"Boże, zachowaj królową" - recenzja
Dodane: 12-02-2009 20:07 ()
Długo myślałem nad tym jak ocenić ten komiks. Z jednej strony, bowiem mamy do czynienia z nieskomplikowaną historią, która swymi wątkami nawiązuje do znanych nam dobrze konwencji baśniowych czy fantasy. Z drugiej zaś jest to dzieło wybitne, które w niesamowity, przemyślany sposób wymalowuje nam przejście ze świata ludzi do świat magii... Która z tych stron będzie silniejsza i przeważy w waszej decyzji o zakupie tego albumu?
Na początku należy nadmienić, że mamy tu do czynienia z około 100-stronicową nowelą graficzną ze stajni Vertigo. Mimo, że wydana w 2007 roku (w Stanach) powstawała przez prawie trzy lata (o czym świadczą podpisy rysownika pod ilustracjami). Trzy lata ciężkiej pracy Johna Boltona, która zaowocowała szatą graficzną będącą prawdziwym filarem tego albumu. Malarskie ilustracje artysty są cieszącymi oko małymi cudami! To one budują klimat i atmosferę opowieści Careya. Tam, gdzie ukazywana jest współczesna rzeczywistość kreska i kolory są stabilne, a postacie wykreowano z niemal fotograficzną dokładnością. Ci z was, którzy mieli okazję przeczytać „Arlekina i Walentynki” wiedzą, co mam na myśli. Z kolei sceny rozgrywające się w świecie magii przesiąknięte są abstrakcją i fantazyjnością, tak kształtów, jak i postaci. Bolton swobodnie przenika przez dwie rzeczywistości, przez co czytając ten album traci się poczucie sztuczności przedstawionego świata nawet wtedy, gdy oglądamy królestwo Mab. Ogrom pasji i uczucie jakie włożył John w rysowanie tego albumu kontrastuje niestety z nieco wtórnym scenariuszem skądinąd utalentowanego Mike`a Careya („Lucyfer”).
W magicznym królestwie dokonano przewrotu – zła królowa, Mab, wybiła większość jego mieszkańców, a panującą Tytanię strąciła z tronu. W tę baśniową krainę wpisana zostaje Linda, zbuntowana młoda dziewczyna zagubiona w dzisiejszym świecie. Jej przewodnikiem okazuje się być Verian, diler tajemniczego narkotyku tworzonego z heroiny i ludzkiej krwi. Tu zaczyna się historia drogi jaką musi przejść Linda - od zupełnie nieświadomej swego znaczenia nastolatki, do pogodzonej ze sobą i ze światami kobiety.
Niestety scenariusz Careya nie daje nam postaci z krwi i kości. Mimo, że autor nawiązuje do bohaterów wykreowanych wcześniej przez mistrza pióra, Neila Gaimana to daleko mu w tym przypadku do mistrzostwa pierwowzoru. Linda, jako złożona osobowość zaczyna intrygować dopiero, gdy wychodzi spod przyborów kreślarskich Boltona. To on nadaje jej nutę tajemnicy, demonicznego niepokoju. Widać to tak w mimice jej twarzy, jak i w sylwetce, sposobie poruszania się. Innymi słowy, opowieść staje się prawdziwie magiczna dopiero, gdy zostaje namalowana przez Boltona. W innym wypadku „Boże, zachowaj królową” byłoby zwykłą przypowieścią o dorastaniu nastolatki skierowaną do ...innych nastolatek.
Podsumowując, „Boże, zachowaj królową” to dzieło magiczne i niezwykłe w warstwie wizualnej. To na rysowniku spoczywa ciężar budowania klimatu, tak istotnego w wypadku podobnych opowieści. Gdyby została ona narysowana przez artystę innego niż Bolton cały zamysł, jakkolwiek nie najgorszy, okazałby się przeciętną historyjką fantasy, a nie baśniową przypowieścią o bólu dorastania. Na szczęście tak się jednak nie stało, a „Boże, zachowaj królową”, mimo że nie błyszczy niczym klejnot w królewskiej koronie na naszym komiksowym rynku, to dzięki sile obrazu Boltona na pewno pobłyskuje.
Tytuł: "Boże, zachowaj królową"
Scenariusz: Mike Carey
Rysunek: John Bolton
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont
Rok wydania polskiego: 12.2008
Tytuł oryginału: God Save the Queen
Liczba stron: 96
Format: B5
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena: 69 zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...