Recenzja zbioru opowiadań pt. "Czarna bandera" Jacka Komudy

Autor: Wiktoria Redaktor: druzila

Dodane: 26-04-2008 12:16 ()


  Oglądaliście "Piratów z Karaibów"? Tym razem zapraszam w świat morskich rozbójników, szemranych interesów i potępionych kamratów, z pietyzmem odwzorowany na podstawie rzetelnej wiedzy prawdziwego historyka - Jacka Komudy, w zbiorze sześciu opowiadań p.t. „Czarna bandera".

Bohaterowie wszystkich historii to kolekcja typów spod ciemnej gwiazdy, pozbawionych choćby cienia moralności, idealna mieszanka XVII-wiecznego zabobonu i okrucieństwa. Są produktem tamtych mrocznych czasów, kiedy złoty dublon z twarzą hiszpańskiego króla więcej był wart niż przysłowiowe: „Bóg, honor, ojczyzna". Co by nie mówić, przeklęta mamona zawsze się przyda, szczególnie w zakazanych zamtuzach Port Royal. Witamy w upadłym mieście, siedzibie najgorszych mętów i najlepszych piratów, pełnym chętnych dziewek czekających na sowitą zapłatę w zamian za swoje wdzięki, gdzie chrzczony rum leje się strumieniami, a sakiewka porządnego pirata zazwyczaj świeci pustkami. W miejscu, gdzie tyle atrakcji czeka na ciekawego świata człowieka, łatwo stracić ostatnią wypłatę. I znowu trzeba wyruszyć na morze, wywiesić czarną banderę, z jakże dobrze znanym symbolem trupiej czachy i zabrać się do roboty. Ale uwaga! To nie jest bezpieczny interes - w koszta wliczone są: utrata  ręki, nogi, plus wieczne potępienie bez prawa do apelacji. A tu kara może spaść na maluczkich czasami już na ziemi, gdzie demon wyciąga po grzesznika swą uzbrojoną w pazury łapę lub pali go magicznym płomieniem, zrodzonym z czarnej, pogańskiej magii.

Już pierwsze opowiadanie wprowadza nas z hukiem w korsarski świat. Bez cienia litości uprawia się tu mroczne, lecz jakże dochodowe interesy, kupcząc ludzkim życiem i przyszłością, co autor opisuje bez żadnych ubarwień i ceregieli. Zalegasz z płatnością? Niezadowolony dłużnik dojdzie swych praw, chociażbyś nawet stracić miał palce, albo własną, przeklętą duszę na spotkaniu z upiorem. Á propos! Czytaliście historię króla Popiela? Autor chyba też, sądząc po jednym z opowiadań. Jak słowo daję, stada krwiożerczych szczurów mogą naprawdę przyśnić się potem w nocy.

„Czarna bandera" to znakomite połączenie fantastyki i horroru. Opowiadania pisane są w klimatach znanych z „Wyspy skarbów", ale elementy nadprzyrodzone wkradają się tu nieubłaganie. To co nieznane tylko czyha, aby wyskoczyć niczym diabeł z pudelka. Morscy bandyci, hulaki, pozbawieni honoru ludzie, jakże barwni - to idealny materiał na książkowych bohaterów, ale słowo daję, nie chciałabym spotkać ich w rzeczywistości. To świat mroczny, z wszystkimi jego atrakcjami. Paskudna rzeczywistość oferująca człowiekowi nic więcej niż kilka chwil zakazanej rozrywki w przeklętym mieście i - prędzej czy później - pewną śmierć na morzu.

Książka pełna terminologii marynistycznej, z najwyższą pieczołowitością odwzorowująca minioną rzeczywistość. Mimo, że uczestniczyłam w prelekcjach autora, gdzie prezentował historię statków i opisywał gwarę używaną na morzu, to zdecydowanie nie mogę uważać się za eksperta w tej dziedzinie i miałam spore trudności ze zrozumieniem niektórych słów. Grotmaszt czy sterburta to jedne z niewielu pojęć zapamiętanych z książek i filmów - dobry powód, aby coś „wygooglać" i poduczyć się. Przydać się może podczas jakiejś sesyjki na morzach i oceanach.

Chcesz być piratem? Sprawdź najpierw, co cię czeka po drugiej stronie prawa, bo jak słowo daję, drewniana noga i hak zamiast dłoni wyglądają dobrze tylko na filmach.

Tak więc zapraszam na daleką, morską wyprawę. Oto, jak mówi podtytuł, „Historie najgroźniejszych piratów, szmuglerów, bukanierów i handlarzy czarnym towarem, ich bluźniercze wyczyny i zbrodnicze rabunki". Dobrej zabawy!

Sugeruje czytać po nocach ;)

 

 

Tytuł: Czarna bandera

Autor: Jacek Komuda

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data wydania: Marzec 2008

ISBN: 978-83-7574-000-4

Liczba stron: 384

Wymiary: 125 x 195 mm

okładka: miękka

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...