługiwał się malarz. Na tle rozgwieżdżonego, ciemnofioletowego nieba widnieją ruiny altany otulonej przez dziwacznie poplątane gałęzie, które wydają się być żyłami budowli. Wewnątrz niej widzimy błękitne niebo, przytłumione słońce i ptaki, a także rzadko rosnący lasek. Przez jedne drzwi widać ten właśnie krajobraz, natomiast przez drugie znajdujące się naprzeciw, czarną bezgwiezdną noc i delikatne fale morza rozbijające się o piasek. Nad pierwszymi drzwiami widnieje małe okienko w którym widzimy atramentowe niebo usiane gwiazdami. Dominują barwy ciemne nadające scenerii tajemniczości. Odnosi się wrażenie, że ów krajobraz jest zaklęty, nie powinien istnieć, jest złudzeniem prosto ze snu. Każde okna i drzwi prowadzą nas w inne miejsce, usytuowane w zupełnie innym czasie. Na innym obrazie widzimy na tle pomarańczowego nieba ogromne kamienne słupy, zdające się wyrastać z mgły. Na każdym z nich siedzi skupiona wokół ogniska grupka ludzi. Kolejny przedstawia wśród kłębiących się obłoków bloki mieszkalne unoszące się wysoko nad ziemią, rozpadające od spodu. Wiele jego dzieł przedstawia płonące ciemne miasta, cmentarze z tysiącami płomieni i kroczącymi pośród nich dziwnymi kreaturami z zabandażowanymi nasiąkniętymi krwią głowami. Przed oczami ukazują się pogorzeliska, a cała ziemia usłana jest pozostałościami po rasie ludzkiej, zdewastowanymi i zniszczałymi sprzętami codziennego użytku. Dookoła leżą czaszki i kości niepochowanych ludzi. Inny obraz ukazuje góry składające się z przylegających do siebie trucheł i szkieletów żołnierzy. W nieskończoność piętrzą się hełmy, u ich stóp porozrzucane są czaszki. Potwierdza to tylko i jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu, że nic nie jest wieczne i ma swój kres. Może również być obrazem tego co człowiek potrafi uczynić drugiemu człowiekowi, do jakich granic może się posunąć w imię własnych celów, idei, czy też religii, niosąc zniszczenie i zapomnienie. Na myśl przychodzi wizja wąwozu wzdłuż, którego stoją gigantyczne posągi mnichów-trupów, a środkiem kroczy maluteńki człowiek z pochodnią w ręku zagubiony w tym ponurym świecie, szukający nadziei.

Twórczość Beksińskiego nie odnosi się jednak jedynie do krajobrazów zagłady i specyficznie ujętej przyrody takiej jak drzewo, którego korona od pewnego momentu tworzyć zaczyna kwadrat z gałęzi, w środku którego znajduje się inny świat, odrębna rzeczywistość wykraczająca poza świat zewnętrzny. Wśród jego prac odnajdziemy takie, które są poświęcone głównie istocie ludzkiej, jej namiętnościach, erotyzmowi, prostym czynnościom.

Na neutralnym jednolitym tle w swych objęciach siedzi para, kobieta mocno wtulona się w mężczyznę. Jednak nie jest to zwykły akt miłości, bowiem istoty te są jakby zdeformowane. Ich ciała ulegają powolnemu rozkładowi, mięśnie są wysuszone, a spod skóry wystają kości. Mamy wrażenie jakby para ta dawno temu zastygła w bezruchu, zaś czas stanął dla nich w miejscu, chcąc ochronić przed nieuchronnym.

