Recenzja książki "Klucz z Rosetty" Williama Dietricha
Dodane: 06-08-2008 20:47 ()
Ethan Gage, doskonale znany czytelnikom książki „Piramidy Napoleona”, powraca. O jego kolejnych przygodach opowiada najnowsza propozycja Williama Dietricha „Klucz z Rosetty”.
Czytelnicy, którzy nie mieli okazji zapoznać się z treścią pierwszej książki, zapewne zastanawiają się, kim jest ów Ethan Gage oraz jak toczyły się dotychczas jego losy? Odpowiedź na te pytania znajdą na pierwszych stronach „Klucza z Rosetty”. Fabuła poprzedniej książki „Piramidy Napoleona” zostaje przedstawiona przez głównego bohatera, który, w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa, dokonuje analizy swoich dotychczasowych poczynań. Dodatkowo sam autor charakteryzuje wykreowanego przez siebie bohatera. Gage jest elektrykiem, byłym współpracownikiem Benjamina Franklina, hazardzistą, pechowym kobieciarzem, a co najważniejsze – jest Amerykaninem! Niestety, ta jego „cecha” eksponowana jest w książce zbyt często.
Kilka słów o fabule. Nasz bohater poszukuje tym razem zaginionej Księgi Tota – starożytnego manuskryptu, który temu, kto go zdobędzie, przyniesie niesłychaną moc i władzę nad światem. W poszukiwaniu Księgi, Ethan Gage wędruje przez Ziemię Świętą, narażając się na liczne niebezpieczeństwa oraz przeżywając wiele przygód.
Zainteresowanie budzić mogą barwne opisy miast starożytnej Palestyny. Czytelnik, przeniesiony w czasy XVIII-wiecznej Jerozolimy, jest niemal w stanie odczuć panujący na jej ulicach tłok i gwar. Wraz z bohaterami powieści dociera do wielu grobowców, a w nich – sekretnych przejść, w których czyhają liczne niebezpieczeństwa i pułapki. Ważnym elementem jest także tło historyczne – akcja toczy się w czasie wyprawy Napoleona Bonaparte na Egipt. Oczywiście, nie mogło w powieści zabraknąć i wątków miłosnych…
Tak oto w skrócie przedstawia się fabuła. Czy zachęcająco? Cóż… Akcję powieści trudno uznać za urozmaiconą, a wręcz przeciwnie – wprawny czytelnik jest nawet w stanie określić ją jako mało porywającą i przewidywalną. Czytając książkę nie czuje się napięcia i wyczekiwania tego, co za chwilę się nastąpi. Niestety, to nie jedyne mankamenty powieści amerykańskiego dziennikarza.
Największy z nich to nachalne wręcz eksponowanie przez Dietricha „amerykańskości” głównego bohatera, o czym już zdążyłem wspomnieć. Powstaje wrażenie, że wszystkie cechy, które posiada, są właściwe tylko Amerykanom i nie występują u innych nacji. Kto wie, jak potoczyły by się jego losy, gdyby nie pochodził zza Wielkiej Wody. Mimo wielu tarapatów, w które wpada, Ethan Gage z łatwością wychodzi z nich obronną ręką. Nawet liczne próby zgładzenia go przez wrogów spełzają na niczym. Każda z nich jest coraz bardziej groteskowa, a fakt, że bohater i tym razem wywinie się śmierci, staje się wręcz pewnikiem, w wyniku czego mamy w powieści do czynienia z akcją typu: „zabili go i uciekł”.
Prócz tego doskonale daje się wyczuć wpływ na fabułę powieści aktualnego wciąż konfliktu miedzy Wschodem i Zachodem. U Dietricha wyznawcy Mahometa są tępi, ograniczeni, brudni, chciwi, wściekli i bardzo źli. Szkoda, że autor nie wyzbył się uprzedzeń i przeniósł je do powieści.
Mimo rozmachu, z jakim został napisany „Klucz z Rosetty”, dzieło Williama Dietricha nie budzi zachwytu, a przecież po zdobywcy Pulitzera należałoby spodziewać się znacznie więcej.
Mimo wielu zastrzeżeń, sądzę jednak, że książka jest dobrym materiałem na scenariusz filmowy – lekka i przyjemna opowieść o przygodach amerykańskiego młodzieńca z Wielką Historią w tle. Być może za jakiś czas ujrzymy na ekranach naszych kin kolejną superprodukcję z Hollywood, która, tym razem, będzie opowiadać o losach Ethana Gage. Nie byłoby to wcale zaskakujące.
Tytuł: „Klucz z Rosetty”
Tytuł oryginału: „The Rosetta Key”
Autor: William Dietrich
Przekład: Andrzej Sawicki
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 440
Wymiary: 135 x 215
Oprawa: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...