Polcon 2008 - relacja

Autor: Druzila & Murgen Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 16-09-2008 10:05 ()


{obrazek top10_09_maly}

 

W tym roku Polcon 2008 odbył się w Zielonej Górze, dokąd (z racji niekorzystnych połączeń kolejowych) dojechaliśmy samochodem. Mając w pamięci poprzedni Polcon w tym mieście (sprzed czterech lat), spodziewaliśmy się dogodnej lokalizacji, wysokiego poziomu prelekcji naukowych i dobrze spędzonego czasu. Niestety, spotkało nas kilka drobnych rozczarowań, choć generalnie konwent uważamy za udany.

Przede wszystkim zmieniła się lokalizacja – poprzednio Polcon miał miejsce w innej części Uniwersytetu Zielonogórskiego, gdzie był lepszy standard akademików i świetny chiński bar w pobliżu. W tym roku impreza odbywała się w dość sporym budynku Wydziału Informatyki, Matematyki i Ekonometrii oraz Wydziału Fizyki i Astronomii, z dobrze wyposażonymi salami wykładowymi, przyzwoicie zaopatrzonym barkiem i sprawnymi windami. Na wejściu każdy uczestnik otrzymał materiały konwentowe, a w nich: informator polconowy, program w wygodnym, kieszonkowym formacie, dwie smycze, długopis, plakat, zakładki do książek i sporo reklamówek. Wszystko to było zapakowane w ekologiczną torbę (jak na poprzednim Polconie). Pierwszych czterystu szczęśliwców otrzymało również tomik antologii opowiadań nominowanych do Nagrody im. Janusza A. Zajdla.

Po zapoznaniu się z programem udaliśmy się na nasz pierwszy konkurs, czyli quiz filmowy. Wspólnie z Motylem i Anią udało nam się zająć pierwsze miejsce, choć sam konkurs nie był zbyt dobrze przygotowany – prowadzący nie potrafił sprecyzować pytań i przyznał się, że część zaczerpnął z internetu (np. przy pytaniu z „Merlina” nie wiadomo było, o którą wersję chodzi, zaś przy pytaniu o ograniczenia wiekowe filmu Disneya prowadzący nie potrafił wyjaśnić, którego kraju klasyfikację ma na myśli itp.).

 

 

Konkurs filmowy:

- Czy można przejąć pytanie?

- Nie, ale możesz przejąć się pytaniem...

 

 

Równolegle do konkursów odbywało się wiele innych bloków tematycznych – np. Star Wars, manga i anime, RPG, larpy, gry karciane, bitewne, planszówki, gry elektroniczne oraz oczywiście prelekcje naukowe, spotkania autorskie i panele dyskusyjne. Sporo atrakcji czekało na uczestników w namiocie konwentowym, gdzie oprócz piwa i jadła z grilla można było posłuchać muzyki, pooglądać filmy, pośmiać się z kabaretów czy potańczyć. W związku z tym, że nie sposób było uczestniczyć we wszystkich atrakcjach, skoncentrowaliśmy się tylko na tych najbardziej interesujących (dla nas), czyli prelekcjach, panelach dyskusyjnych, konkursach i namiocie konwentowym.

Pierwszego dnia o godz. 19.00 odbyła się prezentacja poświęcona twierdzom poligonalnym, skupiająca się głównie na budowlach zachodniej Polski, bogato ilustrowana zdjęciami i planami dawnych zamków i fortec.

 

 

Prelekcja o twierdzach poligonalnych:

Prelegent: ... nie było mostu zwodzonego, ale w przypadku wojny – zasypywano główną bramę...

Uczestnik:  A skąd mieli ziemię?

Prelegent:  Zwozili z okolicy...

Uczestnik: W czasie wojny???

Prelegent: Wtedy nie było wojny błyskawicznej, wojsko na koniach przemieszczało się 20 – 30 km dziennie. Ludzie mieli czas, żeby przygotować się do oblężenia...

Głos z sali: ... no wiecie – żarełko, chipsy i te sprawy...

 

 

O 20.00 Andrzej Zimniak opowiadał o Maderze – wulkanicznej wysepce u wybrzeży Afryki. Przyznam szczerze, że miałam ogromny dylemat – zostać na prelekcji geograficznej, czy pójść na pokaz filmowej historii erotyki fantastycznej, prowadzonej przez PWC-a. Początkowo zostałam na Maderze, szybko jednak zrezygnowałam i udało mi się wcisnąć do zatłoczonej sali, gdzie widownia wyła ze śmiechu, gdy na ekranie ukazywały się coraz to bardziej rozebrane aktorki. Prelegent zaczął od „Metropolis” z 1927 roku, potem pokazywał fragmenty różnych filmów z  lat 40-tych, 50-tych, 60-tych, 70-tych i 80-tych. Były między innymi: „Sindbad”, „Nude of the moon”, „Barbarella”, „Hydrozagadka”, „Flesh Gordon” (nie mylić z „Flashem Gordonem”) oraz „Moja macocha jest kosmitką”. Piotr Cholewa opowiadał, jak przesuwała się na przestrzeni lat linia dzieląca erotykę od pornografii, na wesoło komentując co ciekawsze kawałki. Przykład:

 

 

PWC: W tym filmie (Sindbad) reżyser umieścił wszystkie swoje kobiety – kochanki, przyszłe i byłe żony...