Śmierć zdaje się być wszechobecna w jego pracach. W środku lasu podczas wichury w promieniach słońca stoi szkielet konia, który jest okryty resztką cieniutkiego materiału. Na jego grzbiecie siedzi trup kobiety przytulający do siebie martwe dzieciątko. Inny czarno biały przedstawia ciemne pomieszczenie, dawno zapomniane przez los, oblepione pajęczynami. Przy centralnie położonym oknie, na kamiennym podeście spoczywa ciało przykryte jasnym prześcieradłem, oblewającym zarysy sylwetki. Za oknem roztacza się krajobraz ciemnej doliny i morza. Do pomieszczenia podlatuje czarny kruk chwytając pazurami skrawek materiału. Niejednokrotnie widzimy postacie przywiązane do kamiennych bloków bądź krzyży, z ich ciał skrajnie wyczerpanych wyłania się właśnie dusza. Wszystko to skłania nas do przemyśleń na temat śmierci i procesu jaki czeka nasze ciała. Unaocznia to, czego każdy z nas w głębi swego ja lęka się najbardziej. Widzimy więc nawiązania do sztuki baroku, manieryzmu Brueglów, ale i sztuki XIX wiecznej. Mistycyzm jego twórczości przywodzi na myśl prace Boscha, czy Kubina. Groza śmierci, destrukcji i rozpadu jest wszechobecna.

Stosowana coraz bardziej makabryczna deformacja obiektów i ludzi przekształconych w kreatury na rzecz ujednolicenia tła miała na celu oddziaływać na odbiorce w określony sposób. Beksiński chciał, abyśmy zanurzyli się w mrocznej atmosferze jego obrazów, zamiast skupiać na szukaniu symboli i racjonalizowaniu ich. Pojawiają się zatem tłumy i pochody szkieletów tworzące zbitą masę, jeden organizm. Przypomina to poszczególne fazy ruchu jednostki zlane w jeden rozciągnięty twór. Upiorny grajek z gołą czaszką trzyma flet, grając na nim dziesiątkami palców wyrastających z nienaturalnych kończyn. Stoi przed nami coś, co kiedyś było kobietą, ciało ma porozpruwane i pozszywane metalową linką, nie ma oczu, nosa, usta są zaszyte, ręką wykonuje swobodny gest. Inny przedstawia idących po lodowym pustkowiu małego niewidomego chłopca, który jest przewodnikiem trupa poskładanego z rożnych odpadków, za nimi podąża jeździec z głową ptaka, zmierzają oni w jednym kierunku, do celu niewidocznego dla nas. Daje nam to do zrozumienia, że każda z tych postaci nosi w sobie śmierć, a proces zmierzania ku niej jest nieuchronny i czeka to również nas. Dlatego właśnie artysta chciał walczyć z czasem, by coś po sobie pozostawić.

Patrząc na obrazy Beksińskiego nie sposób oprzeć się doszukiwania jakiejś symboliki, mimo że sam artysta, jak twierdzi, jej nie znosi. Dla niego morze jest morzem, a krzyż jest krzyżem. Zwłaszcza ten ostatni przedmiot pojawia się bardzo często w jego pracach. Jest on w naszym kręgu kulturowym powszechnie znanym symbolem, który każdy kojarzy i odbiera jednakowo. Jednak malarz przedstawia ten symbol w specyficzny, charakterystyczny dla swojej twórczości sposób - odrealnia go. Zarówno krzyż, jak i ukrzyżowany, podlegają procesowi rozkładu i sile czasu. Zatem są one przedstawione przeważnie na szarym, przygnębiającym tle, wyrastające ze skał, stojące na pustej rozległej powierzchni, czasem rozmyte lub rozmywające się, będące tylko cieniem. Zajmują centralne miejsce, dominując nad otoczeniem. Sama postać ukrzyżowana jest zaledwie pozostałościami człowieka, truchłem z samym korpusem, wiszącym na wysuszonych rękach. Bywa też, że jest tylko workiem kości trudnym do identyfikacji. Zmierza to do nadania anonimowości temu, który kiedyś był istotą ludzką, do ukazania, że w akcie śmierci nie ma nic boskiego. Autor chciał, aby obserwujący nie przypisywał temu co widzi wymuszonej ideologii, zależało mu natomiast na wywołaniu szoku, estetycznego wstrząsu. Twierdził: „Ważne jest to, co ukazuje się naszej duszy, a nie to, co widzą nasze oczy”. Tym co między innymi przyciąga w jego twórczości jest silny ładunek dramatyzmu spotęgowany nieraz cynizmem.

