„Armada” tom 1: „Ogień i popiół” - recenzja

Autor: Ludwik Redaktor: Motyl

Dodane: 14-06-2008 15:39 ()


Na polskim rynku komiksowym reedycje są rzadkim zjawiskiem. Wznawiane są głównie wielki hity, takie jak: „Asteriks”, „Thorgal” czy „Sin City”. Niedawno do tego grona dołączyła „Armada”. Obecnie seria liczy 10 tomów, a pierwszy jej album pt. „Ogień i popiół” ukazał się we Francji w 1998 roku.

Jak głosi opis na tylnej okładce: „Armada to konwój tysięcy pojazdów kosmicznych”, który wędrując przez galaktyki „poszukuje nowych form życia na nieznanych planetach”. Tak więc „Armada” jest cyklem s-f, a dokładniej space operą z domieszką innych podgatunków fantastyki (szczególnie w kolejnych tomach). Pierwszy album stanowi swoiste wprowadzenie do świata stworzonego przez Morvana (scenariusz) i Bucheta (rysunki). Nie ma w nim otwartych przestrzeni kosmicznych, ani mnóstwa latających obiektów (to w następnych tomach), akcja bowiem rozgrywa się na bujnie zalesionej planecie.

Klimat kilku pierwszych stron przypomina mi ten z „Księgi Dżungli” Rudyarda Kiplinga. Ale tylko trochę, bo zamiast Mowgliego mamy Navis, zamiast Shere-Khana zwierzę tygrysopodobne (tygrysy przecież nie mówią) o imieniu Hayo. Wreszcie u Kiplinga po niebie nie latają statki zwiadowcze, a w środku dżungli nie lądują kosmici.

Navis poznajemy jako nastoletnią dziewczynę, pół-dzikuskę, polującą za pomocą procy wraz z futrzaną przyjaciółką Hayo na „swojej” planecie. Planecie, na której wylądował przedstawiciel Armady – Heiliig z ciepłolubnej rasy Hotów. Zadaniem przybysza jest przeistoczenie klimatu planety w pustynny, nadający się do zamieszkania dla jego ludu, któremu wysoka temperatura niezbędna jest do życia. Konfrontacja wydaje się być nieunikniona.

Mocnym punktem komiksu jest fabuła. Wciąga już od pierwszych plansz i nie pozwala odłożyć albumu przed jego skończeniem. Jak na dobry tytuł rozrywkowy przystało, znajdziemy w nim akcenty humorystyczne, choć nie zabraknie też tych nieco poważniejszych. Bohaterowie, choć na pierwszy rzut oka łatwo ich zaszufladkować, okazują się złożonymi postaciami. Ich działaniami nie kierują proste i samolubne pobudki, a sami stają przed niejednoznacznymi wyborami. Wiarygodne kreacje to niewątpliwy plus tego komiksu. Morvan dobrze przemyślał i zrealizował scenariusz. Bez wątpienia miał już wówczas pomysły na kolejne tomy. Zakończenie bowiem jest otwarte i czeka na kontynuacje, szczególnie że nie do końca jest wyjaśniona tragiczna przeszłość Navis.

Drugim elementem, który również przyczynił się do niezwykłej popularności serii są rysunki Bucheta. Kreska jest przyjemna dla oka, dobrze komponuje się z fabułą, a niewyrafinowana kolorystyka przyciąga uwagę. Buchet nie szafuje ilością szczegółów, ale w tego typie historii nie musi. Dzięki grafikom album zyskuje lekkość, nie przytłacza czytelnika, nie zmusza do zbyt wnikliwego studiowania kadrów. Co w komiksie, skierowanym raczej do młodszego niż starszego czytelnika, z pewnością nie jest wymagane.

Podsumowując, pierwszy tom „Armady” wart jest polecenia każdemu, kto szuka w komiksowym medium dobrej rozrywki na wysokim poziomie. Co nie zmienia faktu, że jest to niestety komiks tylko na „raz”.

 

Tytuł: „Armada” tom 1: „Ogień i popiół”

  • Scenariusz: Jean-David Morvan
  • Rysunki: Philippe Buchet
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data wydania: 04.2008
  • Wydanie: II
  • Format: A4
  • Oprawa: miękka
  • Druk: kolor
  • Stron: 48
  • Cena: 24,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...