Uczestnik: Czyli w tym filmie są tylko panienki?

PWC: Nie, no oni czasem podróżują...

 

 

PWC w skrócie o filmie „Nude of the moon”:  Jest wynalazca i jego przyjaciel, i oni budują rakietę, lecą na księżyc i tam przeżywają różne rzeczy...

Uczestnik ( zgorszonym głosem): We dwóch???

PWC: Flesh Gordon miał drugą część: Flesh Gordon i Kosmiczne Cheerliderki...

 

 

Po tej przezabawnej prezentacji w znakomitych humorach udaliśmy się do namiotu konwentowego na występ kabaretu ADIN (w którym gra sława zielonogórskich kabaretów – Władysław Sikora) oraz na uroczyste otwarcie Polconu, które zaczęło się po godzinie 23.00. Później można było potańczyć (z czego chętnie skorzystaliśmy) oraz pogadać ze znajomymi przy piwie, pieczonym mięsiwie i frytkach. Zabawa trwała do wczesnych godzin rannych...

W piątek dzień zaczęliśmy od panelu dyskusyjnego „Wyprawa ku granicom – sacrum i profanum w literaturze fantastycznej”, w której zaproszeni goście i publiczność żywo debatowali o moralnych dylematach autorów fantastycznych powieści oraz o sposobach wyznaczania granicy, jakiej nie powinno się przekraczać. Następnie udaliśmy się na prelekcję Macieja Guzka – „Cień Mad-Maxa”. Spotkanie było bardzo interesujące – prelegent skupił się na możliwych skutkach niedoboru ropy naftowej oraz w przystępny sposób opowiedział o historii odkrywania, wydobycia i manipulacji informacjami o tym surowcu. Przytoczył ciekawe dane odnośnie szacowania zasobów ropy, wspomniał o alternatywnych źródłach energii oraz nowych wynalazkach (np. samochód na sprężone powietrze). Spotkanie było tak wciągające, że jeszcze długo po jego zakończeniu toczyła się dyskusja z prelegentem w namiocie konwentowym...

Później udaliśmy się na prelekcję „Powrót na księżyc – plany a fakty”, prowadzoną przez Michała Moroza, który opowiadał o programie kosmicznym NASA „Constellation”, rakietach Ares, jak również o planach Rosji, Chin i Indii odnośnie naszego naturalnego satelity. W tym samym czasie odbywał się kolejny panel dyskusyjny „Elfy do rezerwatu, niech nadlecą krążowniki, czyli gdzie się podziała fantastyka naukowa?”, dotyczący przyszłości science fiction. Prelegenci odpowiedzi na to pytanie szukali między innymi w takich przyczynach, jak zmniejszająca się ilość osób o wykształceniu technicznym i braku obowiązkowej matematyki na maturze.

O godzinie 18.00 stanęłam przed kolejnym dylematem – prelekcja Andrzeja Zimniaka „Nauka w służbie inwigilacji” czy „Wstęp do kaligrafii”? Miałam wybrać to drugie, ale ponieważ wcześniejszy punkt programu z bloku mangi i anime (warsztaty para para) opóźniał się z powodu trudności technicznych, wybrałam wystąpienie literata. Spodziewałam się nowinek technicznych w stylu miniaturowych kamerek, podsłuchów czy skanerów siatkówki oka, natomiast prelekcja potoczyła się w kierunku dyskusji o tym, na ile chcemy czuć się bezpieczni, a na ile podglądani... Poszłam więc na warsztaty kaligrafii, gdzie za pomocą pędzelka i tuszu próbowaliśmy narysować symbol oznaczający szczęście w różnych stylach kaligraficznych. Wyglądało łatwo, jednak okazało się to być dużo trudniejsze, niż się z początku wydawało. Po zakończeniu warsztatów odbył się konkurs kaligraficzny, gdzie uczestnicy musieli narysować ten sam symbol za pomocą mopa umaczanego w wiadrze z farbą... 

