Wywiad z koordynatorem R-konu 2008

Autor: Krzyś-Miś Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 10-03-2008 11:06 ()


 

Krzyś-Miś: Jak przygotowania do konwentu? Czy łatwo pogodzić organizację konwentu z innymi obowiązkami?

 

Levir: Piszę te słowa na tydzień przed konwentem. Gorączka przedkonwentowa właśnie powoli opada wraz z oddaniem informatora do druku. Mamy już niemal wszystko zapięte na ostatni guzik. Teraz dla mnie jako nie tylko koordynatora, ale i „programisty" zaczyna się czas zgrzytania zębami, czy aby ktoś nie napisze informacji, że jednak nie dojedzie na konwent. Z godzeniem innych obowiązków radzę sobie, moja praca pozwala mi być na tyle operatywnym, że nie mam większych problemów z czasem. Nieco gorzej jest z innymi organizatorami, którzy jeszcze studiują i mają w tym czasie sesje egzaminacyjne. Ale jakoś sobie radzimy.

 

Co będzie ciekawego na R-konie w tym roku? Co polecasz. Zaskoczycie czymś uczestników?

 

Myślę, że największym, może nie tyle zaskoczeniem, co największą zmianą, wręcz podstawową, jest zmiana szkoły, w której odbywał się będzie R-kon. Szkoda nam było opuszczać SP 12, która gościła nas przez 5 lat, ale ograniczała nasze pole do popisu ze względu na niewielką ilość miejsca. W nowym miejscu mamy do dyspozycji o wiele więcej sal, co przełoży się na dodanie całego bloku poświęconego Gwiezdnym Wojnom, czy też na projekcje filmów anime niemal przez cały czas, bądź na turnieje battlowe. Ciężko natomiast coś polecić konkretnego, bo każdy uczestnik ma swoje gusta i czym innym będzie zainteresowany. Na pewno atrakcji nie zabraknie, o czym można się przekonać zaglądając na naszą stronę, gdzie można zobaczyć większość tego, co się będzie działo na R-konie.

 

Co odróżnia R-kon od innych konwentów? Dlaczego warto przyjechać?

 

Od pierwszej edycji mówiło się, że R-kon jest imprezą o przyjacielskiej, wręcz rodzinnej atmosferze i to chyba najbardziej wyróżniający czynnik. To konwent, gdzie organizatorzy nie są zaprzysięgłymi wrogami uczestników, a przyjaciółmi „do bitki i do wypitki", gdzie można takiego organizatora przyłapać gdzieś w kącie i sobie przyjemnie pogawędzić i nie otrzymać odpowiedzi w stylu „spieprzaj dziadu". Wystarczy zapytać kogoś kto już bywał na R-konach, czemu jedzie po raz kolejny. Zwykle na pierwszych miejscu mówi się: świetna atmosfera.

 

Jakie są warunki uczestnictwa w imprezie? Kiedy się zaczyna, ile trwa, gdzie można spać, itd?

 

Tradycyjnie zaczynamy w piątek (14 marca) od godziny 17:30. Akredytacja wynosi tylko 15 zł na całe trzy dni konwentu i jest to bodaj najniższa cena za trzydniowy konwent. Dla uczestników przygotowane będą sale sypialne w szkole. Bardziej wymagający i zasobniejsi w gotówkę mogą udać się do hoteli, których niedaleko miejsca konwentu jest kilka. Warunkiem bezwzględnym uczestnictwa jest również nastawienie się na dobrą i kulturalną zabawę.

 

Co sądzisz o akcji 100% bez. Dlaczego R-kon przyłączył się do niej?

 

Pomijając kwestie prawne i ustawowy zakaz spożywania alkoholu w placówkach publicznych (a konwenty w większości w takich są organizowane) to zwyczajnie popieramy tę akcję. Bo ustawę mało kto zna, a o tym przeczyta każdy kto dostanie do ręki informator. Nie jestem abstynentem i lubię się napić ze znajomymi, ale nie muszę tego robić bezpośrednio na konwencie, a tym samym stwarzać potencjalne zagrożenie dla innych uczestników. Od tego są knajpki (często ze zniżką dla konwentowiczów). Poza tym, każde nieszczęśliwe zdarzenie wynikające ze spożycia alkoholu, choćby nie wiem jak niezawinione przez organizatorów, odbija się właśnie na nich. Co prawda nigdy na R-konie nie mieliśmy większych kłopotów z alkoholem i nie wiem czy to zasługa akcji „100% bez" czy też zwyczajnej odpowiedzialności uczestników, lecz oficjalne trzymanie się tej akcji nie szkodzi, a przynosi sam pożytek.