Osobną grupę stanowią obrazy, które na pozór wydają się plątaniną cienkich linii, lecz po przyjrzeniu, wyłaniają się z nich określone formy i kształty, ludzkie ciała i twarze, dziwaczne zwierzęta, skały, elementy krajobrazów. Obrazy te są utrzymane w jednym kolorze o różnej tonacji. Na jednych wyłaniają się jedynie fragmenty sylwetki, przez materiał przebija kolano, ramię, zarys twarzy, a na innych z niezwykłą precyzją autor uwzględnił najdrobniejsze szczegóły. Widzimy zatem sieć maluteńkich żyłek, zmarszczek, fakturę skóry i grymas malujący się na twarzy. Jak sam artysta twierdzi, obrazy są do oglądania. Beksiński starał się przekazać jak najdokładniej strukturę powierzchni. Mamy, więc skrzypka-zjawę, który umieszczony w rozmywającym się tle zimnej tonacji trzymając skrzypce w ręku szykuje się do grania. Jego ręce jednak nie wydają się już być sprawne. Sama postać na pozór jednolita, tak naprawdę ubrana jest w szatę sfałdowaną, przypominającą skorupę, ciało jakby zgniłe, a głowa pozbawiona twarzy i cech ludzkich, ale nie gładka.

Ciekawy jest obraz przedstawiający postać w płaszczu. Spod niego wyłaniają się liczne dłonie, sylwetka przecięta na pół aż do linii mostka. Dwie połowy ciała będącego jakby pancerzem rozchodzą się na boki, a w środku widać nową istotę, która niczym motyl wylęga się ze swej dawnej skorupy i więzienia. Czy ma to nam pokazać okowy krępujące nas na co dzień w postaci kanonu reguł i zakazów, trzymające nasze prawdziwe pragnienia i osobowość w zamknięciu, czy też uświadomić, że powinniśmy pozwolić ujrzeć światło dzienne temu, co kryje się wewnątrz nas? Na te pytania musimy odpowiedzieć sami ponieważ każdy z nas jest inny i inaczej postrzega wizję autora. Liczne są również stwory posiadające jedynie usta które są zamknięte, bądź ułożone do krzyku, których reszta twarzy jeszcze się nie wykształciła oraz plątaniny rąk i nóg stanowiące cząstkę większej całości, bliżej niezidentyfikowanej.

Pisząc o twórczości Beksińskiego należy wspomnieć o jego współpracy z Piotrem Dmochowskim oraz o wystawach, które przyczyniły się do poszerzenia kręgu odbiorców również za granicą. Dobrym początkiem była wystawa z 1964 roku zorganizowana przez Boguckiego w Starej Pomarańczarni w Warszawie, a także późniejsze wystawy z roku 1968 w Poznaniu, Katowicach i Łodzi. Urządził również w 1972 wystawę w Galerii Współczesnej w stolicy. Ze względu na wprowadzenie w kraju stanu wojennego bogaci turyści, będący nabywcami jego prac przestali podróżować do Polski. Skutkiem był zastój na rynku sztuki, a więc utrata źródła zarobków. Umowa zawarta na 30 lat w 1984 roku przewidywała wyłączność sprzedaży obrazów artysty przez Dmochowskiego, przy czym z namalowanych w ciągu roku obrazów zachować mógł on 5, nie posiadał jednak prawa do ich sprzedaży. Dzięki Piotrowi twórczość Beksińskiego można było podziwiać na wystawach w Cannes, Paryżu i Antwerpii, prezentowaną ją również w Galerii Valmay, Galerii Sztuki UNESCO, na wystawie w Monachium oraz w Instytucie Polskim. Utworzona została również przez Dmochowskich Galeria Beksińskiego przy ulicy Quincampoix w Paryżu. Istnieje także stała wystawa mu poświęcona w Osace. Sam malarz, wbrew staraniom drugiej strony, która zawarła umowę, bardziej był zainteresowany regularnym zarobkiem niż rozgłosem i sławą, jaką miały przynieść zabiegi wykonywane wokół jego osoby. Nie podobało mu się, że to, co robił było wiązane z wpływem na jego świadomość takich wydarzeń jak zabory, II wojna światowa oraz miejsc jak Auschwitz -Birkenau. Umowę zawartą w 1984 roku artysta zerwał na początku lat 90.