W tym samym czasie dr Bogdan Trocha opowiadał o mitach w świecie współczesnego człowieka, czyli fantasy – transcendentne przygody. Doktor filozofii, zajmujący się tym gatunkiem literatury fantastycznej, przedstawiał pewne archetypy literackie, które można w nim odnaleźć, mimo zdawało by się trywialnego, powierzchownego sztafażu. Zaraz po zakończeniu tego spotkania uczestnicy mogli zapoznać się z poglądami kolejnego prelegenta (ks. dr. Grzegorza Chojnackiego), który opowiadał o pragnieniu sacrum i jego fantastycznych wyobrażeniach. Jednak w tym samym czasie odbywało się również party promocyjne Polconu 2010, prowadzone przez Śląski Klub Fantastyki. Dla niektórych wygłodniałych konwentowiczów była to prawdziwa uczta, gdzie można było obżerać się do woli lentilkami, żelkami i innymi słodyczami, zaś prawdziwą furorę zrobiła fontanna białej i ciemnej czekolady, w której maczało się suszone owoce... (mniam!). Każdy uczestnik dostawał pocztówki i nalepki na identyfikator, zachęcające do głosowania na Polcon 2010 w Cieszynie.

Kolejne spotkanie, „Wpływ literatury fantastycznej na odkrycia naukowe”, było dość rozczarowujące. Spodziewaliśmy się ciekawostek z literatury sf, które później stały się faktem, albo opowieści o wynalazkach, które zostały zainspirowane fantastyką naukową, tymczasem Paweł Kempczyński dziwił się, dlaczego nikt nie chce opatentować pomysłów zawartych w jego książkach (sic!). Co więcej, uważał, że głównym celem fantastyki naukowej jest umieszczanie w akcji powieści dokładnych opisów wynalazków, dających się zastosować w rzeczywistości. Po dość ostrej wymianie niezbyt uprzejmych uwag zrobiło się trochę niemiło, więc poszliśmy na prelekcję „Erotyka w fantastyce” prowadzoną przez Justynę Pawłowską. Spotkanie miało dość luźny charakter – prelegentka opowiadała o przeczytanych przez siebie książkach, w których autorzy, poprzez różnorakie sceny erotyczne, chcą coś ważnego czytelnikowi pokazać (np. cechy głównych bohaterów lub odmienne obyczaje panujące w danym świecie). Wspominano książki Pilipiuka (cykl „Kuzynki”), Białołęckej („Kroniki Drugiego Kręgu”), Piekary („Świat jest pełen chętnych suk”), Heinleina („Obcy w obcym kraju”), Haydon (cykl „Rapsodia” itd.), nawet Sandemo („Saga o Ludziach Lodu”). Wywiązała się dość ciekawa dyskusja, w której uczestniczy dzieli się swoimi przemyśleniami na temat seksu w danej powieści.

 

 

Prelekcja o erotyce w fantastyce – rozmawiamy o Wiecznej Wojnie:

Uczestnik 1: ... i tam było za dużo ludzi, więc robili im operacje i potem byli homo...

Uczestnik 2: Wcale nie! Tam tylko praktykowali zabiegi socjotechniczne, reklama itp...

Uczestnik 3: To może czytaliście różne tłumaczenia?

 

 

Po zakończeniu punktów programu udaliśmy się do namiotu konwentowego, gdzie po koncercie zespołu BETA-BAND można się było pobawić do białego rana, tym razem przy nieco ostrzejszej muzyce...

Sobotę zaczęliśmy od Forum Fandomu, gdzie z powodu uchybień formalnych trzeba było jeszcze raz zatwierdzić wybór gospodarza Polconu 2009 (w zeszłym roku Łódź nie wygrała bezwzględną większością głosów). Na szczęście Gdańsk kulturalnie się wycofał i nie trzeba było ponownie głosować.

Do walki o Polcon 2010 stanął ŚKF ze swoją propozycją połączenia tej imprezy z Euroconem w Cieszynie. W związku z tym, że po tak wspaniałym Polcon Party żaden inny kandydat nie miał odwagi się zgłosić, Śląski Klub Fantastyki został wybrany do zorganizowania tej imprezy za dwa lata. W tym roku zrezygnowano również z kalendarium konwentowego – została zgłoszona propozycja wcześniejszego podawania terminów konwentów i wymianę informacji poprzez internet.

Następnie wspólnie z Motylem poprowadziliśmy spotkanie z serwisem Paradoks, na którym nie było zbyt wiele osób, ale za to mnóstwo pytań (krówki poszły błyskawicznie!). Na szczęście udało nam się zdążyć na pokazywanki, które były... dziwne. Hasła okazały się bardzo pomieszane, o nierównym stopniu trudności (np. „Vanilla Sky”, „Harry Potter i więzień Azkabanu”, czy „Kosz na Śmierci”), w dodatku zdarzało się, że prowadzący nie wiedzieli, czego dotyczy  hasło (tytułu książki, filmu czy opowiadania).

