Penny Arcade Adventures Ep. Two - recenzja
Dodane: 09-01-2009 08:28 ()
Korekta: Motyl
Druga już część (z prawdopodobnie czterech) cyklu, który bije rekordy popularności w USA. W Polsce komiks internetowy „Penny Arcade", na którym poniekąd opiera się gra, jest mało znany (głównie wiedzą o nim bardziej zapaleni gracze - w końcu to do nich jest adresowany). Toteż nic dziwnego, że sama gra nie odniosła u nas dużego sukcesu, głównie za sprawą dwóch rzeczy - bariery językowej (chociaż to angielski, to nie braknie tu często wyrażeń slangowych, których na próżno szukać w słownikach) oraz sposobu dystrybucji - cyfrowa, wszystko płatne przelewem w dolarach.
Jednak, mimo tych wszystkich niedogodności warto zapoznać się z tym tytułem. Fakt, najwięcej z niego wyniosą czytelnicy komiksu, następnie wielbiciele prozy Lovecrafta, a dopiero potem cała reszta. I chociaż nie jest to mieszanka dla każdego, naprawdę nie żałowałem niecałych 15 dolarów, a dystrybucja cyfrowa okazała się nie takim złym rozwiązaniem, jak można by sądzić.
Now, Three Gods wait on the windowsill, where one God's blood was lately spilled
Penny Arcade On The Rain - Slick Precipice Of Darkness Episode 2 jest, jak sama nazwa wskazuje, drugim epizodem serii, a także kontynuacją wydarzeń z pierwszej części. Oczywiście postać, którą stworzyliśmy już wcześniej, można wykorzystać i tym razem - nawet jeśli ktoś grę wykasował ze swojego dysku. Nie mam pojęcia, gdzie to draństwo przechowuje dane, ale dzięki temu mogłem zacząć przygodę swoim ulubieńcem w stylowym płaszczyku i wielgachnych okularach. Tak samo jak i wcześniej, możemy stworzyć (lub zaimportować) postać, która następnie zostanie „przerysowana" do wszystkich przerywników animowanych czy też wewnętrznych komiksów (pełniących rolę okienek dialogowych).
Praktycznie wszystko co widzieliśmy już w pierwszym epizodzie zostało tutaj przeniesione. Mechanika jest dokładnie taka sama - walka wygląda jak w japońskich eRPeGach. Głównym wyznacznikiem jest szybkość ładowania się inicjatywy, każda postać ma dostęp do dość pokaźnego inwentarza różnych płynów wzmacniających/osłabiających, a ciosy specjalne polegają na odpowiednim wciskaniu klawiszy w wyznaczonym czasie (swego rodzaju minigierki). Żadnych rewelacji również nie ma co oczekiwać w kwestiach grafiki czy dźwięku. Muzykę stanowią dobrze już nam znane kawałki, które po prostu nie mogą się znudzić (królestwo za soundtrack!), a jedyne zmiany w sferze wizualnej to nowe lokacje, nowe ruchy postaci, a także inni niż poprzednio (choć nie wszyscy) przeciwnicy. Całość jest utrzymana w iście lovecraftowskich klimatach, co mi osobiście bardzo odpowiadało, toteż w sumie cieszyłem się, że dostałem prawie niezmieniony tytuł, ciągnący dalej naprawdę ciekawą historię. Chociaż nie powiem, mam nadzieję, że w następnej części twórcy postanowią graczy czymś zaskoczyć (tak jak w tym epizodzie była to końcowa walka).
While black tongues lap at the spreading pool, and build the strength they need to rule
Tak na dobrą sprawę, najlepiej chyba byłoby zebrać wszystkie epizody i wydać je jako jedną, kompletną grę (kto wie, może twórcy zdecydują się na taki krok). Pozostaje tylko kwestia, czy byłoby to opłacalne - ja wiem jedno, bez względu na dalsze plany odnośnie serii, na pewno skuszę się na trzecią część. Jest to produkt, który z czystym sercem mogę polecić fanom komiksu i zapaleńcom, lubiącym niekonwencjonalne gry RPG. Oni na pewno się nie zawiodą.
Moja ocena: 8/10
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...