Recenzja książki "Krawędź żelaza" Miroslava Žambocha
Dodane: 01-11-2008 12:12 ()
Powieść Miroslava Žambocha „Krawędź żelaza" już na okładce informuje czytelników, że bawić nas będzie głównie akcją w krwawym stylu, której sprawcą będzie przede wszystkim główny bohater imieniem Koniasz. Koniasza mogliśmy poznać wcześniej w dwóch tomach zatytułowanych „Na ostrzu noża". Już po pierwszych kilku stronach wiemy, że autor radzi sobie bardzo dobrze z opisem walki, a przedstawienie świata jest na tyle sugestywne, że na pustyni faktycznie zasycha nam w ustach, a podczas ulewy niemal czujemy wodę chlupoczącą w butach. Fabule opowiadań ogólnie nie można nic zarzucić, aczkolwiek da się miejscami odczuć, że jest ona tylko pretekstem do umieszczenia kolejnej sceny walki.
W dwóch grubych tomach na ponad ośmiuset stronach znajdziemy w sumie 14 opowiadań, które w znakomitej większości trzymają poziom. Wyjątkiem jest tylko „Wysoki przypływ", w którym nagle ucieka cała logika postępowania postaci, dialogi stają się wręcz głupie, a naiwność scen powoduje, że musiałem się zmuszać do przebrnięcia przez ten rozdział. Poza tym otrzymujemy lekką i przyjemną lekturę, na tyle wciągającą, że można ją przeczytać za jednym posiedzeniem. Z drugiej strony zaś - opowieść nie wymaga takiego skupienia, żeby nie można było zrobić dłuższej przerwy między jednym a drugim opowiadaniem.
Wydarzenia w książce teoretycznie ułożone są chronologicznie, szybko jednak okazuje się, że pozostało to w sferze życzeniowej autora - niektóre opowiadania nawiązują do poprzednich (zwłaszcza w drugim tomie), większość natomiast jest samotnymi wyspami fabuły - oto pod koniec jednego opowiadania nos Koniasza zostaje złamany po raz czwarty, a już na początku następnego otrzymujemy opis nosa złamanego trzy razy (który to opis przewija się przez całą książkę).
W pewien sposób drażniącym może być fakt nadludzkiego wręcz rozwinięcia się bohatera - w pierwszym opowiadaniu jest on po prostu wytrawnym zabijaką, w kolejnych staje się coraz bardziej i bardziej podobny do jednoosobowej armii aż do ostatniego opowiadania, w którym Koniasz zostaje na powrót uczłowieczony przez swój wiek, co odejmuje mu sprawności.
Przekrój scenografii i przygód jest naprawdę szeroki - część rozgrywa się w mniej lub bardziej zwyczajnych miastach lub wsiach, inne toczą się np. w tropikalnej dżungli. Znajdziemy też w „Krawędzi żelaza" opowiadania wręcz żywcem wyjęte z dzikiego zachodu w czasach gorączki złota, czy też rozgrywające się jakby w sercu Doliny śmierci na pustyni Mojave - każdy z tych opisów jest na tyle sugestywny, a jednocześnie (przynajmniej wedle moich wyobrażeń o tych miejscach) na tyle realistyczny, że już samo jego czytanie sprawia prawdziwą przyjemność.
Podsumowując - „Krawędź żelaza" jest bardzo sprawnie napisaną książką przygodową, w której fabuła w znakomitej większości jest na tyle interesująca, że daje nam powód aby czytać dalej, a całości dopełniają opisy świata oraz walk wysokiej próby. Dodatkowo autoironiczne wtręty bohatera są naprawdę zabawne i sprawiają, że faktycznie się uśmiechniemy, a z drugiej strony jest ich naprawdę niewiele, nie odnosimy więc wrażenia dopisywania ich na siłę.
Nie znajdziemy oczywiście w tej książce głębszego przesłania, ale dla szukających po prostu odprężającej i lekkiej lektury „Krawędź żelaza" wydaje się być bardzo dobrym wyborem.
Tytuł: „Krawędź żelaza"
Autor: Miroslav Žamboch
Przekład: Anna Jakubowska
Wydawnictwo: Fabryka słów
Rok wydania: 2007, 2008
Wymiary: 125mm x 195mm
Liczba stron: 416 + 424
Oprawa: miękka
Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie ksiązki do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...