Recenzja książki "Lato Helikonii" Briana W. Aldissa
Dodane: 14-01-2009 17:28 ()
Skomplikowane intrygi i zawiłe rozgrywki dyplomatyczne, toczone w gorącym blasku Freyra przez mieszkańców Borlien, otwierają drugi tom powieści Aldissa, sygnalizując, że powrót na Helikonię w lecie jej Wielkiego Roku to nie tyle kontynuacja przerwanej obserwacji, co wejście w zupełnie nową historię - zamknięty w nieskończonym cyklu świat ludzi i fagorów zmienił się, powiększył i dojrzał. Nowe odkrycia usprawniają prowadzenie wojen, walki o władzę wstrząsają państwami, miłość i jej brak - jak zawsze u początków świata - zmieniają losy całych populacji, a mędrcy tworzą teorie mające wyjaśnić chaos, w którym się znaleźli. Chaos ten jednak, widziany z daleka, podlega określonym prawidłowościom, co powoduje, że obserwatorzy z Avernusa mogą odczytywać historię Helikonii jako zajmującą baśń o życiu; nie wiedzą, że sami są bohaterami przypowieści, której odbiorcą jest czytelnik.
Historia dwójki władców, rozwijana na pierwszym planie przez całą powieść, zaczyna się od buntu MyrdemInggali, królowej królowych, przeciw decyzji jej męża JandolAnganola, władcy Borlien, który postanowił się z nią rozwieść, by przez zawarcie kolejnego małżeństwa wzmocnić swoje państwo. Nowy sojusz ma połączyć Borlien z Oldorando - znanym z pierwszego tomu, ale bardzo zmienionym. W żyłach młodziutkiej księżniczki Simody Tal płynie krew plemienia niemych podróżników, uznanych za półludzi; jest idealną partnerką dla zbuntowanego, podejrzewanego o szaleństwo następcy tronu Borlien, Robaydaya. Nieznane na planecie urządzenie tajemniczego pochodzenia, na trzy sposoby pokazujące układ czasu, nie stanie się podpowiedzią dotyczącą przyszłości, ale narzędziem kolejnych intryg. Skomplikowane więzi łączące królewską rodzinę Borlien kształtują na długo losy młodej ludzkiej cywilizacji, która zdążyła się już podzielić na rywalizujące imperia, zrodzić pierwszych profesjonalnych handlarzy i przestępców. Lato na Helikonii, czas ludzi, który mógł być ich złotym wiekiem, jest czasem wynalezienia przez prymitywne plemię broni palnej, prowadzącego do zintensyfikowania wojen pomiędzy poszczególnymi państwami: grożące ludziom niebezpieczeństwo wisi w powietrzu, ale oni zajęci są bratobójczymi walkami, nie rozumiejąc wyboru, który stawia przed nimi natura: zniszczyć fagory, póki jest na to czas, albo narazić się na nieodwracalne zniszczenie, kiedy przyroda po raz kolejny stanie po stronie wroga.
Ale jakkolwiek bohaterowie pierwszego tomu pojawiają się tylko czasem, w niejasnych wspomnieniach, pod zniekształconymi imionami, "Lato Helikonii" bezpośrednio kontynuuje rozpoczętą w czasach wiosny opowieść w większej skali, której tematem nie są poszczególne jednostki, ale prawa rządzące egzystencją całych pokoleń. Soczewką skupiającą światło tak, że Helikonia widziana jest z dystansu, jako zawiła, ale spójna całość, nadal jest Avernus; on także, w swoim własnym rytmie, podlega nieuniknionym zmianom. Avernusjanie, do tej pory nie wychodzący z woli uczonych-obserwatorów, sami są ludźmi, toteż nie mogą być całkowicie bezstronni. Helikończycy są dla nich jak mrówki - a Helikonia to poletko doświadczalne; ale sam Avernus w nieunikniony sposób stał się już niekontrolowanym laboratorium, w którym świat całkiem odmienny od helikońskiego, wytrącony z kruchej równowagi, zmierza ku własnemu końcowi. "Avernus", etymologicznie "miejsce bez ptaków" - miejsce, gdzie nie można dolecieć, jak Helikończycy nie mogą wznieść się w górę i poznać prawdziwej natury tego, co uważają za jedną z gwiazd - w mitologii rzymskiej oznacza wejście do piekła. I tym też ostatecznie staje się dla badaczy-wygnańców, którzy, jak Eneasz, udali się na poszukiwanie nowego świata.
Dualizm, w którym szala cyklicznie przechyla się na stronę jednej z dwóch opozycji, dopełniają dwa przeciwstawione sobie światy - miotana konfliktami, bezustannie rozwijająca się cywilizacja Helikonii i pasywne, znudzone, biernie przeżuwające swoją wiedzę społeczeństwo Avernusa. Aldiss porównuje jego mieszkańców do "dusz zawieszonych w czyśćcu"; nuda Avernusjan zmienia się w bezsilność, a bezsilność w szaleństwo: obserwując, jak Helikończycy giną w dosłownych, krwawych konfliktach, Avernusjanie stają się ofiarą cierpienia egzystencjalnego. Pojęcie "Umwelt", podobnie jak cała podtrzymująca Avernus w stanie względnego zadowolenia idea świata jako iluzji, jest Helikończykom z gruntu obce; nawet gdyby znali fakty, trudno byłoby im pojąć, jak tęsknota za realnością może skłaniać Avernusjan do poświęcenia życia w zamian za to, by choć na chwilę zyskać pozycję boga. Wątek Avernusa wiąże się z niektórymi pojawiającymi się w drugim tomie odpowiedziami na pytania o rolę religii na Helikonii, choć ten temat nie zostaje jeszcze w pełni rozwinięty i czytelnik dzieli niepewność bohaterów co do natury świata nadprzyrodzonego.
Konstrukcja świata przedstawionego w helikońskiej trylogii sprawia, że możliwe jest tylko jedno zakończenie - wszystkie wydarzenia są zdeterminowane, mogą prowadzić tylko do jednego końca, co szybko staje się oczywiste. Sprawia to, że tak czytelnicy, jak bohaterowie koncentrują się na poznaniu przeszłości, nie przyszłości, a osią opowieści jest nie tyle bieg wydarzeń rozgrywających się wokół poszczególnych osób, co rządzący nimi ciąg przyczynowo-skutkowy. Przez wprowadzenie hierarchii obserwatorów zaciera się granica pomiędzy światem znudzonych Ziemian, żyjących historią Helikonii, a światem, w którym napisana została trylogia Aldissa. Latem, kiedy cywilizacja helikońskich ludzi jest w zenicie, granica ta jest prawie niewidoczna.
Tytuł: "Lato Helikonii"
Tytuł oryginału: "Helliconia Summer"
Autor: Brian W. Aldiss
Przekład: Marek Marszał
Wydawnictwo: Solaris
Data wydania: 12.11.2008
Liczba stron: 528
Oprawa: twarda
Dziękujemy Wydawnictwu Solaris za udostępnienie książki do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...