"Hellboy Animated" - recenzja

Autor: Maciej Wycinek Redaktor: Motyl

Dodane: 02-11-2008 19:33 ()


 

 

Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z komiksem tego typu. Niby adaptacja kreskówki, ale tak naprawdę i ona była oparta na komiksowym pierwowzorze autorstwa Mike`a Mignoli. Toteż trudno ów tomik potraktować na poważnie. No chyba, że widziało się serial i ma się o nim dobrą opinię. Ja go nie widziałem, a co za tym idzie z pewną niechęcią podszedłem do komiksu. Z drugiej jednak strony, atrakcyjna, „kieszonkowa” forma i proste, niewymagające rysunki, zachęcają do szybkiej, relaksującej lektury. I chyba to drugie rozwiązanie oddaje charakter tej pozycji.

„Czarne zaślubiny” to zbiór krótszych i dłuższych opowieści wypełnionych postaciami znanymi z serii Mignoli. Z tą różnicą, że przedstawiono tu jakby alternatywną wersję ich historii. Profesor Bruttenholm wciąż żyje, a Hellboy zamiast samotnie odkrywać tajemnice swojego pochodzenia i przeznaczenia wciąż jest członkiem BBPO. Twórcami tego „spin-offu” są między innymi scenarzysta Tad Stones (znany m.in. ze współpracy ze studiem Disneya) i rysownik Fabio Laguna („X-Men Unlimited”). Warto też nadmienić, że poszczególne segmenty tomu odseparowano oryginalnymi okładkami autorstwa Erica Powella („Goon”), Jeffa Matsuda („Batman”) czy Humberto Ramosa („Spectacular Spider-Man”).

W historii tytułowej Hellboy ratuje Liz Sherman porwaną przez członków starożytnego kultu. Ich celem jest dokonanie zaślubin „ognistej dziewczyny” z przedwiecznym demonem. Okultyzm, wilkołaki, gigantyczne pająki, wiedźmy, a wszystko okraszone szczyptą metafizyki. Lecz zamiast klimatu, tak charakterystycznego dla komiksowego oryginału, mamy tu zawrotne tempo akcji i ogrom eksplozji. Na to zubożenie składają się oszczędne w budowie atmosfery narracja i niewymagające rysunki (na których odgrywa daleko planowy charakter). To, w połączeniu z jaskrawą paletą barw sprawia, że czytając „Hellboy Animated” mamy wrażenie, że zamiast z komiksem obcujemy z ramówką Cartoon Network. Z takim atrakcyjnie zapakowanym mrokiem spotkamy się też w kolejnych historiach.

W „Sądnym dzwonku” HB ma rozwikłać zagadkę zniknięć dzieci w małej polskiej wiosce (sic!). Ta wyjątkowa dla nas polaków historia związana jest z Janem Twardowskim, starym przyjacielem prof. Brooma. Rarytas, powiecie, tyle że mało tej Polski w Polsce, mało... Służy tu ona jedynie za średnio atrakcyjne urozmaicenie kolejnej historii, zgodnie z mignolowską tradycją czerpania z ludowych podań z całego świata. W „Menażerii” zaś z pozoru zwykła podróż na konferencję zamienia się w konfrontację z mitologicznymi stworami Europy w samym sercu amazońskiej dżungli. W kabałę jest też wmieszana kochanka japońskiego mnicha i sam ...Cesarz Niemiec Fryderyk II.

Historie czyta się szybko dzięki prostym ilustracjom oraz liniowej fabule. Prostota ta staje się niestety minusem, gdyż nie do tego przyzwyczaił nas Mignola. Również z klimatu nie wiele zostało. Porównując choćby z wydanym ostatnio „Zewem Ciemności” wychodzi nam na to, że najnowsze, „animowane” oblicze Hellboya to pomost między Kaczorem Donaldem, a poważniejszymi pozycjami komiksowymi. Jest co prawda trochę krwi, tu i ówdzie pojawia się nawet trup, ale wszytko dzieje się w umownym świecie kreskówki. Mrocznej ale wciąż kreskówki...

Dla fanów Hellboya to pewnie i tak pozycja obowiązkowa. Również dzieci i młodzież mają czym nacieszyć oko. Jednak dla zwykłych czytelników komiksów „Czarne zaślubiny” będą co  najwyżej niezłym sposobem na urozmaicenie czasu podczas niedalekiej podróży. Jeżeli już kupić to prędzej jakikolwiek tom oryginalnej serii. Będzie lepiej, klimatyczniej, fajniej i... taniej.

Tytuł: "Hellboy - Animated: Czarne zaślubiny i inne opowieści"

Wydawca: Egmont

Data wydania: 09.2008

Liczba stron: 216

Format: 135x190 mm

Oprawa: miękka

Papier: matowy

Druk: kolor

Cena: 49 zł


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...