Recenzja książki „Komisarz Maciejewski. Kino Venus” Marcina Wrońskiego
Dodane: 22-11-2008 11:43 ()
„O Lublinie nie piszą powieści, bo w tym mieście nie ma nic z bajki" mówi w pewnym momencie jedna z bohaterek „Kina Venus". Ma w tym sporo racji, bo Lublin przedstawiony przez Marcina Wrońskiego jest bardzo odległy od romantycznego obrazu międzywojnia, eleganckiej epoki, ostatniego oddechu ludzi rycerskich obyczajów. „Kino Venus" kojarzy się bardziej z filmami gangsterskimi o czasach prohibicji, gdzie za połą szykownego garnituru krył się pistolet, a pod rondem kapelusza - oczy bandyty.
Druga powieść o komisarzu Maciejewskim jest jednak w znacznej części właśnie książką o mieście. Czytelnicy znający Lublin z łatwością wyobrażą sobie dzisiejsze dzielnice w stylizacji lat trzydziestych i łatwo rozpoznawalne punkty charakterystyczne - jak choćby będący świadkiem ważnych fragmentów w akcji hotel Europa. Tym zaś, którzy miasta nie znają tak dobrze, pomoże stylowa mapka wydrukowana na wewnętrznych stronach okładki. Na dodatek Wroński bardzo umiejętnie wykorzystuje jeden z najciekawszych fragmentów historii Lublina, mianowicie jego liczną przedwojenną populację żydowską. Środowisko Żydów odgrywa znaczącą rolę dla fabuły, a jednocześnie przedstawione jest bez sztucznego sentymentalizmu czy poprawności politycznej. Stylizacji na okres międzywojnia dopełniają uroczo archaizowane wycinki z gazet i okazjonalne nawiązania do nazwisk znanych nam z lekcji historii czy nawet języka polskiego. Jednocześnie jednak, w próbie utrzymania tonu realistycznego, a nawet naturalistycznego, nie brak dość bezpośrednich, choć nie wulgarnych, opisów wszelakich (oględnie rzecz ujmując) dziedzin życia, a także ostrego słownictwa. Zatem jeśli ktoś spodziewa się, że w książce z tej epoki nie znajdzie rzucania w dialogach powszechnie znanym epitetem na k... - może się tu zdziwić.
Nie znaczy to oczywiście, że to książka wyłącznie dla sentymentalnych lublinian czy też miłośników epoki. „Kino Venus" to przede wszystkim kryminał, czy może bardziej powieść sensacyjna - choć główną osią utworu jest tu rozwiązywanie zagadki, rolą czytelnika nie jest mierzenie swoich sił dedukcji przeciw siłom bohaterów i rozwiązanie samemu przedstawionej tajemnicy. To raczej kryminał typu chandlerowskiego, gdzie zasadniczym punktem jest przedstawienie stylowego tła i interesujących postaci. Zresztą główny bohater, podkomisarz Zyga Maciejewski, mimo że policjant, ma w sobie sporo z archetypicznego prywatnego detektywa z filmu noir - nieco ponure, cyniczne podejście do życia, swego rodzaju niechęć do autorytetów i słabość do kobiet. Oczywiście jest to Philip Marlowe mocno przeistoczony przez polską rzeczywistość - co zresztą wychodzi książce na dobre, gdyż nie tracąc nastroju, unika schematyczności i operowania teatralnymi stereotypami.
Podsumowując, „Kino Venus" to dobra lektura, zgrabne połączenie znanych wzorców kultury popularnej z bliższym nam klimatem, oparta na solidnych podstawach fabularnych i zabarwiona lekkim posmakiem stylowej historii.
Korekta: Druzila
Tytuł: Komisarz Maciejewski. Kino Venus
Autor: Marcin Wroński
Wydawnictwo: Red Horse
Data wydania: Październik 2008
ISBN: 978-83-60504-49-9
Liczba stron: 384
Wymiary: 125 x 195 mm
Okładka: miękka
Zobacz też: Recenzja pierwszego tomu przygód komisarza Maciejewskiego.
Dziękujemy Wydawnictwu Red Horse za udostępnienie książki do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...