Za**bisty konkurs filmowy, prowadzony był już nie pierwszy raz przez Jakuba Ćwieka i Michała Cholewę. Doświadczeni w poprzednich edycjach, wiedzieliśmy, czego się spodziewać – dość szczegółowych pytań, zadań, pokazywanek i obstawiania punktów. Taki styl prowadzenia konkursu powoduje, że sytuacja może zmienić się w każdej chwili – np. drużyna, która prowadzi, nagle traci punkty. Szło nam całkiem nieźle, jednak w pokazywankach mieliśmy pokazać głównego bohatera z „Pozdrowienia Juggersów”, i musieliśmy walczyć o trzecie miejsce (w dogrywce prowadzący zadał przeciwnej drużynie to samo pytanie co nam, i trzeba było długo go przekonywać, że prawidłowa odpowiedź padła wcześniej i wszyscy ją doskonale słyszeli). Na szczęście wygrała sprawiedliwość i udało nam się znaleźć się na podium.

Później udaliśmy się na spotkanie z Władysławem Sikorą, które zgromadziło liczną publiczność. Można było poznać od podszewki różne historie związane z powstawaniem i działalnością Kabaretu Potem oraz rozmaite anegdoty z kabaretowego życia.

Na koniec spróbowaliśmy jeszcze swoich sił w Konkursie Disneyowskim, ale niestety – trafiliśmy na pytanie z Bernarda i Bianki i odpadliśmy w eliminacjach.

Na konwencie za udział w konkursach dostawało się nagrody w postaci waluty konwentowej (250 za I, 150 za II i 100 za III miejsce), które potem można było wymieniać na książki, komiksy, gry i koszulki w sklepiku. Na jego otwarcie trzeba było bardzo długo czekać, przez co sporo osób straciło interesujące punkty programu, gdyż z punktualnością było tam trochę kiepsko. Co około 2 godziny była „dostawa”, aby szanse na wybranie upatrzonej pozycji były mniej więcej równe. Na szczęście udało nam się wybrać trochę nienajgorszych książek, choć część osób narzekało na niezbyt ciekawy wybór nagród.  

Na terenie konwentu było sporo sklepów i księgarni. Jak zwykle Solaris kusił gratisami, w innych punktach można było nabyć także figurki, gry, koszulki, obrazki, komiksy i różne gadżety.

 

 

W księgarni:

- Czy jest „Tracę ciepło”?

- Nie, obawiam się, że ciepło już straciliśmy...

 

 

Po zakończeniu wszystkich punktów programu udaliśmy się na galę wręczenia Nagrody im. Janusza A. Zajdla, którą tym razem uświetnił... kwintet grający różne fantastyczne utwory – np. motywy z Indiany Jonesa, Terminatora czy Gwiezdnych Wojen... Najzabawniejszy był moment, gdy Jadwiga Zajdel weszła na scenę, by wręczyć nagrodę i w tym momencie rozległ się Marsz Imperialny... Statuetki otrzymali (nieobecny) Jacek Dukaj za powieść „Lód” oraz Wit Szostak za opowiadanie „Miasto grobów. Uwertura”. Organizatorzy podziękowali sponsorom i uroczyście zamknęli Polcon 2008. Galę uświetnił wspaniały pokaz sztucznych ogni przed namiotem konwentowym, a potem – dyskoteka z muzyką lat 80-tych. Cóż, gdyby nie czekająca nas następnego dnia podróż powrotna – bawilibyśmy się chyba do białego rana...

Ogólnie Polcon 2008 możemy uznać za udany, aczkolwiek poziom i dobór prelekcji naukowych ustępował poziomem temu sprzed czterech lat. Zabrakło popularnych pisarzy, między innymi Pilipiuka, Grzędowicza czy Kossakowskiej. Z perspektywy stałych bywalców tego typu imprez możemy stwierdzić, że konwent był na przyzwoitym poziomie – zdarzały się zarówno lepsze, jak i gorsze Polcony. Bardzo fajnym pomysłem były fajerwerki, dyskoteki i waluta konwentowa, całkiem nieźle zaprezentował się także kabaret, zaś miłośnicy Gwiezdnych Wojen byli zachwyceni spotkaniem z filmowym Admirałem Motti (Richard LeParmentier). W sumie konwent odwiedziło około 800 osób, co jest nienajgorszym wynikiem, jak na Zieloną Górę (i mało optymalne połączenia kolejowe). I choć jesteśmy zadowoleni, że byliśmy, to mamy nadzieję, że kolejne Polcony okażą się jeszcze lepsze.

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...