"Karas" - recenzja
Dodane: 12-11-2008 19:28 ()
Niedaleka przyszłość. Nocne niebo nad Tokio rozbłyskuje seriami tajemniczych świateł. Wszystko dzieje się tak szybko, że normalny człowiek nie jest w stanie tego dostrzec. Ta walka rozgrywa się poza naszym czasem i poza naszym światem. A jednak również i w naszym świecie. I dotyczy naszego świata. Dwie tajemnicze postacie toczą swój ostatni bój o najwyższą stawkę. Stawkę życia swojego i wielu innych zależnych od tego istot, w tym również nas – ludzi. W tym samym czasie w jednym z tokijskich szpitali umiera młody człowiek i to właśnie on będzie musiał stawić czoła złu w postaci nowego, legendarnego obrońcy Tokio – w postaci Karasa...
Taki oto opis możemy znaleźć na pudełku. I w sumie oddaje on cały sens serialu, gdyby nie kwestia kilku nieścisłości – rzecz nie dzieje się w Tokio, a ów młody człowiek wcale nie umiera, lecz wpada w śpiączkę. Nie wiem czy to przeoczenie, czy chwyt marketingowy, ale błąd to błąd i należy go wytknąć.
Ale spokojnie, to że zacząłem z kopniaka z półobrotu jeszcze nie oznacza, że mam zamiar „Karasa” pogrążyć – wprost przeciwnie. Jest to anime, które zawiera w sobie najlepsze cechy tego gatunku, umiejętnie przeplatając je z dobrodziejstwem dzisiejszej technologii komputerowej. Historia opowiedziana w filmie należy do grupy tych bardziej tragicznych, które chwytają za serce i grają na emocjach widza. Chociaż na samym początku można się nieco pogubić, to wraz z dalszym rozwojem fabuły większość rzeczy zostaje wyjaśniona, zostawiając jednak nieco miejsca na wyobrażenia odbiorcy. Pretensje można mieć tylko do faktu, że tak naprawdę wszystko staje się bardziej zrozumiałe dopiero od czwartego (na sześć) odcinka.
Całość została wykonana w standardowy, dwuwymiarowy sposób. Dopiero, gdy dochodzi do poważniejszych starć, a na scenę wkracza sam Karas czy też większe demony, wszystko (oprócz tła) jest generowane w technologii trójwymiarowej. Modele postaci są szczegółowe, a ich ruchy mogłyby służyć niejednym programistom za wzór animacji komputerowej. Walki w filmie zobaczymy dużo, ale nie ma się co nastawiać na jakieś niesamowite ruchy a la „Dragon Ball”. Jak na klasyczne anime przystało, więcej tutaj samych gestów, skomplikowanych znaków, przecięć ekranu czy świetlistych efektów, niż samej bezpośredniej walki. Ci, którzy już kręcą nosem niech lepiej przestaną. Pomimo takiego rozwiązania, akcja nadal jest bardzo dynamiczna i miła dla oka. Taki sposób prowadzenia walk bardzo „Karasowi” pasuje. Jedynie można się przyczepić do krwi – jest jej aż do przesady za dużo, chociaż ma to pewne uzasadnienie fabularne.
Jednym z elementów, na które rzadko zwracam większą uwagę jest muzyka. Jak dla mnie wystarczy, że nie drażni i już wtedy jest dobrze. W tym wypadku żałuję, że w sprzedaży nie ma żadnej ścieżki dźwiękowej. Utwory są tak klimatyczne, że aż momentami łezka w oku się kręci. Jak dla mnie, jedno z najlepiej umuzycznionych anime, jakie miałem okazję obejrzeć.
O ile pierwszy sezon „Karasa” (trzy odcinki) jest wydany w formie pojedynczej płyty, o tyle do drugiego wydawca postanowił dołączyć specjalny BOX na oba sezony. Trzeba przyznać, że to naprawdę dobry pomysł, szczególnie że pudełko wykonano z grubej, twardej tektury, przez co na pewno tak łatwo się nie poniszczy. Dodatkowo do drugiego sezonu dostajemy krążek z materiałami dodatkowymi, na którym m.in. są wywiady z twórcami, projekty niezrealizowanej wersji „Karasa”, galeria oraz wiele innych. Ogólnie wydanie należy ocenić pozytywnie, także ze względu na lektora, który po raz kolejny został nagrany czysto, z właściwą głośnością (a nie tak, jak w przypadku „Vampire Hunter D”). Jedynie mogę się przyczepić do czcionki używanej przez Anime Gate – jak dla mnie jest ona zbyt płaska (jakby była w trybie panoramicznym), a jej umiejscowienie winno być pod ekranem filmu, a nie na nim. Ale to już tylko takie moje „gdybanie”.
Ogólnie „Karas” bardzo przypomina mi „Guyvera”, głównie ze względu na strój oraz walkę. A ponieważ tego drugiego bardzo sobie cenię, to i ten pierwszy również wywarł na mnie pozytywne wrażenia. Zresztą czego innego można by się spodziewać od twórców „Teknomana”? Jeżeli ktoś lubi podobne klimaty, „Karasa” powinien zakupić w ciemno – naprawdę warto.
Moja ocena: 9/10
"Karas" vol. 1 i vol. 2
- Rok produkcji: 2005-2006
- Wydawca: Anime Gate, Vision
- Reżyseria: Keiichi Satō
- Chara: Kenji Hayama
- Mecha: Kenji Andō
- Scenariusz: Masaya Honda, Shin Yoshida
- Odcinki: 6
- Czas: 6x30 minut
- Dodatki: Karty kolekcjonerskie, trailer
- Dubbing: japońska Dolby Digital EX 5.1 16:9
- Lektor: polski Dolby Digital EX 5.1 16:9
- Napisy: polskie
Dziękujemy Anime Gate za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...