Recenzja zbioru opowiadań „Wszystko jest względne” Stephena Kinga

Autor: Agnieszka „Druzila” Krzyżewska Redaktor: Elanor

Dodane: 10-09-2008 20:21 ()


Stephen King znany jest przede wszystkim z głośnych ekranizacji powieści jego autorstwa („Carrie”, „Lśnienie”, „Podpalaczka” czy „Mgła”). Miłośnicy jego prozy uwielbiają niepowtarzalny klimat małych amerykańskich miasteczek i powoli narastający nastrój grozy, który osiąga kulminację w straszliwym końcu, gdzie krew leje się strumieniami, a śmierć zbiera bogate żniwo... Jednakże opowiadania to trochę inna kategoria literacka i nie ma tu zbyt wiele miejsca na to, co Kingowi wychodzi najlepiej.

Mocną stroną jego opowiadań są przede wszystkim bohaterowie, którym autor poświęca sporo miejsca. Często już na samym początku dowiadujemy się, że np. pan lub pani X lubi określone czynności, nie znosi pewnych programów i słucha konkretnego zespołu. Niestety, odwołania te są ograniczone raczej do lokalnych idoli amerykańskiej kultury (np. zespół Weezer czy serial „As the World Turns”), co utrudnia wyobrażenie sobie charakteru postaci czytelnikom z innych kręgów kulturowych. Bardzo dużo o bohaterach mówi ich sposób postrzegania otaczającej rzeczywistości i reakcje na mniej lub bardziej niesamowite wydarzenia.

Słabą stroną tych utworów są zakończenia, które następują zbyt szybko, są przewidywalne lub... po prostu ich brak. Mamy nastrój grozy, mamy doskonale określonego bohatera, który coś tam robi i... już. Brakuje tu przysłowiowej wisienki na torcie, czyli pewnego zwieńczenia dobitną sentencją czy ironicznym dialogiem.

Każde opowiadanie opatrzone jest wprowadzeniem, z którego dowiadujemy się o okolicznościach powstania konkretnego tekstu i źródłach inspiracji. Autor dzieli się z czytelnikiem swoimi przemyśleniami na temat poruszany w opowiadaniu, czasem również wspomina o swoich osobistych przeżyciach. W zależności od charakteru wprowadzenia znajduje się ono na początku lub na końcu tekstu, zaś kolejność opowiadań (zgodnie z zapewnieniami autora) jest przypadkowa.

Pierwsze opowiadanie, „Prosektorium numer cztery”, opisane jest z perspektywy człowieka, który udaje się na sekcję zwłok – swoją sekcję. Z niewiadomych przyczyn został uznany za zmarłego, jest sparaliżowany, ale świadomy wszystkiego, co się dookoła dzieje. Jeden z fajniejszych tekstów – doskonale oddane lekkie dialogi lekarzy, którzy nieskrępowani obecnością pacjenta, stają się szczerzy i skorzy do wygłupów, zaś akcja trzyma w napięciu do samego końca.

„Człowiek w czarnym garniturze” to wspomnienia staruszka, który opowiada o pewnym spotkaniu, jakie przeżył w dzieciństwie. Tym razem będzie strasznie – King wspaniale pokazuje reakcję dorosłych na opowieść dziecka i frustrację wynikającą z lekceważenia i braku wiary.

W opowiadaniu „Wywiozą ci wszystko co kochasz” bohaterem jest pewien przedstawiciel handlowy, który ma dziwaczne hobby – jeżdżąc po kraju spisuje sentencje z przydrożnych toalet. Jedne śmieszne, inne wulgarne, jeszcze inne – cyniczne i boleśnie prawdziwe. Gromadzone przez wiele lat teksty są zapisywane w notatniku. Problem w tym, że nasz bohater chce popełnić samobójstwo i nie wie, co zrobić z owym cennym zbiorem. Ciekawy wątek prowadzi jednak donikąd – zakończenie jest urwane...

„Śmierć Jacka Hamiltona” to opowieść w stylu „Bonnie i Clyde’a” o szaleńczej ucieczce niewielkiego gangu, który próbuje ocalić rannego towarzysza. Już sam tytuł zdradza, jaki będzie wynik owych prób, choć same okoliczności zdarzenia są niejasne – np. skąd wzięła się dziwna blizna na twarzy zmarłego? Autor w ciekawy i barwny sposób przedstawia swoją wersję wydarzeń.

„W sali egzekucyjnej” to historia dziennikarza złapanego przez Escobara, zwanego szumnie Himmlerem Ameryki Środkowej. Reporter, otoczony przez wrogów, podczas przesłuchania kombinuje, jak wydostać się z potrzasku. Perspektywa tortur sprawia, że nie mając nic do stracenia – stawia wszystko na jedną kartę. Tym razem opowiadanie ma całkiem zgrabne zakończenie i cały czas trzyma w napięciu.

„Siostrzyczki z Elurii” to kawałek dla miłośników cyklu „Mroczna Wieża”. Pierwotnie napisane do antologii „Legendy” (red. R. Silverberg), opowiada o młodych latach Rolanda i jego spotkaniu z dziwnymi pielęgniarkami, które mają dość niezwykłe metody leczenia... Ciekawa opowieść, również z zaskakującym zakończeniem.