 

Ilu spodziewasz się uczestników? W jakim wieku?

 

Do tej pory przez R-kony przewijało się od 300 do 350 uczestników, licząc wszystkich bez wyjątku. Tym razem, ze względu na większą ilość miejsca oraz nowe bloki programowe, liczę na większą liczbę. Czy pęknie bariera pół tysiąca? Nie wiem, ale byłoby miło. Największy procent uczestników stanowią oczywiście młodzi ludzie, studenci czy uczniowie szkół średnich, ale można spotkać i małych berbeci z rodzicami, jak i weteranów z siwizną na głowie, co tylko udowadnia, że fantastyka jest dla wszystkich bez względu na wiek.

 

Rzeszów to duże miasto wojewódzkie. Jak jego mieszkańcy postrzegają dużą fantastyczną imprezę jaką jest R-kon? Czy władze i instytucje w mieście wspierają was przy R-kon?

 

Prawdę powiedziawszy fakt organizowania imprezy w dużym mieście wpływa wg mnie ujemnie na te relacje. Dlatego, iż impreza „ginie w tłumie". Te osoby, które mają wiedzieć o niej, to wiedzą. Inni mają wiele więcej możliwości spędzenia wolnego czasu zajmując się swoimi sprawami. Władze miasta jakoś niespecjalnie kwapią się do pomocy, ale z drugiej strony my też jakoś mocno o nią nie zabiegamy, gdyż jesteśmy samowystarczalni. Z instytucjami już jest lepiej, choć też nie idealnie. Może to zabrzmi dziwnie, ale wydaje mi się, że R-kon stał się w większym stopniu „ogólnopolskim" konwentem niż „lokalnym" w sensie zainteresowania imprezą.

 

W Rzeszowie wyrósł drugi duży konwent - Nawikon, organizowany przez konkurencyjny w pewnym sensie klub. Czy współpracujecie ze sobą, pomagacie sobie? Czy też każdy klub robi własną imprezę, nie pomagając drugiemu?

 

Cieszę się, że udało się zorganizować Nawikon. Narosło wiele mitów wokół rzekomych antagonizmów między PSMF „Reanimator" a Rzeszowskim Klubem Fantastyki. RKF zorganizował konwent bez oficjalnej naszej pomocy, lecz nieoficjalnie ludzie z „Reanimatora" pomagali przy Nawikonie. Dość powiedzieć, że Jakub Nowosad, jeden z koordynatorów Nawikonu, również jest członkiem „Reanimatora". I tak samo jest w drugą stronę. Oficjalnie nigdzie nie figuruje, że RKF współpracuje przy organizacji R-konu, ale nieoficjalnie ludzie z RKF pomagają w przygotowaniu R-konu. Jest jeszcze jedna rzecz, dzięki której życzę Nawikonowi jak najlepiej. Corocznie po R-konie mówimy, że następnego R-konu nie będzie. Corocznie okazuje się, że R-kon jednak będzie. Ale w końcu stanie się tak, że R-kon faktycznie zniknie z mapy konwentowej, a wtedy bez Nawikonu Rzeszów znów by się stał białą plamą. Mając Nawikon, można się o to nie obawiać.

 

Z Polski wyjechało bardzo wielu młodych ludzi. Czy skutkiem tego jest mniejsza frekwencja na konwentach oraz mniej rąk do pracy przy organizacji konwentu?

 

Nie sądzę. Jedni wyjeżdżają, ale inni przychodzą. Trzeba dbać o młode pokolenie, zapraszać do przychodzenia na spotkania klubowe, do uczestniczenia w imprezach klubowych, tak aby można w przyszłości było przekazać pałeczkę organizatorską następcom. Poza tym, kwitnie współpraca między klubami z sąsiednich miast czy województw i jeśli ma się kłopoty ze skompletowaniem składu, to zawsze można się zwrócić do nich o pomoc.

 

Reanimator to klub o całkiem sporej tradycji. Co jeszcze robicie poza R-konem?

