Recenzja książki "Ognie na skałach" Rafała A. Ziemkiewicza

Autor: Wojciech 'Gorath' Doraczyński Redaktor: Ejdżej

Dodane: 13-09-2006 23:36 ()


Z tego co mi wiadomo Rafał Ziemkiewicz od “Skarbów stolinów”, które utonęły w odmętach czasu, nie opublikował żadnej powieści fantasy. Jednak marka pisarza zrobiła swoje - wyjąłem w księgarni portfel i w chwilę potem byłem juz szczęśliwym posiadaczem “Ogni na skałach.”

Akcja powieści zawiązuje się w sposób wydawałoby się dla fantasy typowy: oto Żegost, doświadczony wojak i obieżyświat zatrzymuje się podczas swojej wędrówki w niewielkiej rybackiej wiosce. Osada okazuje się być nękana przez tajemniczego potwora, który regularnie morduje rybaków. Podejrzenia i plotki głoszą jakoby owe tragiczne zgony łączyły się jakoś z osobą władcy okolicznych ziem, księciem Zamborgiem. Jak to w fantasy bywa, główny bohater postanawia zostać w wiosce i rozwikłać ową zagadkę.

Czy zakup tej książki był trafny? Z pewnością nie mogę sie skarżyć. Dużo w tej powieści dobrego: przede wszystkim Ziemkiewicz to wytrawny rzemieślnik słowa (okreslenia “rzemieślnik” używam tu w jak najbardziej pochlebnym sensie) - książka napisana jest sprawnie i ciekawe, poszeczególne sceny, opisy, dialogi same "wskakują do głowy", a złakniony czytelnik prosi o więcej. Po drugie w “Ogniach...” zawarta jest duża dawka zdrowego, drobiazgowego realizmu, którego tak często w fantasy brakuje. Chociażby opis życia rybackiej wioski jest po prostu wyśmienity; jeśli chodzi o poziom szczegółów (bo już nie całości świata, o czym zaraz), to czytelnik ma naprawde wrażenie że obcuje z fantastyczną rzeczywistością, a nie posttolkienowską tekturową dekoracją. Po trzecie wreszcie rozwiązanie zagadki jest całkiem oryginalne i “nie pochodzi ze schematów gatunku” jak to pisze Jacek Dukaj na tylnej stronie okładki.

Dlaczego więc nie jestem zachwycony? Powodów jest kilka, i jak to zwykle bywa są to drobiazgi, niemniej jednak dość ważne.

Po pierwsze: osobowość głównego bohatera, a raczej jej brak. Kreacja Żegosta nijak autorowi nie wyszła i nie można o głównym bohaterze powiedzieć nic sensownego. Z jednej strony jest starym wiarusem, lecz zachowuje się często nie jak doświadczony wyjadacz, ale jak bardzo naiwny dzieciak, chociażby angażując się w całą kabałę z potworem, tylko dla dreszczyku emocji. Jasne, że autor sugeruje, iż Żegost “nie jest takim zwykłym człowiekiem”, ale są to tylko sugestie które poza wybranymi momentami szerszego przełożenia na zachowanie bohatera nie mają. Zresztą charakteryzuje się on czasami także rozbrajającą wręcz głupotą, chociażby wtedy gdy po zabójstwie (w samoobronie) jednego z żołnierzy, liczy na sprawiedliwy sąd u księcia. Oczywiście, przy innych okazjach zachowuje się całkiem racjonalnie i potrafi czynić sensowne przewidywania. Te sprzeczności w jego zachowaniu naprawdę rzucają się w oczy.

Problem z Żegostem polega na tym, że jest on w powieści potrzebny po to by podziwiać wydarzenia (i tym samym umożliwić podziwianie ich czytelnikowi), które dotyczą nie jego, lecz innych bohaterów - dlatego też jest wciąż pchany wszędzie tam gdzie coś ważnego się dzieje. To nie bohater - to kamera, która jeździ po świecie przedstawionym tak jak autorowi wygodnie.

Drugi problem to onomastyka. Rzecz wydawałoby się błaha, lecz nie w fantasy. Odpowiednie nazewnictwo jest kluczową kwestią w budowaniu obrazu świata, musi ono po prostu “brzmieć”. Efekt ten można uzyskać różnymi sposobami, można jak dziadek Tolkien wymyśleć swój własny język, można zrzynać nazwy ze świata rzeczywistego. Nie wiem jakiego sposobu użył autor, jednak efekt jest po prostu kiepski. Nazwy własne brzmią sztucznie, nawet jeśli budzą jakieś skojarzenia ze słowiańskim fantasy (choć zdaje sobie sprawę, że tu ocena jest dużo trudniejsza, zbyt wielką rolę odgrywają indywidualne preferencje).

To samo zresztą można by powiedzieć o tym świecie “w skali makro”. Jest on zupełnie blady, jego kultura niczym ciekawym się nie wyróżnia, to zwykła kalka, jaką można znaleźć w wielu powieściach czy RPGach. Dlatego też łamanie schematów gatunku, niezbyt dobrze tu wychodzi - po prostu to co dla gatunku ważne (gdyż już Tolkien pokazał że fantasy czyta się głównie dla barwnego i cudownego świata) zostało potraktowane odrobinę po macoszemu.

Pomimo wylewania tych wszystkich żalów, muszę jednak stwierdzić że książka jest całkiem przyzwoita. Ciekawie pomyślana, sprawnie napisana, a jeśli jeszcze porównać ją ze średnią jaka w tym gatunku przeważa, to staje się ona naprawdę godną odnotowania pozycją. Niemniej jednak jeżeli znowu porównamy ją ze współczesnymi asami fantasy (i nie chodzi mi tu bynajmniej o polskich asów) widać, że mogła być lepsza. Nie jest. Wielka szkoda.

 

Ocena: 4/6

 

Wojciech 'Gorath' Doraczyński

 

Tytuł: “Ognie na skałach”

Autor: Rafał A. Ziemkiewicz

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Rok wydania: 2005

Liczba stron: 224

Wymiary: 125x195 mm

Oprawa: miękka


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...