"Inu-Yasha" tom 11 - recenzja
Dodane: 11-10-2008 22:32 ()
W tomie jedenastym śledzimy dalsze losy Inu-Yashy i jego kompanów w morderczej walce z uzbrojonym w świętą włócznię fałszywym bóstwem wody – Sujin. Jak zakończy się pojedynek? Jaki wpływ na dalszy przebieg wydarzeń będzie miała prawdziwa bogini?
Tym razem pod lupę zostaje wzięty jedna z moich ulubionych postaci serii – Miroku. Pojawia się też pewna dość ważna w historii buddysty postać. Sędziwy, lubiący dość często zajrzeć do butelki wyśmienitego sake wujek mnicha – Mushin, jest postacią charakterystyczną, która podobnie jak mnich przypadła mi do gustu. Jednak wydarzeń kluczowych wnoszących więcej do wątku głównego nie jest wiele. Uwagę przykuwają jedynie dwa momenty: ujawnienie prawdziwego potencjału Inu-Yashy i ostatnie trzy rozdziały, w których fabuła kręci się wokół Sango i jej zmarłym braciszku.
Jak już wspomniałem wcześniej historia klejnotu Shikon nie rozwija się zbyt szybko. Fabuła całkiem dobrze łączy się z wydarzeniami z poprzednich tomów. Grafika, która w tomie dziesiątym stała się trochę bardziej przejrzysta nie popsuła się, co bardzo mnie ucieszyło. Rumiko Takashi podała nam kolejną dawkę przyjemnej feudalnej historii. Wszystkiemu towarzyszą pojedynki, jednak nie przesłaniają one fabuły. Oczekuję, że kolejny tom będzie równie wciągający, jednak mam nadzieję, że wydarzy się nieco więcej. Nie chcąc zdradzać szczegółów zakończenia tomu gorąco zachęcam do jego przeczytania, bo dziać się w nim będzie całkiem sporo.
Tytuł: "Inu-Yasha" - tom 11
Wydawnictwo: Egmont Polska , Styczeń 2008
ISBN: 978-83-237-2916-7
Liczba stron: 184
Wymiary: 115 x 180 mm
Cena rynkowa: 17 zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...