Wiedźmin - gra komputerowa
Dodane: 08-09-2008 08:22 ()
{obrazek top10_09_maly}
Korekta: Raven
Co prawda, od premiery gry minęło już trochę czasu, ale podobno lepiej późno niż wcale, toteż oto przed Wami spóźniona recenzja „Wiedźmina".
Nie taki Wiedźmin straszny...
Osobiście nie jestem jakimś szczególnym fanem gier RPG (w wersji elektronicznej rzecz jasna) - i chociaż mam na swoim koncie takie tytuły jak „Planescape Torment", „Baldur's Gate II" czy „Fallout", to nigdy jakoś nie podchodziłem do gier tego typu z wielkim entuzjazmem. Oczywiście później okazywało się, że są to produkcje wielkie, z interesującym światem i świetnie opowiedzianą historią, ale nigdy to mojego nastawienia nie zmieniało. Większą frajdę sprawia mi własnoręczne pociąganie za spust czy machanie mieczem, niż wskazywanie mojej postaci celu i pilnowanie wskaźnika życia.
Prawdę mówiąc, na długo przed premierą „Wiedźmina", kiedy moi koledzy strasznie byli tą produkcją nakręceni, postanowiłem, że dam sobie z tą grą spokój. Nie mój gatunek i nie moje realia - z prozy Sapkowskiego podobają mi się jedynie opowiadania o Geralcie, a jeżeli chodzi o sagę, to według mnie jest to jedno wielkie nieporozumienie. Mimo wszystko czas do premiery był coraz krótszy, a w Internecie pojawiały się co rusz nowe materiały promocyjne. Kampania reklamowa zakrojona na szeroką skalę też zrobiła swoje. Tysiące polskich graczy czekało z utęsknieniem na ten tytuł - i to nie tylko z powodu samej gry, ale także faktu, że miała to być pierwsza rodzima produkcja, dystrybuowana na tak szeroki rynek (wszak swoich trzeba wspierać, prawda?). Tak się jakoś złożyło, że w niecałe trzy tygodnie po premierze jedna z sieci sklepowych zrobiła dość dużą obniżkę „Wiedźmina". Niewiele myśląc (czyli jak zwykle) rozbiłem swoją świnkę skarbonkę i udałem się na zakupy. W końcu trzeba było zobaczyć, o co tyle hałasu.
Wiedźmin! Trza dziewki chować!
Już wtedy wiedziałem, że marne są szanse na to, aby mój komputer pociągnął tę grę. Ale nie poddałem się tak łatwo - mimo opisu technicznego, z którego wynikało, że „Wiedźmin" nijak nie odpali się na moim sprzęcie, udało mi się go uruchomić. Cóż, prawda jest taka, że nawet prezentacja w PowerPoint'cie ma większą liczbę klatek na sekundę, niż to, co wtedy pojawiło się u mnie na ekranie. Ale nic to, pobawiłem się trochę i stwierdziłem, że to może być faktycznie kawał dobrej gry. Prawie dwa miesiące minęły, zanim w końcu dorobiłem się maszyny, która była w stanie pociągnąć to monstrum. Tak, dokładnie - ta produkcja to istna kobyła, jeżeli chodzi o wymagania. Tutaj również rzuca się w oczy pierwsza niedoróbka. Nawet na bardzo mocnym sprzęcie gra jest się w stanie przyciąć, czy nawet zawiesić - i to nawet wtedy, gdy jest spatchowana do najnowszej wersji. Także normą było, że po kilku godzinach intensywnego grania, ni z tego ni z owego program wywalał mnie z powrotem na pulpit Windowsa. Ja rozumiem, że jest to pierwsza produkcja panów ze studia CD Projekt RED, ale takie „kfiatki" były zrozumiałe kilka lat temu - teraz to już lekka przesada.
Ogólnie, jeżeli przyjrzeć się „Wiedźminowi" całościowo, wychodzi na to, że programiści sami czasami nie wiedzieli dokładnie, co zrobić. Chociaż patch 1.3 wyeliminował w większości problemy ze złym kadrowaniem postaci podczas rozmów, to jednak nadal czasami się to zdarza. Oprócz tego między kolejnymi, wyreżyserowanymi scenami często jest czarny ekran - tak jakby filmiki były pocięte i źle sklejone. Na szczęście nie są to rzeczy, które uprzykrzają życie, jednak są zauważalne. Gra śmiga na ulepszonej Aurorze (silnik z pierwszej części „Neverwinter Nights"), oraz autorskim edytorze D'Jinni, podobnym nieco do tego z NWN. To tłumaczyłoby dziwne wrażenie „posklejania" poszczególnych scen.
Skoro już się tak na błędach skupiłem, to będę kontynuował - zalety zostawimy sobie na koniec. Problem stanowi także mapa, a raczej system śledzenia zadań. Zdarza się, że wskazuje on miejsce, w którym nie ma danej postaci, lub też takie, przez które już przeszliśmy i powinniśmy iść dalej. Na szczęści zadania są tak opisane, że człowiek myślący w większości przypadków poradzi sobie nawet bez opcji śledzenia. Jeżeli chodzi o głównego bohatera, to też jest kilka rzeczy, które można mu zarzucić. Mimo aktualizacji, Geralt nadal ma swoje „momenty" - kiedy zaczyna bieg od wstępnego ślizgu po podłożu, lub też nie jest w stanie zaatakować wroga - stoi i się patrzy, dostając przy tym niezłe cięgi. Na szczęście to drugie pojawia się rzadko i to tylko w wypadku, gdy przeciwników jest wielu - wystarczy wtedy odskoczyć gdzieś na bok i z powrotem przyłączyć się do walki.
