VI Zamojskie Spotkania z Fantastyką - druga relacja

Autor: Krzysztof "Krzyś-Miś" Księski Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 01-10-2008 11:56 ()


Zamojskie Spotkania z Fantastyką to konwent z pewną tradycją, ponieważ pierwsza, jeszcze wtedy jednodniowa impreza, odbyła się już w 2003 roku. Teraz, po roku przerwy spowodowanym rozjechaniem się dawnych organizatorów na studia do innych miast, nowa ekipa postanowiła zorganizować konwent. I dała sobie z tym radę całkiem dobrze. Choć nie uniknęła błędów, to widać było, że bardzo się starała i ogólnie impreza okazała się sukcesem.

Konwent miał miejsce w całkiem sympatycznym budynku – Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Zamościu, leżącym nieopodal starówki i pięknego rynku dawnej stolicy Zamoyskich. Bliskość miłych knajp i zabytkowych budowli sprawiała, że wyjście na obiad, czy ze znajomymi na piwo przebiegało szybko, sprawnie i nad wyraz przyjemnie. Niestety, aura uwzięła się na konwentowiczów, smagając ich deszczem i ziębiąc niską temperaturą, tak że o zwiedzaniu pięknego miasta nie mogło być mowy. Tym samym byliśmy skazani na ciepłe wnętrza knajp lub szkołę, w której odbywał się konwent. Niemniej z pewnością pod względem towarzyskim było bardzo dobrze.

Organizatorzy nie dysponowali całym budynkiem szkoły, ale jedynie parterem oraz przyległym dziedzińcem. Miejsca nie było wiele, jednak dla 200 osób, które pojawiło się na konwencie starczyło go w sam raz. Szkoła wybudowana jeszcze za czasów Drugiej Rzeczpospolitej zapewniała miły, konwentowy klimat. I wszystko byłoby super, gdyby nie fatalny stan sanitariatów. Do dyspozycji bowiem była jedynie jedna łazienka. Nie to było jednak najgorsze. Kabiny miały powykręcane klamki, brak jakiegokolwiek zamknięcia, często zaś drzwi nie pasowały do futryn. Jeżeli do tego dodany nagminne zapychanie się toalet oraz fetor, to mamy już pełny obraz sytuacji.

Program konwentu, jak na jego niewielkie rozmiary był dość rozległy, aczkolwiek okazałym bym go nie nazwał. Znalazło się w nim miejsce na blok: prelekcji, konkursów, pokazów, gier bitewnych oraz Games Room. Teoretycznie wyglądało to bardzo dobrze, w praktyce nieco gorzej. Znalazło się odrobinę dziur w programie, ale nie to było najistotniejsze – w końcu zawsze można pójść na inny punkt programu, jeśli upatrzony właśnie się nie odbywa. Tematy prelekcji, konkursów wydały mi się raczej niszowe, niewiele spośród nich mnie zainteresowało. Poziom również był zróżnicowany, i niestety przynajmniej niektóre spośród odbytych punktów programu prezentowały dość niski poziom. Trzeba jednak przyznać, że z kolei inne były bardzo dobre, jak choćby konkurs muzyczny, czy też prelekcja o historii rpg. Na uwagę zasługują również pokazy bractwa rycerskiego oraz kilku mało znanych, ale interesujących gier bitewnych, jak „Starship Troopers” czy „Pirates of the Spanish Main”.

Na konwencie natomiast obecny był Games Room, co obecnie jest jedną z najważniejszych atrakcji na każdym konwencie. Na plus trzeba zapisać to, iż był czynny całą dobę, minusem zaś był niestety niewielki wybór gier do wypożyczenia. Spośród kilkunastu tytułów większość stanowiły uznane produkcje, jednak brak nowości nieco zawodził. Ponadto w kilku grach brakowało polskich instrukcji, co z pewnością odstraszało potencjalnych graczy.

Organizacyjne konwent wypadł całkiem dobrze. Widać było, że organizatorom bardzo zależy na efekcie ich pracy. Dzięki temu bardzo się starali; widać było u nich entuzjazm i pracowitość. Organizatorzy okazali się bardzo miłymi i pomocnymi osobami i mimo ich młodego wieku (średnia w okolicach 15 lat), efekt końcowy okazał się pozytywny. Tym sposobem udało im się wprowadzić bardzo pozytywną atmosferę na konwencie, której nie popsuł fatalny stan sanitariatów. Dzięki staraniom Hurlotha i reszty ekipy nagrody w konkursach były okazałe jak na niewielki konwent, co z pewnością podnosi ocenę imprezy. Elementem, który również pozytywnie mnie nastroił był informator – kilkunastostronnicowa, czarno – biała książeczka z grafiką smoka na okładce. Mimo sporej dozy literówek i innych niedociągnięć, zeszycik prezentował się całkiem nieźle, a opowiadanie zawarte na końcu było miłym bonusem do reszty standardowej zawartości.

Ostatecznie muszę przyznać, że nie jest mi łatwo ocenić całość. Było trochę słabych stron konwentu i kilka mocnych. Na pewno na podkreślenie zasługuje zaangażowanie organizatorów. Byli zawsze tam, gdzie trzeba – przyjaźni i pomocni. Spory program i cenne nagrody to również duże zalety tej niewielkiej imprezy. Z drugiej strony jakość programu okazała się dość przeciętna, brakowało mi również jakiejś gwiazdy konwentu – przyjazdu znanego pisarzy czy innej osoby związanej z fantastyką. Poza tym tragiczny stan toalet oraz kiepska pogoda rzutują negatywnie na ocenę konwentu, choć w tym ostatnim przypadku to pech organizatorów, a nie ich wina. Gdyby czekała nas złota, polska jesień, prawdopodobnie uczestników byłoby więcej. A tak nabawiłem się kataru, ale w sumie bardzo dobrze się bawiłem.

Biorąc pod uwagę ekipę organizatorów, myślę, że jeśli ich entuzjazm nie opadnie, a poprawią tegoroczne błędy i niedociągnięcia, to w przyszłym roku czeka nas świetny konwent w Zamościu,  na który z pewnością się wybiorę. Bo w tym roku było całkiem nieźle, ale do ideału sporo brakowało.

 

Korekta: Maciej "Levir" Bandelak

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...