Falkon 2008 - pierwsza relacja
Dodane: 17-11-2008 18:14 ()
Po co są konwenty? Żeby wysłuchać, co różni ludzie mają do powiedzenia na interesujące nas tematy? Zapewne. Dowiedzieć się, jakie nowości szykują dla nas ulubione wydawnictwa? Zdecydowanie. Wygrać różne atrakcyjne nagrody? Jeszcze jak. Żeby dobrze się bawić? Na pewno. Jednak dla mnie najważniejsza na konwencie jest możliwość spotkania dobrych znajomych, których się od dawna nie widziało. Oczywiście, każdy będzie miał inny cel pojawienia się na takiej imprezie, jednakże zawsze będzie chodzić o ludzi i o dobrą zabawę. Czy tak też było na tegorocznym Falkonie?
Cóż, mogę mówić tylko i wyłącznie za siebie, toteż nie wieszajcie na mnie psów od razu, gdy coś Wam się w poniższym tekście nie spodoba. Każdy inaczej przeżywa taką imprezę i oczekuje od niej zupełnie innych rzeczy. Żeby jednak nie robić bałaganu, zacznę najpierw od spraw organizatorskich związanych z konwentem.
Grupa trzymająca władzę
Jest to drugi raz z rzędu, gdy Falkon ma miejsce w swojej nowej siedzibie – Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Administracji, znanej także jako „WYSPA”. I chociaż wiele osób twierdziło, że nie ma to jak stara dobra „Czwórka” (która miała swój wspaniały klimat rozpadającego się budynku), osobiście uważam, że WYSPA jest strzałem w dziesiątkę. Przede wszystkim jest o wiele większa – nie zdarzyło mi się, abym czuł klaustrofobiczną atmosferę jaka nie raz towarzyszyła mi w starej siedzibie konwentu. Dodatkowo budynek jest tak rozplanowany, że tylko pierwszego dnia musiałem co chwilę sięgać po mapkę. I tu też należą się pochwały dla organizatorów, gdyż wszystkie sale, do których był dostęp, zostały bardzo dobrze oznaczone dość klimatycznymi tabliczkami.
Mile zaskoczył mnie również fakt, iż na potrzeby uczestników konwentu zostały udostępnione pracownie informatyczne, w których można było pograć w różne tytuły, a także wziąć udział w turniejach. I tutaj największy zgrzyt, na jaki się natknąłem jeżeli chodzi o ten punkt programu – zapisy na turnieje były prowadzone do 30 minut przed rozpoczęciem zawodów. Brakowało mi bardzo konkretnego harmonogramu, który by regulował godzinę, od której do której można się zapisywać. Naciąłem się dwa razy na to, że jedyne, co mogłem zrobić, to wpisać się na listę rezerwowych, i tak już dość zapchaną. Warto także dodać, że w tym roku niejakim przepychem cieszyły się również gry konsolowe z prezentacją „Eye of Judgement” na czele. Jedyne czego mi tam zabrakło do kolekcji, to Xboxa 360 – niestety jedno PS3 wiosny nie czyni.
Problem też czasami sprawiali sami organizatorzy – nie raz byłem świadkiem, kiedy uczestnik konwentu chciał się o coś zapytać jednego z orgów, a ten zbywał go szybkim „niestety, nie tym się zajmuję, poszukaj kogoś innego”. Ja rozumiem, że jeżeli ktoś jest na przykład od finansów, to nie ma obowiązku interesować się organizacją obsługi, ale jednak jakieś pojęcie o programie czy ewentualnych erratach powinien mieć. A przynajmniej skierować interesanta do odpowiedniej osoby. Wiem, że organizatorzy wkładają w konwent masę czasu i nerwów, ale skoro podejmują się tego zadania, to powinni być gotowi na takie sytuacje.
Skoro już jesteśmy przy programie, to jak zwykle nie obyło się bez obsunięć, czy też wykreślenia niektórych punktów imprezy. Co prawda pojawiła się errata, ale tylko jedna i niezbyt rozpowszechniona. Przynajmniej ja natknąłem się na nią tylko raz.
Poważnym problemem była również dostępność informatorów konwentowych, a także samych programów. I chociaż tutaj wina leży bardziej po stronie drukarni, to jednak mam żal do organizatorów, że nie zrobili jednej jedynej czynności, która część problemów na pewno by rozwiązała. Do dzisiaj program na oficjalnej stronie Falkonu nie został zaktualizowany, a przecież przy dużej dostępności komputerów podłączonych do sieci (chociażby w holu na drugim piętrze) każdy zainteresowany mógłby sobie ów program sprawdzić, nie posiadając jego papierowej wersji. Czemu nikt o tym nie pomyślał, nie wiem – ale mam nadzieję, że w przyszłym roku takie rozwiązanie zostanie wzięte pod uwagę, ponieważ oszczędzi ono wiele nerwów i niecenzuralnych słów. Pocieszeniem może być jedynie fakt, że atrakcje zostały podzielone na bloki tematyczne (popularno-naukowe, RPG, Star Wars, Manga i Anime) i umiejscowiono je w wyznaczonych i oznaczonych salach, co niejako zniosło konieczność biegania po całej szkole.
