Tomb Raider: Underworld - recenzja
Dodane: 06-02-2009 15:30 ()
Korekta: Motyl
Podobno z winem jest tak, że im starsze tym lepsze. Są osoby, które identyczne stwierdzenie odnoszą do kobiet, ale ludzkość zna przypadki czegoś zupełnie przeciwnego. Ten nieprzyjemny fakt dotyczy między innymi ósmej już części przygód Lary Croft.
Nie ma się co oszukiwać, panom z Crystal Dynamics kończą się pomysły i to, co dostaliśmy jest niczym innym, jak powtórką z roz(g)rywki, w dodatku momentami gorszą. Fabularnie, „Underworld" jest bezpośrednią kontynuacją „Legendy". Lara ciągle próbuje odnaleźć matkę, która podobno przebywa gdzieś w czeluściach mitycznego Avalonu. W tym celu przyjdzie nam zwiedzić ponownie ruiny starych świątyń, lodowe jaskinie, zatopione miasta, a także trafimy na starych znajomych - Amandę i Natlę.
Już po pierwszych minutach gry widać, że twórcy włożyli dużo wysiłku w zróżnicowanie etapów i to nie tylko pod względem tematycznym. Etapy są rozbudowane, nie brakuje na nich miejsc do wspinania się czy wykonywania karkołomnych akrobacji. Problemem mogą być jedynie fragmenty, w których nie bardzo wiadomo, co trzeba zrobić, lub gdzie pójść. Na szczęście przewidziano taką sytuację, dając Larze nową wersję PDA. Otwierając elektroniczny organizer mamy dostęp do menu wyboru broni (shotgun, karabin, uzi czy choćby harpun), trójwymiarowej mapy terenu (która jednak specjalnie przydatna nie jest) czy też asystenta polowego - dwóch wariantów pomocy (podpowiedzi lub też bezpośredniego wytłumaczenia, co należy zrobić). Wspinaczka po wszelkiego rodzaju gzymsach, kolumnach czy belkach jest dość przyjemna. Lara porusza się gibko, bez zbędnego opóźnienia, a animacje jej ruchów cieszą oko (o dziwo, przy wspinaczce kamera najczęściej ustawia się... pod Larą). Jedynym poważnym problemem jest kamera, która bardzo często (szczególnie pod koniec gry) ustawia się w niefortunnych miejscach. Nie dość, że w takich momentach często nic nie widać, bo np. udo naszej bohaterki przesłania cały obraz, to nie wiadomo, jaki klawisz kierunkowy nacisnąć, aby wykonać skok w odpowiednią stronę. Takie chwile rodzą frustrację - szczególnie, gdy trzeba powtarzać dość długą i karkołomną sekwencję - nawet dość gęsto rozmieszczone checkpointy nie ratują w pełni sytuacji.
Czuć także, że w tej części położono nacisk na elementy zręcznościowe, tak jak to miało miejsce w siódmej części gry. Przeciwników jest tu zdecydowanie mniej, tak pod względem ilości, jak i zróżnicowania. Brakuje także bossów, co zapewne część fanów uzna za wadę. Takie okrojenie Tomb Raidera spowodowało, że gra straciła na swojej dynamiczności, przez co po kilku godzinach zaczyna nużyć. Fabuła mimo ciekawych pomysłów specjalnie nie wciąga, a dla kogoś, kto nie grał w „Legendę" będzie ona zupełnie niejasna. Natomiast zakończenie pozostawia jakiś taki niesmak i niedosyt.
Braki w grywalności nadrabiane są oprawą audiowizualną. Grafika została nieco ulepszona w stosunku do poprzednich części, ale momentami widać, że jednak mamy do czynienia z tym samym silnikiem. Widoki zapierają dech w piersiach, animacje tak Lary, jak i przeciwników wyglądają naturalnie, a muzyka tworząca tło bardzo dobrze wpasowuje się w ogólny klimat. Nie warto nawet wspominać o tak już standardowych detalach, jak krople wody na ciele naszej bohaterki i połyskująca skóra, czy też plamy z błota. Widać, że twórcy zadbali o wszystko.
Jednak same ładne oczy nie wystarczą, aby przekonać do siebie graczy. Praktycznie zerowa ilość zmian, niedociągnięcia w kwestii kamery, nijaka fabuła czy błąd, który może uniemożliwić ukończenie tytułu (na szczęście wyszedł już patch) przemawiają przeciw najnowszym przygodom pani archeolog. Jeżeli kolejna odsłona gry nie wprowadzi do serii powiewu świeżości, to najprawdopodobniej będziemy się już mogli pożegnać z Larą Croft.
Moja ocena: 6,5/10
Recenzja gry „Tomb Raider: Anniversary"
Artykuł „Tomb Raider - historia serii"
Artykuł „Relacja ze spotkania z Larą Croft w warszawskim Empiku"
Fotorelacja z wizyty Lary Croft w Polsce
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...