 

„Reanimator" ma sporą tradycję, ale tylko konwentową. Tak się złożyło, że w klubie znakomita większość członków to ludzie starsi, studiujący po różnych miastach Polski czy pracujący, którzy mogą poświęcić swój czas ten jeden raz w roku na przygotowanie R-konu. Dlatego na polu innych wydarzeń „Reanimator" ma niewielki udział. Udało nam się zorganizować w tamtym roku na wakacjach nieoficjalny konwent pod nazwą „Ciastkon" i to by było na tyle. Być może coś więcej urodzi się w tym roku, jest bowiem możliwe, że zawrzemy ściślejszą współpracę z rzeszowskim Empikiem, co zaowocuje zapewne jakimiś wydarzeniami w ciągu roku, które będą nosiły szyld „Reanimatora".

 

Czym zajmuje się, jak żyje na co dzień koordynator R-konu?

 

Jestem prawnikiem i na całe szczęście pracuję w zawodzie. Poza tym przygotowuję się do aplikacji. A tak, to na co dzień obijam się i słucham stanowczo za dużo muzyki, co już niektórzy mi to wypominają. Znalazło by się jeszcze sporo innych zajęć, ale nie ma co wyliczać, to w końcu nie moje CV ;)

 

Jak znajdujesz czas na fantastykę, gry rpg, jaka jest twoja recepta na swoje hobby?

 

No cóż, beztroskie lata licealno-studenckie minęły, a wraz z tym minęła era gier RPG. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że ostatnią sesję odbyłem 3 lata temu, jeśli nie wcześniej. Na książki spod znaku fantastyki czas znajdę zawsze i to mnie jeszcze utrzymuje w tym wszystkim, poza tym w dobie Internetu rolę „spotkań" ze znajomymi fantastykami przejęło forum czy portale społecznościowe (którymi de facto powoli stają się portale fantastyczne), dzięki którym człowiek jest na bieżąco. Jakiś wyjazdowy konwencik w ciągu roku również nie zaszkodzi.

 

Konwentów jest w Polsce coraz więcej. Które uznajesz za najlepsze, jaki jest przepis na dobry konwent?

 

Zgadza się, że więcej. Jednocześnie jednak znikają poważane konwenty, takie jak Krakon czy Coolkon ostatnimi czasy, a te nowo powstające dopiero muszą zapracować na swoją markę. Niestety, nie jeżdżę aż tak często na konwenty jakbym chciał, więc nie mogę stwierdzić, że ten czy tamten jest najlepszy, bo byłoby to nieuczciwe w stosunku do tych, na których nie byłem. Na pewno jednak aby dany konwent zasłużył na miano „dobrego", muszą być spełnione pewne warunki, z których za najważniejsze uważam takie, jak: dobra organizacja i miła atmosfera. Celowo pomijam program. Zauważyłem bowiem, że coraz więcej ludzi jeździ na konwenty nie dla programu, ale po to, by zobaczyć się ze znajomymi i spędzić z nimi miło czas na pogaduchach. A że przy okazji posłucha się jakiejś fajnej prelekcji czy weźmie udział w znakomitym konkursie, to tym lepiej. „Dobry" konwent jest więc wypadkową różnych czynników, ale też ilu uczestników, tyle definicji „dobrego" konwentu.

 

Konwenty stale ewoluują. Jak sądzisz - w którą stronę zmierzają? Jak będą wyglądać za 5, 10 lat?

 

Dobre pytanie, konia z rzędem temu, kto to przewidzi. Wydaje mi się, że jedno jest pewne, że rokrocznie będą miały coraz większe możliwości techniczno-logistyczne oraz finansowe, co przełoży się na bogatsze programy oraz zwiększenie liczby atrakcji, z których część stanie „hitami", podobnie jak to się dzieje obecnie z grami planszowymi. Konwenty będą ulegać „multimedializacji", czyli coraz więcej punktów programu będzie się opierać na możliwościach komputerów, by uatrakcyjnić przekaz. Z gatunku (póki co) totalnego science-fiction widziałbym możliwość organizowania konwentowych LARPów odbywających się w wirtualnej rzeczywistości.

 

Co byś radził młodym ludziom, którzy chcieliby zorganizować imprezę fantastyczną w swoim mieście?

 

Nie zrażać się niepowodzeniami, mieć zapał i sporo cierpliwości oraz nie wstydzić się poprosić kogoś bardziej doświadczonego o pomoc. No i oczywiście jeździć na konwenty, by się przyjrzeć, jak to się wszystko odbywa. Najbliższa taka możliwość to właśnie R-kon, na który serdecznie wszystkich zapraszam, 14 marca w Gimnazjum nr 9 w Rzeszowie.

 

Dzięki za rozmowę. Do zobaczenia na R-konie.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...