"Hard Boiled" - recenzja

Autor: Tomasz Pstrągowski Redaktor: Motyl

Dodane: 08-11-2008 14:55 ()


 

  Frank Miller jest jednym z tych artystów, których dzieła kupuję w ciemno. Twórca genialnego „Sin City” (i jego genialnej adaptacji filmowej), powalających „300” (nie mylić z fatalną ekranizacją), rewolucyjnego Mrocznego Rycerza i jedynego albumu o Daredevilu, którego nie sprzedałem na Allegro („The Man Without Fear”) rzadko kiedy rozczarowuje.

Moje bezkrytyczne podejście do Millera w zasadzie zawiodło mnie tylko dwa razy. Za pierwszym razem swoją głupotą i przewidywalnością powalił mnie „Batman & Spawn”, album, który stał się już legendą wśród głupich pustych komiksów o superbohaterach. Za drugim razem uderzenie było łagodniejsze, bardziej osobiste. Wydany niedawno w Polsce „Ronin” nie tylko nie zachwycił, ale wręcz zawiódł. Nie kupiłem tandetnej stylistyki science fiction lat osiemdziesiątych (choć zazwyczaj jestem fanem takich klimatów), odpychających, wystylizowanych rysunków i bzdurnej, niewciągającej fabuły. Mimo wszystko, do „Hard Boiled” nastawiony byłem bardzo pozytywnie, zresztą ciężko o inne podejście, kiedy pierwsze, co się widzi to niesamowite, wyróżnione nagrodą Eisnera, rysunki Geofa Darrowa. I pomimo, że cały album połyka się w kwadrans, to zdecydowanie warto go przeczytać.

      Fabuła „Hard Boiled” jest prosta niczym tor pocisku. Historia poborcy podatkowego Carla Seltza jest tak nieskomplikowana, że aż zaskakująca. Miller nie sili się na fabularne meandry, ale siła tej opowiastki (bo ciężko ją nazwać opowieścią, tak jest bezpretensjonalna) jest olbrzymia. Drzemie w tym komiksie pociągający anarchistyczny duch krwawej, prostackiej rozrywki rodem z amerykańskiego kina akcji klasy B. Rozrywki jednak, która przy całej swojej niewymuszonej wulgarności nie przegapiła szansy i poruszyła naprawdę poważny problem (choć porównania do twórczości Philipa K. Dicka, które znajdują się na okładce są mocno przesadzone).

      Jednak prawdziwa siła tego komiksu tkwi w absolutnie fenomenalnych rysunkach Darrowa. To, co widzimy w „Hard Boiled” to najwyższe pułapy sztuki komiksu. I piszę to z pełną odpowiedzialnością, świadomy tego, że prace Darrowa, to stylistycznie dzieła bardzo odległe od najbardziej znanych komiksowych artystów spod znaku Dave'a McKeana, Billa Sienkiewicza, wystylizowanych dzieł Franka Millera, czy niektórych prac Bena Templesmitha.

„Hard Boiled” nie wypiera się swojego komiksowego rodowodu. Nie popada też jednak w stylizacje, nie nadużywa, ani nie naciąga komiksowego medium. W sztywnych ramach komiksowego, kolorowego, przerysowanego pseudorealizmu Darrow uzyskuje wszystko, co możliwe. Olbrzymie, świetnie zaplanowane plansze przerażające swoją szczegółowością i idealnym dobraniem kolorów zapierają dech w piersiach. Zbesztany i sponiewierany czytelnik powraca do tej prostackiej historii raz za razem nie dla jej niezaprzeczalnego, bezczelnego wdzięku, ale właśnie dla tych obrazów. Czasami aż chce się policzyć łuski upadające na chodnik, zapomnieć o bohaterze i odnaleźć postacie drugoplanowe, epizodyczne, nic niewnoszące do historii, potraktowane jednak z równie wielką uwagą, co Carl i jego przeciwnicy. Ostatni raz takie uczucie towarzyszyło mi przy lekturze „Cromwella Stone'a” Andreasa i choć to komiksy skrajnie różne, zarówno pod względem fabularnym jak i graficznym, to nie znajduję lepszego porównania.

      „Hard Boiled” czyta się piętnaście minut. To trochę krótko jak na książkę za siedemdziesiąt złotych. Jednak jest to piętnaście minut przypominających jazdę na najbardziej zwariowanym roller-costerze świata. Piętnaście minut podczas, których nie pada ani jedno zbędne słowo. Piętnaście długich, krwawych minut pełnych akcji, wielkich giwer, gadżeciarskich błyskotek i golizny. Piętnaście minut nieunikających głębszej refleksji, choć jest to refleksja mimowolna, niewymuszona, którą równie dobrze można sobie darować nie tracąc ani grama frajdy z lektury.

A kiedy piętnaście minut pierwszej lektury się skończy, pozostają następne godziny, podczas których powracamy do komiksu, lekceważymy fabułę, dialogi, jakiekolwiek refleksje i po prostu zanurzamy się w niesamowitych, zatrważających rysunkach, które sprawiają, że już nigdy bezkrytycznym okiem nie będziemy mogli spojrzeć na zaledwie poprawnie narysowany album. Leniwi, wykwalifikowani rzemieślnicy sztuki komiksowej najprawdopodobniej „Hard Boiled” nienawidzą, wszyscy inni powinni go uwielbiać. 

 

Tytuł: „Hard Boiled”

  • Scenariusz: Frank Miller
  • Rysunek: Geof Darrow
  • Wydawca: Egmont
  • Data wydania: 10.2008
  • Liczba stron: 128
  • Format: 21.0 x 29.0 cm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 69 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...