Brzoskwinia tom 13 - recenzja

Autor: LittleLadyPunk Redaktor: Motyl

Dodane: 16-01-2009 15:07 ()


  

 

Mangi shojo w dużym stopniu przypominają telenowele. Wielkie emocje w codziennych, małych dramatach, ciągnące się jak makaron z gumy arabskiej, niestety. A kto zerknie w telewizor, po dłuższej rozłące z bohaterami, ten już w ogóle nie rozumie, czemu Felicjanna Maria Fryderyka Antonia dała Gilbertowi Gerhardowi Hansowi w twarz, na dodatek rozgrzanym żelazkiem. Na szczęście z "Brzoskwinią" jest trochę inaczej.

Oczywiście, żeby w pełni zrozumieć fabułę trzynastego tomu, wypada sięgnąć po poprzednie albumy. Jeśli na półce sklepowej ich nie ma, śmiało możecie wziąć do ręki "trzynastkę". Miwa Ueda stosując częste retrospekcje w przemyśleniach Momo i spółki, zdecydowanie ułatwia czytelnikowi życie i spójnie łączy wydarzenia zawarte w tym tomie. Fani serii będą zadowoleni – omawiany tomik jest wręcz przykładowym "brzoskwiniowym" wycinkiem historii. Choć być może, to właśnie jest jego największym minusem.

Akcja wraca do punktu, na którym skończył się poprzedni tom. Momo spacerując z Kairim dostrzega Sae, dającą się podrywać podstarzałemu biznesmenowi. Jak się okazuje, randki z "wujaszkami" stały się dla dziewczyny źródłem zarobku, podobnie jak pozowanie nago do czasopism dla panów. Wszystko to za namową brata Kairiego - Ryo, który zwyczajnie wykorzystuje zadurzoną w nim po uszy Sae do robienia pieniędzy. Intryga chłopaka sprowadzi na nią spore kłopoty, a interwencja Momo sprawi, że jej stosunki z czarnowłosą intrygantką ulegną radykalnej zmianie... Nie brakuje również problemów samej Momo - bycie "tą drugą" dla Kairiego zaczyna jej doskwierać. Tom kończy się standardowo - osoba trzecia wchodzi do pokoju, gdzie dwie pozostałe się całują... Ale kto, z kim, dlaczego - nie będę zdradzać.

Pisząc, że trzynasty tom jest typowo "brzoskwiniowy", mam na myśli kilka wad serii, a w zasadzie dwie. Po pierwsze, standardowe dla mang shojo "rozdmuchiwanie" wątków, bo w końcu ile dramatycznych przeżyć może mieć nastolatka (co innego studentka, a to internetowa rejestracja na przedmioty nie działa, a to jej prace pożarł komputer, a to w bibliotece próbuje przeszmuglować książki... Samo zdobywanie pożywienia jest niezwykle ciekawym procesem). Choć może nie należy się czepiać - w końcu o czymś czytać chcemy. Tylko, po co pakować w jedną serię ilość zawirowań, którą można obdarzyć trzy? Przesyt nie jest głębią psychologiczną, przesyt jest przesytem (fani "Deep Love"- wybaczcie).

Po drugie, można wytknąć autorce pewną niekonsekwencję. Oczywiście, wybór pomiędzy dwoma chłopakami jest na pewno problemem dość istotnym, choć na poziomie, w jakim jest ukazany w serii, można nazwać go nieco... powiedzmy, przeznaczonym dla nastoletnich czytelników. Natomiast ilość stężenia problemów na tle, nazwijmy to, seksualnym, jest w serii wręcz dziwnie wysoka - próba gwałtu (już chyba druga czy trzecia), a to prostytucja, a to sex friends, a to martwienie się o dziewictwo... Może ja jestem starej daty, ale czy seks jest naprawdę głównym źródłem problemów uczniów liceum? Nie można odmówić autorce wdzięku w opowiadaniu tychże perypetii. Ukazane są z delikatnością i tylko dla tego nie ma się wrażenia, że ktoś tu ma obsesję.

Swoją drogą, zauważyliście, że bohaterowie mang nie mają rodziców? I nie mówię tutaj o wszelkiego rodzaju kosmitach/boginkach/innych dziwnych stworkach ani też o sierotach. Czy w "Brzoskwini" są kiedykolwiek pokazani rodzice któregoś z bohaterów? Dużo bardziej interesowałoby mnie, co matka Sae ma do powiedzenia na temat własnej córki, niż to, czy Momo w końcu jest dziewicą czy nie.

Kreska w "Brzoskwini" jest jedną z najładniejszych, jeśli nie najładniejszą spośród wydanych/wydawanych w naszym kraju mang shojo. I nie mówię tutaj tylko o postaciach bohaterów, choć te szczególnie przyciągają wzrok - roziskrzone oczy, dokładne usta (również męskie - co jest nie lada wyzwaniem), delikatne włosy i proporcje, które nie wołają "daj mi jeść" – ogląda się z przyjemnością. W stylu Miwy Uedy pochwalić też należy umiejętność rysowania wnętrz, budynków i tła, jak również przedmiotów należących do postaci, co w mangach shojo zdarza się wybitnie rzadko. Dobry jest też dobór rastrów - nie ma się wrażenia, że „wzorki” są tutaj zapychaczami miejsca i stają się celem, a nie środkiem. Kiedy trzeba, podkreślają nastrój albo efekt komiczny – a przede wszystkim są uzupełnieniem podstawowego rysunku, a nie go zastępują. Kompozycja kadrów również jest przyjemna – w pełni czytelna i bez zbytniego „kombinowania” z kadrami w niestandardowych kształtach.

Wydanie jest takie, do którego przyzwyczaił nas Egmont – co do kreski i pewnej „kameralności” serii bardzo pasuje (na większym formacie kadry by się zwyczajnie rozlazły). Cena boli, ale w końcu mamy kryzys.

Fani na pewno już się zaopatrzyli, inni też powinni – żeby mieć pojęcie, jak wygląda typowa manga shojo z ładną kreską. Dla wszystkich, którzy chcą rysować, szczególnie równie romantyczne historie – lektura obowiązkowa. By nauczyć się, jak TO rysować. TO, czyli budynki, wnętrza, tła i rekwizyty.

 

Brzoskwinia tom 13

Scenariusz: Miwa Ueda

Rysunek: Miwa Ueda

Wydawnictwo: Egmont

Data wydania: 01.2008

Liczba stron: 168

Format: 115x180 mm

Oprawa: miękka

Papier: matowy

Druk: cz.-b.

Cena: 19 zł


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...