Oczywiście na pewno znajdzie się jeszcze kilka innych niedoróbek i błędów, ale ciężko jest tego uniknąć w grze, która jest tak złożona. Wszystkich usterek łatki na pewno nie usunął, ale na szczęście jak na razie nie było błędu, który uniemożliwiłby ukończenie gry. Toteż tym miłym akcentem przejdźmy do drugiej części tego artykułu - zalet.
Rzeźnik z Blaviken
Jedno trzeba przyznać - „Wiedźmin" wygląda naprawdę bardzo ładnie. Gdy popatrzeć na niego oraz na pierwszą część „Neverwinter Nights" od razu widać, ile pracy włożyli programiści, aby odświeżyć ten silnik. Piękne wschody i zachody słońca (szczególnie na polach), woda mieniąca się różnymi kolorami, postacie dopracowane w najmniejszych szczegółach (zbroja wiedźmińska) - to tylko nieliczne rzeczy, które zachwycają.
Jeżeli chodzi o muzykę, jaka nam towarzyszy, to tutaj za wiele powiedzieć się nie da - owszem jest, niektóre kawałki wpadają w ucho, ale ogólnie nie pozostaje na dłużej w pamięci. Oprócz jednej nuty - ta, która pojawia się podczas walk z bossami. To po prostu trzeba usłyszeć.
Przejdźmy teraz do systemu walk, bo jest to jeden z ciekawszych tematów. Podczas naszej wędrówki po Temerii będziemy mieli okazję zebrać różnorakie składniki, które posłużą nam do wyrobu eliksirów oraz smarowideł do mieczy. Takie mikstury bardzo się przydają - zwiększają poziom naszego życia, pozwalają widzieć w ciemności, dają odporność na trucizny, zwiększają obrażenia zadawane przeciwnikom - a to tylko niektóre z bardzo licznej listy. Bez nich życie Wiedźmina byłoby ciężkie. Oczywiście nie samą alchemią człowiek żyje. Jest też magia i chociaż nie będziemy mieli dostępu do całej księgi zaklęć, a tylko do czterech znaków o konkretnym działaniu, to i tak nie ma co narzekać. Są tak dobrane, że każdy z nich znajdzie zastosowanie. Jeżeli chodzi o najprostszą walkę, czyli miecze, to tutaj system został opracowany wręcz wzorowo. Nie trzeba klikać nie wiadomo ile razy na przeciwnika jak w Diablo, ani też raz go zaznaczyć i czekać na efekt potyczki. Tutaj wybieramy odpowiednią broń, odpowiedni styl (silny, szybki lub grupowy) i atakujemy w odpowiednim momencie. Aby wykonać serię ciosów trzeba naciskać przycisk myszy w danej chwili - wtedy, gdy kursor zamienia się na płonący miecz. System prosty i wymagający od gracza zaangażowania oraz refleksu.
Na koniec zostawiłem sobie największą zaletę „Wiedźmina" - fabułę. Twórcom udało się opowiedzieć historię ciekawą, która wraz z rozwojem akcji coraz bardziej nas wciąga (chociaż na początku może wydawać się nudnawa). Wszystko utrzymane jest w klimacie prozy Sapkowskiego, a Ci z Was, którzy znają zarówno opowiadania jak i sagę znajdą tutaj dużo nawiązań (także do wydarzeń rzeczywistych - choćby znany pięściarz, który bił poniżej pasa). Oczywiście słownictwo też jest odpowiednio dostosowane. Warto dodać, że pomimo występowania wulgaryzmów, wcale nie czuć ich negatywnego zabarwienia. Raczej wywołują śmiech niż odrazę.
Same zadania, które przyjdzie nam wykonywać podczas gry są dość zróżnicowane. Nie zawsze trzeba zabijać, czasem wystarczy porozmawiać. Prawie w każdym przypadku mamy okazję na różnorakie wykonanie misji. Warto pamiętać, że od naszych decyzji zależy późniejsze zakończenie (są trzy), oraz dalsze questy i postacie, jakie napotkamy (jest to szczególnie widoczne w końcowej fazie gry). Dopiero, gdy po skończeniu „Wiedźmina" zajrzałem do poradnika, zobaczyłem jak ogromna i skomplikowana jest to produkcja. Wszystkie te powiązania, zależności - każda decyzja ma swój skutek w przyszłości (to też zapomnijcie o metodzie „zobaczmy, co by było gdyby"). To właśnie fabuła i sposób jej konstrukcji jest najsilniejszym atutem tej gry.
Podsumowując...
Widać, że twórcy włożyli wiele wysiłku i serca w ten tytuł. Zresztą, zostało to docenione przez większość graczy - chociaż byli tacy, którzy już w dzień po premierze ściągali z Sieci pirackie kopie gry. Jak widać, głupota ludzka jednak nie zna granic. Mimo wszystko „Wiedźmin" to kawał solidnej produkcji, w który warto zainwestować - niestety pomimo licznych niedoróbek nie mogę wystawić pełnej oceny (a bardzo bym chciał). Ale ta też zła nie będzie.
Moja ocena: 9/10
PS: Niedługo w sklepach pojawi się „Wiedźmin - Edycja Rozszerzona". Będzie to ta sama gra, tylko z wszystkimi patchami, dodatkowymi ulepszeniami, edytorem do gry i całą masą innych bajerów (jak choćby krążek z muzyką inspirowaną grą). Wszyscy posiadacze „pierwszej" wersji gry będą mogli kupić specjalny pakiet za niecałe 20 złotych, lub ściągnąć go za darmo ze strony producenta - tak czy siak, nikt poszkodowany nie będzie. A jeżeli wszystkie zapowiedziane poprawki zdadzą egzamin, śmiało będziecie mogli do powyższej oceny dodać jeszcze jeden punkt.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...