Tytułowe opowiadanie, „Wszystko jest względne” to historia życia człowieka o dość niezwykłej umiejętności – zabijania ludzi poprzez pisane do nich listy. Co ciekawe, owe listy są zupełnie niegroźne dla osób postronnych, za to zabójcze dla adresata. Choć nasz bohater nader rzadko korzysta ze swojego daru, zostaje zauważony przez pewną organizację, która oferuje mu pracę obwarowaną mnóstwem zakazów, dając w zamian prawie wszystko, czego zapragnie. Ciekawy pomysł, choć nieco chaotyczna fabuła i zbyt szybkie zakończenie.

„Teoria zwierząt domowych L.T.” opowiada o małżeństwie, które miało parę zwierząt – kocicę Świruskę i psa Franka. Co ciekawe – kotka należała do kobiety, choć tolerowała tylko mężczyznę, zaś pies oficjalnie należał do męża, choć za swą panią obrał sobie żonę. Skomplikowana sytuacja staje się paradoksalna, gdy zwierzęta podzieliły między siebie terytorium i żyły w miarę zgodnie, zaś małżeństwo nie potrafiło się dogadać, co owocowało ciągłymi kłótniami. Świetnie oddane relacje i zachowania zwierząt i ludzi sprawiają, że opowiadanie obfituje w niezwykle trafne i prawdziwe szczegóły, które miłośnicy psów i kotów na pewno znają z własnych doświadczeń.

Kolejne opowiadanie to „Drogowy wirus zmierza na północ”, które było zainspirowane prawdziwym obrazem. Tytułowy obraz, przedstawiający młodzieńca pędzącego wspaniałym samochodem przez most o zachodzie słońca, zostaje kupiony przez przypadkowego nabywcę, który od tej chwili ma same kłopoty. Po pierwsze – obraz nabiera nowych przerażających szczegółów, po drugie – nie można się go pozbyć. Całkiem zgrabna opowieść z porządnym zakończeniem.

„Obiad w Gotham Café” to historia burzliwego rozwodu (jednego z takich, które kończą się agresywną rozprawą sądową), zaś Gotham Café to restauracja, gdzie małżonkowie wraz ze swoimi prawnikami mają się spotkać i uzgodnić szczegóły. Całość, opisana z punktu widzenia porzuconego małżonka, nabiera tempa, gdy jego prawnik nie może zjawić się na obiedzie, zaś kierownik sali zaczyna zachowywać się... dziwacznie. Opowiadanie wciągające, choć zakończenie równie dziwaczne.

„To wrażenie można nazwać tylko po francusku” – chodzi oczywiście o déjá vu, które było inspiracją wielu książek, filmów i prac naukowych. Tym razem historia przeżywana jest przez kobietę, która jedzie z mężem na drugi miesiąc miodowy. Napotykane po drodze osoby, domy i drogowskazy wydają się znajome, choć nie wszystkie szczegóły się zgadzają. Wspomnienia z dzieciństwa i młodości zgrabnie splatają się z teraźniejszością, natomiast zaskakujący jest moment, w którym bohaterka zdaje sobie sprawę z tego, co się naprawdę dzieje.

„1408” to opowiadanie, na podstawie którego został nakręcony film o tym samym tytule. Główny bohater, Mike, autor książek o nawiedzonych miejscach, postanawia spędzić noc w cieszącym się złą sławą pokoju 1408 w jednym z nowojorskich hoteli. Od tego zamiaru próbuje odwieść go Olin, kierownik placówki. W ich dialog sprytnie wpleciona jest historia pisarza oraz owego tajemniczego pokoju, w którym działają nieznane siły. Opowiadanie trzyma w napięciu, zaś zakończenie jest dopracowane i przemyślane.

„Jazda na kuli” opowiada o przeżyciach studenta, który próbuje dotrzeć do chorej matki. Jadąc autostopem spotyka coraz to dziwniejszych kierowców, aż w końcu wiezie go ktoś, kto z pewnością nie żyje. Rozmowa, jaka wywiązuje się między kierowcą i autostopowiczem, jest dość dziwaczna i pełna niedomówień. W pewnym momencie syn musi dokonać wyboru miedzy śmiercią swoją i swojej matki. Co wybierze i jakie będą tego konsekwencje – dowiecie się z lektury. Moim zdaniem to jedno z lepszych opowiadań w całym zbiorku.

„Szczenśliwa moneta” to ćwierćdolarówka zostawiona hotelowej pokojówce jako napiwek. Do koperty dołączona jest notka informująca, że ta moneta jest „szczenśliwą” monetą, w co borykająca się z trudnościami finansowymi pokojówka nie może uwierzyć... do czasu, gdy postanawia zagrać nią w jednorękiego bandytę. To opowiadanie ma dość przewidywalną fabułę, jednak zakończenie zaskakuje.

Wszystkie teksty są dość wyrównane, choć oczywiście zdarzają się opowiadania słabsze. Lektura obowiązkowa dla miłośników Kinga, jednak tym, co dopiero zaczynają swoją przygodę z mistrzem grozy, radziłabym zacząć od jednej z powieści.

 

 

Tytuł: „Wszystko jest względne”

Tytuł oryginału: „Everything Eventual”

Autor: Stephen King

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Rok wydania: 2007

Wymiary: 142mm x 202mm

Liczba stron: 472

Oprawa: miękka


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...