Recenzja antologii "Trupojad - nie ma ocalenia"
Dodane: 16-03-2008 23:24 ()
Zbiór opowiadań z gatunku grozy "Trupojad - nie ma ocalenia" otwiera przedmowa uznanego pisarza Jarosława Grzędowicza. Autor, postawiony w trochę niezręcznej sytuacji osoby poproszonej o zrecenzowanie opowiadań wybranych przez kogoś innego (z jednej strony nie wypadało zniechęcać czytelników, z drugiej uczciwość nie pozwalała zbioru wychwalać pod niebiosa) wybrnął z niej, wyliczając tylko opowiadania, które przypadły mu do gustu, pozostałe zbywając taktownym milczeniem. Dlatego z pewnymi obawami zaczynałem lekturę tej książki.
Gdyby sądzić o kondycji polskiej literatury grozy po tym zbiorze, należy powiedzieć, że najlepiej nie jest. Na szczęście nie trzeba tak chyba robić - wielu z autorów to debiutanci, stawiający pierwsze kroki jako pisarze, mają więc czas by rozwinąć swój własny styl i rozbudować warsztat literacki.
Osobiście uważam, że podstawą dobrego horroru - w literaturze czy filmie – jest zaskoczenie i utrzymująca się jak najdłużej atmosfera niepewności, pozostawienie odbiorcy z pytaniami bez odpowiedzi, co sprawi, że długo o naszym utworze nie zapomni. Opowiadanie, z natury forma krótka budowaniu tego nie sprzyja, dlatego zapewne większość autorów sobie z tym zadaniem nie poradziła.
Dlatego też bardzo wynudziłem się, czytając całe serie opowiadań z cyklu "nadnaturalne zjawiska w zwykłym życiu." Najczęściej było to coś czające się w jakimś mieszkanku ("Pokój", "Melodie naszych sąsiadów", "Szczelina", "Cierpliwość", "Prezent") albo jakaś widoczna zmiana w naszym otoczeniu ("Moja lewa ręka", "Renowator"). Jedyną niepewną dla mnie rzeczą było źródło owych zjawisk - zły duch, źli ludzie, a może po prostu (i zdecydowanie najczęściej) zwyczajny szatan. Niestety absolutnie nie zgłębia się tego z wypiekami, czy jakąkolwiek ekscytacją, ot, po prostu czekamy (najczęściej niezbyt długo) na to, co wyskoczy z ukrycia. Co do opowiadania "Cyklon" – jego niewielkie rozmiary czynią je moim zdaniem bardzo dobrym tekstem do wykorzystania co najwyżej w kampanii antynikotynowej, ponieważ wywołując spazmy śmiechu (sądzę, że niezamierzonego) uniemożliwia przerażenie, zaskoczenie, czy jakiekolwiek inne odczucia towarzyszące obcowaniu z horrorem.
Pozostałe opowiadania prezentują się lepiej. "Wierna rzeka", rozgrywająca się w XIX-wiecznej Francji, jest zręcznie napisana i ciekawie się ją czyta, nawet pomimo zastosowania dość ogranego motywu nieświadomej swej śmierci duszy. Podobnie jest ze "Z miłości do ciała" - autorka bardzo sprawnie, na bardzo niewielkiej przestrzeni (opowiadanie liczy raptem cztery strony) zagłębia się w mroczne zakamarki psychiki pary bohaterów - z pozoru zwykłych ludzi. Za naprawde dobre opowiadania uznałbym "Trupojada" i "Obowiązek szkolny", które nie próbują na siłę przestraszyć, wręcz przeciwnie, starają się rozśmieszyć czarnym humorem i w dużej mierze im się to udaje. Zwłaszcza "Trupojad" jest rzeczą zabawną, mimo natychmiastowych skojarzeń postaci głównego bohatera z Jakubem Wędrowyczem (poniekąd kolegą po fachu). Z kolei "Zniknięcie" i " Na południe od wtedy, na północ od teraz" to solidnie napisane horrory, który potrafią czytelnika zaintrygować i trzymać go w napięciu przy czytaniu.
Największe jednak wrażenie, trwające do dziś, wywarła na mnie "Opowieść oszusta" - przejmująca historia upadku zwykłego człowieka, takiego jak Ty i ja, w jakże polskich realiach.
Podsumowując - osoby, nastawiające się na porywająca lekturę od pierwszej strony do ostatniej na pewno mogą tego wydawnictwo nie nabywać, za to osoby, pragnące poznać te kilka perełek, jakie tu umieszczono - mogą się skusić.
Tytuł: „Trupojad”
Wydawnictwo: RedHorse
Rok wydania: 2007
wymiary: 125 x 195
liczba stron: 416
oprawa: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...