Zwykły uczestnik
Mówiąc szczerze, sama zawartość konwentu nie specjalnie mnie zachwyciła. Większość prelekcji kierowana była do bardziej ukierunkowanych fantastów, którzy specjalizują się w konkretnej tematyce. Oczywiście znalazły się także perełki z cyklu „dla wszystkich”, ale jak dla mnie było tego mało. Przyznam się, że w sumie przez cały konwent byłem na zaledwie trzech prelekcjach. Uważam, że jednak najciekawsze rzeczy dzieją się na korytarzach, toteż odizolowane od reszty sale prelekcyjne jakoś mnie nie przyciągają.
W tym roku postanowiłem większą uwagę zwrócić na konkursy, gdyż wiadomo, z pustymi rękami z konwentu nie godzi się wychodzić. Niestety i tu czekało mnie niejakie rozczarowanie, gdyż tak naprawdę niczego nowego nie było – znaczna większość to te same konkursy, co w zeszłych latach, ze zmienionymi pytaniami lub formą, która czasami więcej psuła niż sprawiała radości. Nauczcie się w końcu, że jeżeli robicie konkurs tematyczny (tutaj wypomnę akurat „Harry’ego Pottera i Wielką Polewę”) i jeżeli naprawdę nie macie dobrego pomysłu na urozmaicenie jego przebiegu lepiej jest zostać przy starej formie pytań odnośnie danego tematu.
Jak zwykle, ponieważ do tego Falkon zdążył już nas przyzwyczaić, nie zabrakło wielu atrakcji związanych z grami zarówno planszowymi jak i karciankami. Games Room został bardzo dobrze wyposażony, obsługa zaś kompetentna i zawsze skora do pomocy tłumaczyła wszystkie zasady, a jego dopełnieniem były stoiska różnych wydawców i sklepów, przy których można było porozmawiać z autorami gier i zakupić różnorakie tytuły.
Nie zabrakło także możliwości uczestniczenia w najrozmaitszych sesjach RPG, których część odbywały się w ramach Orient Expressu oraz LARP-ach. Organizatorzy przygotowali specjalne miejsca na sesję, a także nagrody dla Mistrzów Gry.
Jeżeli chodzi o pokazy, to w tym roku było ich duże zróżnicowanie. I chociaż czasami poziomem bardzo odstawały od tego, co miało się nadzieję zobaczyć (na przykład pokaz żonglerki tradycyjnej), to jednak dostarczały rozrywki. Moim osobistym faworytem była żonglerka kontaktowa Adama Kolasy, na którą uzbierała się dość pokaźna publiczność. Dużą popularnością także cieszył się pokaz mody gotyckiej i fantastycznej, na który zjawiła się nawet telewizja.
Jednym z ważniejszych wydarzeń była oficjalna gala wręczenia nagród i dyplomów laureatom Nagrody im. Jerzego Żuławskiego. Po raz pierwszy przeprowadzone właśnie na tegorocznym konwencie. Główną nagrodę otrzymał Jacek Dukaj, za powieść „Lód”, Złote Wyróżnienie otrzymał Łukasz Orbitowski za „Tracę ciepło”, a Srebrne Wyróżnienie Szczepan Twardoch za „Epifanię wikarego Trzaski”
Dość mile zaskoczyła mnie również sama postawa konwentowiczów. Co prawda, było kilka wyjątków, ale ogólnie wszyscy zachowywali się jak na ludzi dorosłych przystało. Podejrzewam, że może to mieć niejako związek z samym budynkiem, w którym odbywała się impreza, albo po prostu polski fandom w końcu zaczął być bardziej cywilizowany. Ponieważ całość utrzymana była w konwencji pirackiej, wielu uczestników postanowiło wczuć się w klimat, co zaowocowało najróżniejszymi kreacjami, przyciągającymi oko widza (szczególnie atrakcyjnie ubrane panie).
Chociaż na początku miałem mieszane uczucia odnośnie tegorocznej edycji Falkonu, muszę przyznać, iż jestem całkiem pozytywnie zaskoczony. I chociaż nie są to te same stare klimatyczne mury, co dawniej, to i tak uważam, że obecnie jest o wiele lepiej. Jeżeli w przyszłym roku (dziesiąta edycja!) uda się wyeliminować pewne niedociągnięcia i żadna większa katastrofa się nie przydarzy, to Falkon 2009 będzie miejscem, w którym każdy zainteresowany fantastyką powinien się znaleźć.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...