Recenzja książki "Skarb w glinianym naczyniu" Mariusza Kaszyńskiego
Dodane: 15-09-2008 16:10 ()
Debiutancka powieść Mariusza Kaszyńskiego zaciekawiła mnie już samym tytułem. Wprawdzie nie znałam wtedy jeszcze religijnych konotacji tych słów, ale tytuł wciąż brzmi intrygująco. Tyle, że sama okładka powieści jest mało czytelna, a w zwiększeniu jej wyrazistości wcale nie pomaga fakt, że w druku rozjechało się lakierowanie*.
Bohaterami powieści Kaszyńskiego są mieszkańcy niewielkiej nadmorskiej miejscowości, a właściwie wsi – Dębiej Góry. Latem życie wre tam za sprawą licznych turystów, ale zimą wszystko zamiera w oczekiwaniu na kolejny sezon, na kolejną możliwość zarobku. Jednak w te święta Bożego Narodzenia zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Najpierw znikają psy, potem ludzie. Na dodatek brak kontaktu ze światem zewnętrznym, nie działają telefony, policja ani zaopatrzenie nie docierają już do Dębiej Góry. Mieszkańcy zdani są na samotną walkę z tajemniczym mordercą. To odcięcie od świata przypomina sytuację w grach i filmie „Silent Hill”, z tym że tam izolacja miała miejsce na nieco innym poziomie rzeczywistości. W powieści Kaszyńskiego odcięcie jest niejako fizyczne.
Z każdym zdaniem narasta klimat osaczenia w niewielkiej miejscowości. Bardzo sugestywne są opisy wypraw do lasu, gdzie czyha niebezpieczeństwo. Samo zło przedstawione jest za pomocą grozy, jaką wywołuje wśród ludzi, nastroju, w który wprawia nieświadomych mieszkańców. Oczywiście niezbyt przekonująco brzmią czasem opisy, w których ktoś czuje, że zagrożenie jest namacalne, ktoś inny zna prawdę (ale czytelnik w tym momencie tej prawdy nie poznaje), a ktoś inny doświadcza „obecności”. Po jakimś czasie podobne zwroty tracą swój naiwny wydźwięk i już tak nie rażą. Dużym plusem powieści są opisy emocji mieszkańców Dębiej Góry, które także przyczyniają się do spotęgowania klimatu zagrożenia, ujawniają motywacje mogące kierować zachowaniem ludzi w sytuacji nieznanego niebezpieczeństwa. Jednak najważniejsze jest podejście do tajemnicy. Część mieszkańców widzi, że dzieje się coś złego, część próbuje wytłumaczyć sobie wydarzenia w sposób racjonalny, za wszelką cenę starając się nie myśleć o tym, że podobne rzeczy działy się już lata temu. I właśnie to wypieranie przeszłości zdaje się być dla mnie podejrzane. Bo z jednej strony logiczne jest, że mimo prób racjonalizowania pamięć o wydarzeniach, które było nie było, powtarzają się cyklicznie, musi pozostać wśród rodowitych mieszkańców niewielkiej społeczności, chociażby jako złowieszcza legenda, w którą się częściowo wierzy. Z drugiej strony niezbadane są głębiny ludzkiej psychiki, a ta chce się bronić przed brutalnością na rożne sposoby, czemu więc nie negując wydarzeń z przeszłości? Jednak właśnie to wypieranie brzmi odrobinę sztucznie. Być może dlatego, że czytając horror, czytelnik „zna prawdę”, więc wszelkie próby racjonalnego tłumaczenia nieznanego wydają się nienaturalne.
Misternie budowany klimat w pewnej chwili jednak znika, napięcie opada, kiedy bohaterowie przynajmniej częściowo odkrywają tajemnicę. Zło zostaje udomowione w tym sensie, że wiadomo już jak mieszkańcy Dębiej Góry mogą się przed nim obronić, względnie co należy zrobić, by je udobruchać. Na dodatek istota kryjąca się w pobliskim lesie zaczyna się w pewnym momencie zachowywać bardzo chaotycznie, czym traci co nieco ze swojej aury. Cóż z tego, że trup ściele się gęsto, skoro wydaje się, że nic z tych przypadkowych ofiar nie wynika.
Mimo to warto przeczytać powieść Kaszyńskiego, chociażby dla tego napięcia, które jest na początku historii. Nawet być może irytująca maniera ciągłego przypominania imion i nazwisk bohaterów ma swoje znaczenie i w tym szaleństwie jest jakaś metoda, bo tak się składa, że właśnie niektóre nazwiska są ważne dla wyjaśnienia zagadki. Szkoda tylko, że zakończenie powieści przypomina końcówki horrorów Mastertona, wydaje się być dodane trochę na siłę.
„Skarb w glinianym naczyniu” to horror w swojskich klimatach. Ostatnio w polskiej fantastyce można zauważyć przeniesienie akcji powieści i opowiadań na własne podwórko. Jest to o tyle dobre podejście do literackiej materii, że teoretycznie w Polaku silniejsze emocje wywoła historia osadzona w naszych realiach, niż na przykład w amerykańskich albo w Nibylandii. Wiadomo jednak, że w takim wypadku należy uważać z odwołaniami do bieżących wydarzeń, zwłaszcza politycznych, ponieważ uwagi takie mogą bardzo szybko stracić na aktualności. Czytelnik w nawale informacji najzwyczajniej może nie wiedzieć do czego nawiązuje autor. Na szczęście Mariusz Kaszyński nie przesadził z upolitycznianiem powieści, chociaż negatywne uwagi padające z ust rożnych bohaterów mogą wywołać w czytelniku podejrzenie, że postacie te wypowiadają opinię autora. Oczywiście taki wniosek można wysnuć tylko bardzo ostrożnie. Z drugiej strony właśnie w podobny sposób tworzy Jarosław Grzędowicz. Część jego opowiadań to niejako zobrazowanie własnych przekonań polityczno-społecznych. Zdecydowanie bardziej preferuję dyskretniejsze sposoby wyrażania swoich opinii, względnie wplecenie w historię również bohaterów o innych przekonaniach. Wtedy mogłoby dojść do dyskusji, wymiany argumentów, jednym słowem, czegokolwiek, co sprawiłoby, że opinie wypowiadane przez bohaterów nie pozostałyby jednostronne. Kto wie, czy takie „podejście” czytelnika, nie sprawiłoby, że przekonałby się do stanowiska autora? Niestety u Kaszyńskiego raczej nie dochodzi do takiej dyskusji i jedyne pocieszenie w tym, że polityka nie wylewa się z kart powieści.
Powieść Mariusza Kaszyńskiego to według mnie bardzo udany książkowy debiut. Nie każdy potrafi tak dobrze stworzyć klimat osaczenia, czy opisać bohatera zbiorowego. Liczę, że kolejne powieści i opowiadania tego autora utrzymywać będą podobny poziom lub wręcz przeskoczą poprzeczkę.
* Można by to uznać za artystyczną wizję, gdyby dotyczyło samego „oparu”, niestety gliniane naczynie również jest „rozjechane”. Dla zainteresowanych - spójrzcie na prawe ramię mężczyzny z okładki. Czy nie odnosicie wrażenia, że łokieć jest dziwnie nisko?
Tytuł: „Skarb w glinianym naczyniu”
Autor: Mariusz Kaszyński
Wydawnictwo: Runa
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 448
Wymiary: 125×195 mm
Okładka: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...