„HP i Giuseppe Bergman” - recenzja

Autor: Tomasz Pstrągowski Redaktor: Motyl

Dodane: 14-10-2008 23:49 ()


Problem z wydaną w Polsce twórczością Milo Manary tkwi przede wszystkim w przepaści pomiędzy warstwą fabularną a rysunkową jego komiksów. Chyba tylko „Indiańskie Lato” można bez zastrzeżeń nazwać komiksem rewelacyjnym. Niemal pornograficzny „Klik”, niezbyt udane „El Gaucho”, czy skrótowy i wulgarny cykl „Borgia” to komiksy trudne do ocenienia, lawirujące pomiędzy artyzmem a porażką, niezadowalające. Niestety, wydany właśnie przez Egmont tytuł „HP i Giuseppe Bergman” znów pozostawia czytelnika w stanie dziwnego niezaspokojenia, które jest równie intrygujące, co irytujące.

Twórczość Manary od zawsze charakteryzowało kilka czynników. Przede wszystkim włoski rysownik zawsze zafascynowany był kobiecością i erotyką. Jego niesamowita, realistyczna kreska rozpoznawalna jest niemal na pierwszy rzut oka właśnie dzięki sposobowi, w jaki obrazuje kobiety. Manara dostrzega erotyzm w każdym geście, każdej pozie. Jego bohaterki są pociągające i wyzywające na każdym kadrze, na którym się pojawiają. Nęcą męskiego czytelnika nie tylko odsłaniając uda, czy piersi, ale także uśmiechając się do niego zalotnie, seksownie rozchylając wargi, czy spoglądając uwodzicielsko. Jednocześnie jest to zazwyczaj erotyka niedopowiedziana, unikająca oskarżeń o pornografię. Kobiety Manary kuszą, z rzadka tylko pogrążając się w kopulacyjnej, pornograficznej rozpuście (a kiedy to czynią, to przyznać trzeba, że poziom komiksu gwałtownie spada). Czytelnik poszukujący taniej rozrywki jest na ogół Manarą zawiedziony, pozostawiony bowiem jest z własnymi domysłami i wyobrażeniami, rozbudzonymi jedynie dzięki rysunkom.

Włoch nigdy nie ukrywał także swojego zafascynowania europejskim, a zwłaszcza włoskim, kinem. Dwa z komiksów (oba wydane także w Polsce) narysował nawet do scenariusza wybitnego włoskiego reżysera Federico Felliniego. Wyobraźnia Manary wydaje się być idealnie zestrojona z osobowościami twórczymi takich postaci jak Fellini, czy Antonioni.

Przede wszystkim jednak jest Milo Manara od zawsze zafascynowany wielkim twórcą komiksowym, swoim mistrzem i osobistym przyjacielem, jakim był Hugo Pratt – autor wydawanych także w Polsce albumów o Corto Maltese. Bezpośrednią współpracę obu artystów możemy podziwiać dzięki wydanym przez Egmont komiksom - „Indiańskie Lato” i „El Gaucho” - opowiadających o kolonizacji Ameryk.

W „HP i Giuseppe Bergman” ujawniają się wszystkie te charakterystyczne dla Manary motywy. Ta opowieść o znudzonym życiem intelektualiście, który postanawia zrobić wszystko, by odmienić swoje życie pełna jest zarówno unikającej wulgaryzmu erotyki, jak i nawiązań do twórczości Felliniego, Antonioniego i Pratta. Dla Bergmana (możemy podejrzewać, że to alter ego samego Manary) przygoda nie jest prostą awanturą. To wydarzenie rewolucyjne, mające odmienić nie tylko jego, ale cały świat wkoło. Manara koresponduje tu z komiksami Hugo Pratta. Bergman chciałby być niczym Corto Maltese, jednak opowieść, w której bierze udział nie pozwala mu na to. Przygody raz za razem kończą się fiaskiem, awantury przeradzają się w farsy, opowieści brak logiki, a wydarzenia z rzadka tylko powiązane są łańcuchem przyczynowo-skutkowym. Mimo to historia pędzi naprzód w tempie nie mniejszym niż historie Pratta. O ile jednak Maltese jest bohaterem prawdziwym, spadkobiercą wielkich powieści przygodowych XIX wieku, o tyle Bergman wydaje się być nieudacznikiem. Przygoda jest dla niego kolejną wymówką, chciałby by wydarzyła się sama, a on łaskawie wziąłby w niej udział. Dlatego mistrz jego opowieści – HP (niezwykle podobny do Hugo Pratta) – jest nim zawiedziony. Wydaje się zresztą, że podobnie zawiedziony jest sam sobą główny bohater (któremu od czasu do czasu zdarza się przemawiać wprost do czytelnika).

Chaos tej opowieści, choć celowy, wprowadza w zakłopotanie. Postacie stworzone przez Manarę są jedynie namiastkami postaci, czytelnik nie może (i nie powinien) zidentyfikować się z żadną z nich. W tym celowym nie zaspokajaniu oczekiwań odbiorcy Manara jest bardzo podobny do Antonioniego. Czytając „HP i Giuseppe Bergman” łatwo o uczucie deja vu. Powstały w 1978 roku komiks ukazał się już po premierze wielkich filmów Antonioniego – „Przygoda”, „Zabrieskie Point” czy (zwłaszcza) „Zawód: Reporter”. Komiks, szczególnie w warstwie wizualnej, pełen jest także nawiązań do twórczości Felliniego – widać to w nachalnej, wylewającej się niemal z kadrów symbolice i erotyce, wyjątkowo wyraźnej w przepełnionych szczegółami, całostronicowych kadrach pojawiających się co pewien czas w komiksie. O ile jednak, dosyć wtórne i nużące, zabawy w styl Antonioniego drażnią czytelnika, o tyle twórczość Felliniego wykorzystał Manara inteligentniej, potraktował ją mniej obcesowo, dlatego poszukiwanie tych tropów jest prawdziwą przyjemnością.

„HP i Giuseppe Bergman” to komiks niezwykle ambitny. Próba przełamania komiksowych stereotypów. Manara chciał w tym komiksie przekazać bardzo wiele. Erotykę, sprzeciw wobec bezmyślnej fabularyzacji, dialog artystyczny z Prattem, komentarz na temat rewolucji społeczno-kulturalnej lat sześćdziesiątych. I pomimo, że jest to komiks ciekawy, głęboki i doskonale narysowany, to pozostaje artystycznym niepowodzeniem.

 

Tytuł: "HP i Giuseppe Bergman"

Scenariusz: Milo Manara

Rysunek: Milo Manara

Tłumaczenie: Maria Mosiewicz

Wydawnictwo: Egmont

Data wydania polskiego: 09.2008

Liczba stron: 116

Format: 215x295 mm

Oprawa: twarda

Papier: kredowy

Druk: cz.-b.

Cena: 49 zł


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...