Recenzja książki "Wojna prochowa" Naomi Novik
Dodane: 24-06-2008 14:57 ()
Po zadomowieniu się w Imperium Brytyjskim i odwiedzinach w Chinach Temeraire na dobre angażuje się w wojnę z Napoleonem w trzecim tomie cyklu noszącego jego imię. Naomi Novik oferuje w "Wojnie prochowej" trochę więcej historii i znacznie więcej wojny niż w poprzednich tomach, więc ci, którzy sięgnęli po cykl zachęceni epoką, w której rozgrywają się wydarzenia, wreszcie dostaną to, na co czekali. Poza tym jest w książce wszystko to, do czego autorka przyzwyczaiła czytelnika w poprzednich częściach - smoki, o których stopniowo dowiadujemy się więcej oraz historie ich i ich opiekunów rozgrywające się na tle nietypowej dla fantasy epoki, której specyfika coraz silniej zaznacza się w opowieści.
Laurence, Temeraire i ich przyjaciele po kończącym drugi tom drastycznym epizodzie w Chinach opuszczają Państwo Środka, w którym zdążyli pozyskać kilku przyjaciół i zdobyć kilku wrogów, lecz zanim będą mogli wrócić do Anglii, zostają obarczeni misją dyplomatyczną: muszą pozyskać dla ojczyzny jaja ziejących ogniem smoków, znajdujące się pod opieką sułtana tureckiego i, jak wynika z rozkazów, przeznaczone do wydania wysłannikowi brytyjskiemu. Na miejscu jednak sprawy oczywiście okazują się bardziej skomplikowane, a dodatkowo utrudnia je Temeraire, głoszący wśród zdumionych tureckich smoków i ich opiekunów swoje rewolucyjne idee dotyczące relacji pomiędzy obu rasami. Niezależnie od tego, jak zakończy się ta sytuacja, grupę czeka długa podróż do Anglii, której szlak przecinają trasy wojsk obu stron wojny. Temeraire ma więc okazję do walki znacznie częściej niż przedtem, a Laurence mimo woli staje się bezpośrednim obserwatorem historycznych wydarzeń, przeistaczając się z pionka w jedną z ważniejszych postaci wojny, nie tylko dlatego, że ma szczęście - połączone z kłopotliwymi obowiązkami - być opiekunem Niebiańskiego. Wszystko to powoduje, że życie prywatne bohaterów schodzi na dalszy plan w obliczu spadających na nich obowiązków i wyroków losu.
Jak wskazuje sam tytuł, trzeciemu tomowi cyklu jest znacznie bliżej do fantasy militarnej niż pozostałym - a oznacza to nie tyle więcej "poczucia historii", co po prostu więcej bitew. Autorka nie rozwodzi się szczególnie nad strategią - maluje raczej przed oczami czytelnika obraz wielkich potyczek, w których współpracują i sprzeciwiają się sobie ludzie i smoki. Drugi po wojnie dominujący w powieści wątek - podróż - stanowi okazję do kontynuowania rozpoczętego w Chinach pokazu egzotycznych strojów, miejsc i zwyczajów; trasa jest długa i barwna, a po drodze wiele się dzieje - choć nękająca już poprzednie tomy przewidywalność nadal daje się we znaki. Ale taka już chyba uroda tego cyklu - mimo niektórych żartów i sytuacji napisany jest stylem sugerującym, że to raczej lektura dla młodszych miłośników smoków; na kartach książki po prostu toczy się barwna opowieść, przenosząca czytelnika w odległe zakątki czasu i przestrzeni - co sprawia, że książka, choć oparta na ciekawym pomyśle, jest bardzo sympatycznym czytadłem, ale nie ma powodu, dla której chciałoby się do niej wracać.
Kilka pytań jednak się nasuwa, szczególnie w świetle akcji Temeraire'a wprowadzenia dla angielskich smoków praw podobnych do tych, jakie mają smoki w Chinach. Jeśli kontakt ludzi i smoków rozpoczął się już w starożytności, jak to się stało, że relacje pomiędzy jednymi a drugimi wyglądają w taki sposób? Jeśli smoki to rzeczywiście odrębna, inteligentna rasa, dlaczego nigdy na przestrzeni dziejów Zachodu nie zażądały dla siebie lepszych warunków współpracy? List D. Salcombe mówi, że smoki to tylko "najcenniejsze i najbardziej pożyteczne spośród zwierząt domowych" - a akcja książki wyraźnie sugeruje, że Salcombe się myli. Jeśli tak, to dlaczego obraz smoków ukazany w książce zgadza się raczej z opisem Salcombe'a niż przytaczanymi argumentami autorytetów posiadających przeciwne zdanie? Novik pokazuje swoje smoki jako stworzenia znajdujące się stale na poziomie rozwoju dwunastolatka, będące w stanie szybko chłonąć "ludzką" wiedzę, ale nieco dziecinne, tak że kojarzą się z mówiącymi zwierzętami doktora Dolittle - a jednocześnie przekonuje czytelnika, że są to przedstawiciele równej ludziom rasy myślącej. Oba te portrety kłócą się ze sobą i choć Temeraire ze swoim planem rewolucji społecznej budzi sympatię, to nie budzi pełnego zrozumienia. Stosunek smoka i jego opiekuna przypomina relację pomiędzy dzieckiem a rodzicem - a trudno sobie wyobrazić ojca popierającego zamiary dziecka radykalnej zmiany podstaw, na których opiera się ustrój państwa. Inna rzecz, że trudno powiedzieć, w jak dużym stopniu "dziecinność" smoków jest skutkiem stylu Novik, u której również dorośli przypominają raczej bohaterów baśni niż prawdziwych - czy powieściowych - ludzi.
Jeśli chodzi o smoki, trzeba dodać, że ich ogromna liczebność, szczególnie w trzecim tomie, sprawia, że poczucie fantastyczności opowieści nie jest już tak silne. "Inflacja smoków" sprawia, że więcej "inności" jest w obrazie tureckich uczt niż stworzeń stanowiących jedyny w zasadzie fantastyczny element dodany przez autorkę do świata wojen napoleońskich. Pod tym względem książka przypomina nieco przygody Harry'ego Pottera - czyta się ją łatwo i lekko, do zrozumienia zmian wprowadzonych do świata realnego nie jest potrzebna konkretna wiedza, ale też fantastyka, choć tak istotna w świecie przedstawionym, znika jakoś z ostatecznego przekazu. "Wojnę prochową" czyta się przyjemnie, choć raczej w przerwie pomiędzy jakimiś większymi lekturami - ale jeśli komuś spodobały się dwa poprzednie tomy, z przyjemnością przeczyta i trzeci.
Tytuł: „Wojna prochowa”
Tytuł oryginału: „Black Powder War”
Autor: Naomi Novik
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2008
Przekład: Paweł Kruk
Liczba stron: 360
Wymiary: 132 x 202
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...