"Nadzy ludzie" - recenzja
Dodane: 20-08-2008 12:47 ()
„…Rzuceni na nieznaną ziemię, bez cywilizacyjnych zdobyczy stają się ofiarami ludzkiej podłości”. Co wybrać: honorowe samobójstwo zgodne z własnymi ideałami, czy wegetację w zapomnieniu i upodleniu? Dla istot przewyższających nas - ludzi o całe tysiąclecia wybór wydawałby się prosty, lecz tylko pozornie. Kiedy śmierć woła nas w swoje objęcia, a my jesteśmy w kwiecie wieku, u szczytu kariery i tyle jeszcze przed nami rzeczy, których nie zakosztowaliśmy, wtedy to szczytne ideały mogą okazać się zaledwie mrzonką.
W książce opisano ciekawą sytuację, mianowicie grupa wielkich naukowców – przedstawicieli pozaziemskiej cywilizacji, podczas rutynowej wyprawy naukowo-badawczej, wskutek awarii rozbija się na „naszej planecie”. W takich sytuacjach surowe i jednoznaczne procedury intergalaktycznego bezpieczeństwa bezwarunkowo nakazują załodze (oczywiście, jeśli przeżyła kraksę) zatrzeć wszelkie ślady swojej bytności i popełnić samobójstwo.
Bułyczow kreśli nam ciekawy obraz psychiki kosmitów – gwiezdnych naukowców, którzy mieli pecha. Jest to wizerunek istot jakże bliskich człowiekowi i jego słabościom. Naukowcy z planety „Dom” wybrali to, co jest podstawowe i wydaje się, że wspólne dla wszystkich żyjących stworzeń, wybrali przeżycie za wszelką cenę. Można wysnuć z tego taki wniosek, że nie jest ważne, jak wiele dana istota pokonała szczebli ewolucji – i tak najsilniejszym instynktem będzie chęć zachowania życia.
Wyrazistość całej kompozycji literackiej podkreśla postać sierżanta Sato - reliktu minionej epoki wojny. Znajduje on rozbitków w lesie i postanawia wykorzystać tę sytuacją na własny użytek. Temu nieokrzesanemu brutalowi, by nie powiedzieć wręcz prymitywowi, udaje się podporządkować sobie całą grupę kosmitów. Jak to możliwe, może ktoś zapytać, w końcu obcy to rozwinięci telepaci o super inteligencji. Kosmici chodzą nago, to ich plan, by udawać prymitywne, tubylcze plemię. Swoją drogą ich wygląd zewnętrzny nie różni się zbytnio od ludzkiego. Idąc dalej stwierdzamy, że ich sytuacja była nie do pozazdroszczenie – sami na obcej planecie, bez jedzenia, nawet bez wiedzy o tym, jak to jedzenie zdobywać, groziła im śmierć głodowa. Jako zrządzenie losu przyjęli pojawienie się człowieka, któremu przeżycie z dala od cywilizacji nie jest obce. Rozbitkowie godzą się na towarzystwo zdziwaczałego osobnika, chcąc wykorzystać jego widzę by przeżyć. Cena, jaką przyjdzie im za to zapłacić, będzie bardzo wysoka – ich wolność i godność. W ciągu kilku dni Sato, używając siły fizycznej (obcej wysoko rozwiniętym kosmitom), gróźb i szantażu całkowicie asymiluje obcych. Tworzy z nich swoje małe plemię, co zabawne, do końca nie zdając sobie sprawy, że jego „podopieczni” to kosmici.
Mam mieszane odczucia po przeczytaniu książki, po pierwsze został u mnie swoisty niesmak, jakaś taka ukryta złość właśnie na owych przybyszów z innej planety, którzy zostali w pewien sposób upodleni, a nie zrobili prawie nic, by temu zapobiec. Po drugie, po głębszej analizie, doszedłem do wniosku, że był to bardzo ciekawy sposób przedstawienia „przybyszów z gwiazd”, jakże inny od tych serwowanych nam w filmach science fiction, tj. agresorów, niszczących naszą „kochaną Ziemię”. Dobra książka powinna poruszyć czytelnika i dać mu powód do refleksji, a tak się właśnie stało w moim przypadku.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Kira Bułyczowa, a po lekturze „Nagich Ludzi” stwierdzam, że z pewnością tych spotkań będzie więcej.
Tytuł: Nadzy ludzie
Autor: Kir Bułyczow
Tłumaczenie: Agnieszka Chodkowska-Gyurics
Wydawnictwo: Solaris
Data wydania: 14 marca 2008 r.
Liczba stron: 220
Cena detaliczna: 29.90 zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...