"Babylon A.D." - recenzja
Dodane: 23-11-2008 21:07 ()
Od pewnego czasu można zauważyć niezdrową manierę włodarzy wytwórni filmowych do większej niż jest to potrzebne ingerencji w produkcję. W imię złudnych przekonań, że wersja stworzona przez nich przyniesie więcej zysków, a filmy brutalne, bardziej mroczne czy autorskie nie mają racji bytu, bowiem amerykańska widownia pragnie wyłącznie odmóżdżającej rozrywki, otrzymaliśmy kolejny wątpliwej jakości produkt.
Pierwsze wieści o produkcji „Babylon A.D. napawały przynajmniej umiarkowanym optymizmem. Jednak w momencie, kiedy film miał trafić do kin 29 lutego, a premiera został przesunięta o pół roku, można się było spodziewać, że nie zobaczymy tego obrazu w jego pierwotnym kształcie. Mathieu Kassovitz miał swoją wizję świata przyszłości ukazanego pierwotnie w książce "Babylon Babies". Jednak zdanie studia filmowego wydatnie tę wizję ograniczyło.
O produkcji nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego. Ponownie widzimy Vina Diesela w jednej z jego typowych ról (no może poza Pacyfikatorem) do jakich nas przyzwyczaił - wypalonego weterana, najemnika, zgorzkniałego człowieka, który otrzymuje zlecenie przetransportowania na teren USA młodej kobiety. Zadanie wydaje się być proste, a zapłata sowita – możliwość powrotu do Ameryki po kilku latach banicji oraz gratyfikacja pieniężna. Dziewczyna przez wiele lat była trzymana w miejscu przypominającym klasztor – odizolowana od cywilizacji. Kiedy bliżej przygląda się obrazowi ludzkiej głupoty i brutalności, jej spokojne zachowanie ulega radykalnej zmianie. Zaczyna sprawiać swoim opiekunom coraz więcej kłopotów.
Pomysł na film, a głównie mam tu na myśli sam zarys fabuły, wydaje się być nawet interesujący. Reżyser nie zdradza na początku wielu szczegółów odnośnie misji Thooropa. Mamy bohatera, jego podopiecznych i proste, na pierwszy rzut oka, zadanie do wykonania. Jednakże zbyt długo twórca trzyma widza w niepewności, kim jest owa dziewczyna i jakie jest jej znaczenie. Widać, że ma pomysł na zawiązanie fabuły i jej finał, natomiast zdecydowanie zabrakło rozwinięcia. Z czasem kolejne sekwencje akcji oraz walki zaczynają nużyć, a widz zadaje sobie pytanie - o co tak właściwie w tym wszystkim chodzi?
„Babylon A.D.” rozpoczyna się ciekawą sceną z Vinem Dieselem, po czym twórcy prezentują nam retrospekcję. Podobny zabieg jest dość często wykorzystywany przy wielu produkcjach. Jednakże, wspomniana początkowa sekwencja, jakże istotna dla całej historii, mogła i powinna stanowić finałowy akord obrazu. Nie wiem kiedy zrodziły się kolejne pomysły, ale film posiada więcej niż jedno zakończenie przedłużające jego czas trwania, bo na pewno nie poprawiające odbioru słabego dzieła.
Zarówno Vin Diesel, jak i Michelle Yeoh zagrali w miarę swoich możliwości, nie prezentując nic ponad to, co widzieliśmy w ich wykonaniu dotychczas. Gérard Depardieu i Charlotte Rampling znaleźli się w obsadzie jedynie, aby wydatnie podwyższyć wartość obsady, ponieważ nie uważam ich występów za wybitne ani nawet dobre. W przeciwieństwie do aktorstwa dużo lepiej prezentuje się motyw muzyczny, który niejednokrotnie przykuwa większą uwagę niż sama akcja.
Kiedyś David Lynch powiedział, że nigdy nie wypuściłby takiej wersji "Diuny" do kin, jaką mogliśmy obejrzeć, a jego propozycja montażu filmu została zwyczajnie zbagatelizowana. Czy to samo może powiedzieć Mathieu Kassovitz? Z pewnością. "Babylon A.D." jest złym filmem, który szczerze odradzam. Nawet obierany wyłącznie w kategorii kina rozrywkowego nudzi i nie wnosi nic nowego w temacie futurystycznych wizji świata. Jest stratą czasu, więc raczej warto wybrać inny seans, a mroczne zagadki naszej przyszłości pozostawić dla lepszych produkcji.
3/10
Tytuł: "Babylon A.D."
Reżyseria: Mathieu Kassovitz
Scenariusz: Mathieu Kassovitz, Eric Besnard, Joseph Simas
na podstawie powieści Maurice'a G. Danteca "Babylon Babies"
Obsada:
- Vin Diesel
- Michelle Yeoh
- Mélanie Thierry
- Gérard Depardieu
- Charlotte Rampling
- Mark Strong
- Lambert Wilson
Zdjęcia: Thierry Arbogast
Montaż: Benjamin Weill
Kostiumy: Chattoune Chattoune, Fab
Czas trwania: 100 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...