Nawikon 2008 - relacja
Dodane: 23-10-2008 23:30 ()
Konwenty rzeszowskie należą do tej kategorii imprez fantastycznych, które stoją na dobrym poziomie. Wybierając się na R-kon bądź Nawikon spodziewamy się otrzymać produkt sprawdzony i w pełni spełniający nasze oczekiwania. Tak też, za wyjątkiem kilku niedociągnięć, było i tym razem. A miało to miejsce na tegorocznym Nawikonie organizowanym przez Rzeszowskie Stowarzyszenie Fantastyki "Nawigator".
Z racji przeciągających się remontów podróż na konwent zajęła mi kilka dobrych godzin. Tak więc, gdy już po ostatecznym odnalezieniu szkoły zjawiłem się na miejscu, zbliżała się godzina 21.00. Z przyczyn losowych jedynym punktem programu, w jakim mogłem wziąć udział okazał się konkurs muzyczny Levira. Prowadzący, jak zwykle, postarał się o ciekawy dobór utworów. Tym razem zostaliśmy zaskoczeni podziałem utworów na pochodzące z ostatniego notowania magazynu "Rolling Stone" dotyczącego najpopularniejszych piosenek oraz melodie znajdujące się na dzisiejszych listach muzyki dance. Po klasycznym początku rozpoczęła się kilkugodzinna zabawa, która sprawiła, że bardzo pozytywnie rozpocząłem konwent. Wysiłki drużyny, w jakiej się znalazłem, okazały się jednak bezskuteczne z racji tego, że pierwsza konkurencja, gdzie można było zdobyć zdecydowaną większość punktów w konkursie, ustawiła czołową trójkę.
Kiedy konkurs się zakończył, rozpoczęły się przywitania, rozmowy etc. trwające do późnych godzin nocnych, umilane łykiem schłodzonej pepsi. Każdy bowiem mógł znaleźć coś dla siebie. Po korytarzach, mimo sporych rozmiarów budynku, widocznych było wielu uczestników, a sale na niektórych punktach programu wręcz pękały w szwach. Znalezienie chętnych do sesji nie stanowiło więc chyba większego problemu. Fanom larpów organizatorzy zapewnili sale, gdzie mogli oni spokojnie prowadzić swoje historie. Oczywiście, oblężenie przeżywał także Games Room, jak to ma miejsce na współczesnych konwentach. Uczestnikom oddano do dyspozycji wiele ciekawych tytułów, do których ustawiały się spore kolejki. Znaczna ilość konwentowiczów świadczy nie tylko o popularności konwentu, który zyskuje nowych uczestników. Wygląda również na to, że fantastyka trafia coraz bardziej pod strzechy. Pozostaje nam tylko się z tego cieszyć.
Drugi dzień rzeszowskiej przygody minął pod znakiem wizyt na kilku punktach programu i przemierzaniu okolic konwentu. Sam program, trzeba przyznać, obfitował w różnego rodzaju konkursy, pokazy i prelekcje, które zostały umieszczone w sześciu blokach tematycznych. W każdym z nich cały czas coś się działo i nie było sytuacji, aby sala świeciła pustkami. Oczywiście, były pewne wpadki w postaci "obsuw" w programie, zostawały one jednak w miarę szybko poprawione poprzez sprawnie działający sztab koordynatorski w postaci Mortisa i Shawassa, którzy przez trzy dni nie dopuścili do żadnych incydentów, trzymając nad wszystkim prawdziwie gospodarską pieczę. Na konwent zaproszono dwóch pisarzy, a byli nimi znani i lubiani Jacek Komuda i Andrzej Pilipiuk. Oprócz swojej obecności wnieśli oni również ciekawe punkty programu, cieszące się sporym zainteresowaniem publiczności.
Wśród sobotnich atrakcji na uwagę zasługuje złożony konkurs Sony`ego i Dhagara, który ściągnął na salę wielu uczestników. Piosenki do odgadnięcia zostały przez prowadzących pomieszane w ten sposób, że można było wylosować zarówno melodię z „Titanica”, jak i którąś z części nieznanej mi nawet w tej chwili serii filmowej. Trudniejsze utwory starano się docenić, podnosząc ich wartość punktową. Co by jednak nie mówić, nie wszystko chyba do końca wyszło po myśli prowadzących, choć brawa należą się za pomysłowy konkurs.
Ostatnim sobotnim punktem programu, na jaki się wybrałem, okazało się Forum Ściany Wschodniej. Wspólnie dyskutowano nad przyszłością tego młodego tworu i debatowano nad nowymi inicjatywami, których jego członkom nie brakuje. Wieczór, jak większość konwentowiczów, spędziłem na przechadzkach po rzeszowskim rynku. Trzeba w tej chwili zaznaczyć, że odległość między szkołą konwentową, a najbliższym barem wynosiła kilkadziesiąt minut na piechotę, co było sporym mankamentem. Dopiero rankiem okazało się, że lokal "baropodobny" mieliśmy tuż pod samym nosem. Dezinformacja dała jednak o sobie znać i wieczorem wyszliśmy na rynek, tracąc więcej czasu na samo przejście trasy niż na spokojne wypicie czegoś mocniejszego.
Dzień trzeci to długie wizyty w Games Roomie. Z ciekawszych konkursów można odnotować prelekcjo-konkurs Mattiego, który prowadząc w ciekawy sposób dyskusję, co chwilę obdarzał kogoś portalowym prezentem. Można powiedzieć, że większość osób wyszła z sali zadowolona, co jest chyba najważniejsze.
Przez cały czas trwania konwentu po korytarzach przewijało się wiele w pełni umundurowanych osób. Sprawiało to bardzo pozytywne wrażenie i konwentowi można to zapisać na zdecydowany plus. W recenzji nie mogę także pominąć sanitariatów i warunków noclegowych, które pod każdym względem zasługują na pochwałę. O prysznicu w zamykanej kabinie i dobrych warunkach sanitarnych na większości innych konwentów możemy jedynie pomarzyć. Na Nawikonie natomiast marzenia się spełniają. Jedynym minusem może być brak zarezerwowanego akademika, gdzie mogliby przespać się co bardziej wymagający konwentowicze.
Podsumowując, muszę powiedzieć, że Nawikon był taki, jakim być powinien porządny konwent. Spodziewałem się dobrze zorganizowanej imprezy i ją otrzymałem. Pod pewnymi względami nawet lepszą niż przypuszczałem. Jeżeli za rok uda się organizatorom bardziej urozmaicić program, konwent będzie można uznać za kompletnie spełniony.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...