Nowe możliwości stworzyła dla niego grafika komputerowa, którą zajął się w 1998 roku. W swojej pracy wykorzystywał elementy ze świata nas otaczającego takie jak niebo czy chmury, ale także mur, dłonie, czy twarze starych ludzi. Mamy, więc wiekowe budynki, mauzolea nad którymi rozlewają i rozpinają się niczym pajęczyna gałęzie drzewa. Ale także widmowe gmachy, które są przenikane przez chmury, stanowiąc element nie z tego świata. Sprawiają wrażenie nawiedzonych, ale i magicznych.

Na innym na tle nieba i pola wznosi się ogromny przeźroczysty sześcian, w niektórych miejscach zabarwiony czerwienią i zielenią. Ma on fakturę linii papilarnych, ich motywu używał też artysta do pokazania ludzi, których cała skóra w kolorze fioletowym jest nimi pokryta. Przedstawiał postacie zupełnie odrealnione i zdeformowane, jakby pochodziły z innego wymiaru lub chorych snów. Odnajdujemy również grafiki na których pośród pustej, szarej ziemi z burzowym niebem nad głowami stoi szereg jednakowych postaci. Pojawiają się twarze zajmujące cały obszar obrazu, zbudowane z kamienia, który wydrążyła woda oraz stary kruszący się mur, którego część stanowi ogromna twarz poznaczona wiekiem. Przed murem widnieje piach i pozostałości cywilizacji człowieka, za nim natomiast księżyc na czarnym tle. Grafika komputerowa dała pole do popisu artyście i możliwość ukazania tego co nas otacza z innej perspektywy. Dzięki niej możemy zajrzeć w głąb wyobraźni Beksińskiego używając do tego jego własnych oczu i spróbować zrozumieć, co ją napędza.

Cały dorobek twórczości Beksińskiego jest w rzeczy samej niezwykły. Wśród licznych odbiorców spotykamy skrajne opinie. Dla jednych jest ona wyrazem geniuszu, dla innych przejawem kiczu i brzydoty. Niezależnie jednak po której stronie byśmy stanęli, przyznać trzeba, iż ma ona w sobie pewien fenomen. Bez wątpienia wyjątkowe jest to, że przedstawione nam zostały obrazy podświadomości, fotografie snów. Niejednokrotnie przepełnia je groza, mroczność, tragizm, wszechobecna jest śmierć, zniszczenie i destrukcja,które mogą być odzwierciedleniem stanu moralnego i duchowego człowieka. Charakterystyczna dla tej twórczości jest atmosfera mistycyzmu i wizyjności, która głęboko przenika prace artysty. Odbiorca patrząc na nie odczuwa wstrząs i niepokój. Perfekcyjnie ukazane zostały postacie i sceny surrealistyczne, ale również wielopłaszczyznowy świat i pejzaże, w których zostały one umieszczone. W swoich pracach poruszał problematykę mechanizmu umysłu, wpływu bodźców zewnętrznych na człowieka, relacji międzyludzkich oraz ukrytych bądź nieznanych znaczeń przedmiotów i sytuacji. Dodatkowo nasza wyobraźnia zostaje pobudzona przez aurę tajemniczości, zaczynamy się zastanawiać jaki jest ukryty sens tego, co właśnie ujrzeliśmy. Sam Beksiński twierdził jednak ja nic nie chce powiedzieć, ani niczego przekazywać. Maluję to, co przychodzi mi do głowy. Każdy ma inną psychikę, to też każdy inaczej reaguje na to, co zobaczył. Był zdania, że sztuka ma oddziaływać na człowieka, wzbudzać w nim emocje, poruszać. Chciał, abyśmy zanurzyli się we własnych odczuciach, mrocznych metafizycznych wizjach przedstawionych przez niego, a nie odczytywali symbolikę, której według niego tam wcale nie ma.

Zdzisław Beksiński był wybitnym artystą, jego sztuka budzi fascynację, ale i szok, z pewnością przenika do naszej podświadomości pozostawiając tam trwały ślad.

 

Zobacz także:

Galeria prac Zdzisława Beksińskiego


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...